Parawaning – polska specjalność narodowa. Skąd to się wzieło?
Są rzeczy, które zrozumie tylko Polak. Znachor, pierogi i tak dalej… Ale jeśli gdzieś trzeba by szukać prawdziwego symbolu nadwiślańskiej wakacyjnej duszy, to bez wątpienia jest to… parawan. Nie kajak, nie dmuchany flaming, nie termos z rosołem. Parawan – dumnie wbity w piasek, z materiałem łopoczącym na wietrze niczym sztandar niepodległości.

Strefa interesów
Nad Bałtykiem nie ma żartów. Kto rano wstaje, ten parawanuje. Miejsca na plaży nie zdobywa się przypadkiem – to walka o terytorium, o strefę wpływów, o odrobinę prywatności w publicznym brodziku. I tu właśnie wkracza nasz bohater. Niby kawałek materiału na patykach, a jednak narzędzie walki klasowej między wcześnie a późno przybyłymi, między „Januszami” a „instagramerkami”, między rodziną z dziećmi a grupą maturzystów, która przyszła tylko się poopalać i wypić piwko.
Dlaczego akurat parawan?
W teorii – chroni od wiatru. W praktyce – od całego świata. To jak postawienie niewidzialnej ściany z hasłem: „to jest mój kawałek piasku, proszę nie deptać”. I choć turyści z Niemiec, Szwecji czy Czech patrzą na to z mieszaniną zdumienia i lekkiej trwogi, my wiemy swoje. To nie jest tylko ochrona przed podmuchem – to przedłużenie naszego mieszkania na urlopie. Tu są nasze krzesła, nasze parówki w termosie, nasze dzieci robiące babki z piasku i nasz spokój. Reszta to tło.

Parawan jako zjawisko społeczne
To nie jest przypadek, że nigdzie na świecie nie zobaczysz tylu parawanów co w Polsce. U Niemców – ręcznik i basta. We Włoszech – parasol i dobra kawa. U nas? Parawan, cztery metry sznurka, dwa wiaderka i koc z napisem „Krynica Morska 2003”. To nasze. To swojskie. I może trochę śmieszne, ale czy nie właśnie takie są najlepsze tradycje?
Parawan to też lustro naszych narodowych cech – pragniemy trochę przestrzeni tylko dla siebie, ale wciąż obok innych. Nie jesteśmy samotnikami, ale nie lubimy, gdy ktoś zagląda nam w parówkę.
Fenomen z potencjałem?
Niektórzy próbują z tego żartować, inni robią na tym biznes. Na Allegro roi się od ofert „ekskluzywnych parawanów plażowych” – z uchwytem na telefon, z nadrukiem marmuru, z filtrem UV. Bo skoro już mamy swoją specjalność narodową, to czemu nie wynieść jej na wyższy poziom? Może zamiast wstydzić się parawaningu, powinniśmy go eksportować? Skoro Japonia sprzedała światu sushi, a Francuzi bagietkę, my dajmy Europie parawan i święty spokój.
I co z tego?
Na koniec – nie oszukujmy się. Każdy z nas choć raz był w teamie parawan. Albo przynajmniej go zazdrościł. Może to dziwna miłość, ale szczera. Bo parawan to nie tylko wakacyjny rekwizyt. To symbol wakacji w Polsce, taki sam jak oscypek w Zakopanem i kebab po imprezie. I choć czasem śmiejemy się z siebie nawzajem, to warto pamiętać, że właśnie te małe absurdy budują naszą tożsamość.
Więc jeśli tego lata znowu zobaczysz las parawanów ciągnący się po horyzont, nie zrzędź. Wbij swój. I rozkoszuj się ciszą za materiałową barykadą.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Policjantka pod kołdrą członka gangu kiboli? Usłyszała prokuratorskie zarzuty

Rozbito największą fabrykę fałszywych leków w Polsce. Wśród zatrzymanych żołnierz ŻW i dwóch policjantów

Kolejny drogowy patostreamer na ulicach stolicy

Para nagrywała filmy pornograficzne na ulicach Gorzowa Wielkopolskiego. Mieszkańcy są oburzeni

25 napastników napadło na jubilera. Ucieczkę utrudniły im automatycznie zamykające się drzwi [WIDEO]