Szukaj

FELIETONY Bimbanie w standardzie

Bimbanie w standardzie

Adam Kornacki
30.06.2025
Kopiuj link

Czym do tej pory kierowaliśmy się wybierając nowy samochód? Zwracaliśmy uwagę na design. Analizowaliśmy tabele z danymi technicznymi i porównywaliśmy je z konkurencją. Moc, osiągi, zużycie paliwa. Śledziliśmy cenniki, wypatrując jak najlepszych promocji, negocjowaliśmy rabaty. Od pewnego czasu jest nowe kryterium - samochód powinien nas jak najmniej wkurzać w codziennej eksploatacji.

050618_EDIFICE_43030

Czasy się zmieniły – teraz auto ma być… mniej irytujące

Łatwo już było. Rano, po wyjściu z domu, otwieraliśmy pilotem samochód, wsiadaliśmy za kierownicę, przekręcaliśmy kluczyk w stacyjce i można było jechać. W drodze do pracy czas umilała nam ulubiona stacja radiowa lub kaseta/płyta z muzyką. Jedynymi ostrzeżeniami, jakie do nas docierały, były te z radiowych wiadomości dla kierowców, o ile taką funkcję uruchomiliśmy sobie wcześniej w pokładowym radioodtwarzaczu.

 

Minęły lata. Samochody są coraz bardziej nowoczesne. W założeniu swoich konstruktorów, ale też - a może przede wszystkim - politycznych decydentów mają być coraz bezpieczniejsze dla tych, których przewożą oraz dla wszystkich innych użytkowników drogi. Trudno z takim założeniem dyskutować - jest słuszne.

 

Liczba systemów bezpieczeństwa, w które wyposażony jest współczesny samochód jest imponująca. Rozszyfrować ich nazwy z pamięci umieją nieliczni (większość producentów stosuje swoje autorskie). W 2025 roku każdy nowy samochód sprzedany w Unii Europejskiej musi mieć na pokładzie m.in. inteligentnego asystenta prędkości (ISA), system wykrywania zmęczenia kierowcy oraz system utrzymywania na pasie ruchu. Do tego dochodzą dobrze znane od wielu lat ABS i ESP. Oczywiście to tylko część systemów, które stoją na straży szeroko pojętego bezpieczeństwa. Warto do nich dodać standardowy w większości aut układ ostrzegania przed kolizją podczas jazdy do przodu i do tyłu, asystenta świateł, etc.

Gdy system wie lepiej (choć się myli)

Nie wiem ilu zwolenników krzewienia bezpieczeństwa na drogach rocznie objeżdża ponad 100 nowych samochodów, ale ja tak. Nie minę się z prawdą, jak powiem, że jazda 2/3 z nich przez wspomniane wyżej układy staje się koszmarem. Jedziesz i ciągle coś bimba, pika, brzęczy. Ostrzeżeń jest tyle, że nawet nie wiesz, czego dotyczą. Jedno z drugim nie ma związku. Wszystkie razem wzięte nie mają też żadnego związku z aktualną sytuacją na drodze. Konkretne przykłady? Proszę bardzo. Na głównej nitce autostrady A1 w okolicach Gliwic, do których regularnie jeżdżę, systemy ISA czytają znaki ograniczeń prędkości z drogi wjazdowej, na której jest ograniczenie do 60 km/h. W warszawskim Wawrze, gdzie mieszkam i gdzie na większości dróg jest ograniczenie do 50 km/h, regularnie jestem informowany o tym, że mam jechać 30 km/h. Podobnie na Grochowie, gdzie ostatnio w czasie jazdy po osiedlu Mitsubishi Outlander uparcie twierdziło, że obowiązuje na nim ograniczenie do 5 km/h, co oczywiście jest bzdurą. Nie znam auta, w którym system ISA działałby dobrze. Asystenci utrzymania na pasie ruchu zazwyczaj działają prawidłowo na drogach o wyraźnym i widocznym oznakowaniu poziomym.

 

Najlepiej też, gdy jest dobra pogoda i nie pada deszcz. Pamiętajmy wszakże, że w Polsce nie brakuje dróg gorszej kategorii, bardzo wąskich, gdzie oznakowanie poziome jest nieczytelne lub nie ma go wcale. Co wtedy? Lepiej mocno, dwiema rękami trzymać kierownicę, bo zagubiony układ potrafi nią szarpnąć w lewo tak mocno, że obcierka o auto jadące z przeciwka murowana. Systemy zapobiegające najechaniu na przeszkodę w niektórych autach nie pozwalają na zaparkowanie tyłem np. w wysokiej trawie lub blisko żywopłotu. Samochód odcina bieg wsteczny, włącza hamulec ręczny, nie pozwalając na dalsze manewry. Oczywiście wszystko przy akompaniamencie stosownego alarmu akustycznego. To jeszcze pół biedy. Gorzej bywa przy wymijaniu przeszkód na drodze, gdy radar uzna, że kolizja jest nieunikniona i trzeba wdrożyć hamowanie awaryjne. W najmniej oczekiwanym momencie. Regularnie systemy monitorujące skupienie kierowcy podnoszą alarm, gdy zerkam w prawo na mapę nawigacji wyświetlaną na ekranie centralnym. Przecież do licha to jest element samochodu! Tego samego, który zabrania mi na nią spoglądać!

Codzienna walka z elektroniką

Powiecie teraz - panie Adamie, ale przecież to wszystko można wyłączyć! I macie rację. Tyle tylko, że trzeba to robić przy każdym uruchamianiu auta. A więc procedura rozpoczęcia jazdy przypomina przygotowanie samolotu do lotu za Atlantyk. Siedzisz i klikasz, przechodząc punkt po punkcie przez całą checklistę. I tak w kółko, za każdym razem. Chwała tym, którzy zrobili to tak, by maksymalnie uprościć wspomniane czynności. Dobrze rozwiązane jest to np. w Renault i Maździe, gdzie po lewej stronie kierownicy jest przycisk dezaktywujący wszystkie akustyczne alarmy. Niestety, wielu producentów wymaga, by za każdym razem mozolnie przeklikiwać się przez rozbudowane menu systemu pokładowego co trwa i wywołuje doskonale rozumianą przeze mnie irytację.

 

Tworzymy coraz bardziej komfortowe i lepiej wyciszone samochody, które nas coraz bardziej denerwują i atakują rozmaitymi ostrzeżeniami. Czy to wszystko służy bezpieczeństwu? Mam poważne wątpliwości. Radzę zatem, by przy jeździe próbnej przed zakupem zwrócić uwagę jak bardzo agresywne są wszystkie alarmy ostrzeżeń i zapytać sprzedawcy jak łatwo je wyłączyć. Zapewniam, że nie pożałujecie.

Źródło -
Data dodania 30.06.2025
Aktualizacja 14.07.2025
Kopiuj link
NEWSLETTER
Zapisując się na nasz newsletter akceptujesz Regulamin i Politykę prywatności
KOMENTARZE (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Administratorem Twoich danych osobowych jest CKM.PL, który przetwarza je w celu realizacji umowy – regulaminu zamieszczania komentarzy (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. b RODO). Masz prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania – szczegóły i sposób realizacji tych praw znajdziesz w polityce prywatności. Serwis chroniony jest przez reCAPTCHA – obowiązuje Polityka prywatności Google i Warunki korzystania z usługi.