Szukaj

LIFESTYLE Śmierć w ringu – dlaczego sportowcy chcą umierać na macie?

Śmierć w ringu – dlaczego sportowcy chcą umierać na macie?

Cezary Poray-Królikowski
27.04.2025
Kopiuj link
“Chcę umrzeć w ringu. Jeśli mam odejść, to tylko walcząc.” – te słowa wypowiedział Arturo Gatti, jeden z najbardziej bezkompromisowych bokserów swojej epoki. Dla wielu szokujące. Dla niego – deklaracja miłości. Do sportu, do ryzyka, do walki. Ale czy naprawdę ktoś chce umierać w klatce lub ringu? Czy to tylko metafora poświęcenia? A może coś głębszego?
istock-2067743661-2-f49f93c93f05ad82635862bab13cae34_6e087d

Krew, pot, pasja – i śmierć

Sporty walki są brutalne z natury. W odróżnieniu od większości dyscyplin, tutaj nie chodzi o zdobycie gola czy punktu – chodzi o dominację fizyczną nad drugim człowiekiem. Bokserzy, zawodnicy MMA, kickbokserzy – oni wiedzą, że każdy pojedynek to flirt ze śmiercią. Czasem niewinny, czasem śmiertelnie poważny.

Nie trzeba długo szukać przykładów tragicznego finału walki. Patrick Day, młody amerykański bokser, zmarł w 2019 roku po brutalnym nokaucie. Miał 27 lat. Jeszcze wcześniej, w 2015, w ciągu jednego tygodnia, życie straciło dwóch zawodowych bokserów: Maksym Dadaszew w Rosji i Alfredo Santillan w Argentynie. Z kolei w MMA szczególnie zapamiętano śmierć João Carvalho, portugalskiego zawodnika, który po walce w Dublinie w 2016 roku zmarł wskutek obrażeń mózgu. Te przypadki są wyjątkiem? Tak. Ale dla każdego zawodnika – to realne ryzyko.

Dlaczego chcą umierać w ringu?

To pytanie, które dla przeciętnego człowieka może brzmieć jak szaleństwo. Ale dla wojownika? To nie tylko sport. To styl życia. Tożsamość. Zasada.

Legenda MMA, Justin Gaethje, w jednym z wywiadów powiedział: “Jeśli umrę w klatce, to znaczy, że umarłem robiąc to, co kocham.” To samo mówił wcześniej Diego Corrales, bokser, którego walki toczone były z pasją graniczącą z obłędem.

W podobnym tonie wypowiadał się Marcin "Różal" Różalski – charyzmatyczny zawodnik K-1 i MMA, którego walki oglądało się jak sceny z filmu wojennego. “Jeśli miałbym umrzeć, to najlepiej właśnie w ringu. Tam czuję, że żyję” – mówił w jednym z wywiadów. Różalski, z jego surową filozofią życia, traktuje walkę jak formę egzystencjalnego rytuału – brutalnego, ale prawdziwego.

Wielu zawodników wychodzi do ringu nie tylko po zwycięstwo, ale po sens. Ich życie często było ucieczką – od biedy, przemocy, nałogów, czasem nawet śmierci. Ring stał się dla nich miejscem oczyszczenia, jedynym miejscem, gdzie czują się naprawdę sobą.

Iluzja lekkości – śmiertelne zagrożenie 

Paradoksalnie, to nie w kategorii ciężkiej dochodzi do największej liczby tragedii. Statystyki pokazują, że śmierć częściej spotyka zawodników niższych wag. Dlaczego? Częściowo odpowiada za to… naturalna odporność. Ciężcy, ponad stukilowi zawodnicy mają większą odporność neurologiczną, silniejsze mięśnie szyi i większą masę, która pomaga amortyzować ciosy. Uderzenia, choć potężne, są też często wolniejsze i bardziej przewidywalne.

Tymczasem lżejsi zawodnicy to często maszyny o nieprawdopodobnej dynamice – ich walki są szybsze, bardziej intensywne, z większą liczbą celnych trafień w głowę.

Ale największym wrogiem tych wojowników jest waga – a konkretnie jej ścinanie.

W niższych wagach często dochodzi do sytuacji, gdzie zawodnik musi zrzucić nawet kilkanaście kilogramów. Ciało jest odwodnione, wycieńczone, a mózg – pozbawiony naturalnej ochrony płynów – staje się znacznie bardziej podatny na urazy. To nie ring ich zabija – to walka z wagą.

To właśnie dramatyczne cięcia wagi były tłem dla wielu tragedii w historii sportów walki. Kilka godzn po ważeniu – zawodnik wygląda świetnie. Ale jego organizm wciąż jest w stanie wewnętrznej katastrofy. A potem przychodzi walka.

Śmierć jako chwała?

Dla niektórych wojowników śmierć na ringu to forma nieśmiertelności. Ich nazwisko staje się symbolem poświęcenia. W świecie, gdzie wszystko bywa na sprzedaż, bezinteresowna ofiara – nawet własnego życia – brzmi jak coś większego niż sport. Brzmi jak mit.

Ale czy naprawdę powinniśmy romantyzować śmierć w ringu? Czy to poświęcenie, czy raczej tragedia, której można było uniknąć? Współczesna medycyna sportowa i federacje coraz mocniej dbają o bezpieczeństwo zawodników. Lepsze rękawice, ostrzejsze kontrole, szybkie interwencje medyczne. Ale na końcu i tak zawsze zostaje człowiek – i jego wybór.

Na końcu zostaje milczenie

Śmierć w ringu to nie metafora. To realne zagrożenie, które wisi nad każdym wojownikiem. Ale dla nich – to też część gry. Najwyższa stawka. I chociaż dla nas może to brzmieć irracjonalnie, dla nich to często najczystsza forma prawdy. Niektórzy wybierają to świadomie – tak jak wybiera się przeznaczenie.

A może właśnie to czyni ich bohaterami naszych czasów – niepokornych, gotowych umrzeć, by żyć naprawdę.


Autor Cezary Poray-Królikowski
Źródło -
Data dodania 27.04.2025
Aktualizacja -
Kopiuj link
NEWSLETTER
Zapisując się na nasz newsletter akceptujesz Regulamin i Politykę prywatności
KOMENTARZE (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Administratorem Twoich danych osobowych jest CKM.PL, który przetwarza je w celu realizacji umowy – regulaminu zamieszczania komentarzy (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. b RODO). Masz prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania – szczegóły i sposób realizacji tych praw znajdziesz w polityce prywatności. Serwis chroniony jest przez reCAPTCHA – obowiązuje Polityka prywatności Google i Warunki korzystania z usługi.