Szukaj

LIFESTYLE Smarzowski stworzy najdroższy film w historii Polski. Czy nasza kinoepika wstaje z kolan?

Smarzowski stworzy najdroższy film w historii Polski. Czy nasza kinoepika wstaje z kolan?

Cezary Poray-Królikowski
06.05.2025
Kopiuj link
Gdy Wojciech Smarzowski bierze się za nowy film, wiadomo jedno: nie będzie lekko, nie będzie płasko i nie będzie... tanio. Tym razem jednak reżyser postanowił pójść jeszcze dalej. Nie tylko artystycznie – ale też budżetowo. Nadciąga film, który ma być jak rzeźba z żelaza: monumentalny, surowy i niemożliwy do zignorowania. Film o Słowianach. I wszystko wskazuje na to, że będzie to najdroższa produkcja w historii polskiego kina.
akpa20220914-47fpff-sr-jk-0324-32929f8c8913b49fed2499380f33182a_6167ea

Wojciech Smarzowski źródło - <akpa.pl> 

Smarzowski i pieniądze – połączenie… ekscytujące

Znamy Smarzowskiego. Świetny twórca, który nie boi się wsadzać kija w mrowisko i potem jeszcze je podpalić. "Kler", "Dom zły", "Wesele" – każdy jego film to emocjonalna bomba, od której nie da się oderwać wzroku. Mimo, że do kin nie wszedł jeszcze jego najnowszy film, już teraz bierze się do pracy nad kolejnym. Produkcja o Słowianach, współtworzona przez firmę Lucky Bob z Bydgoszczy, ma być rekordowo droga. Choć dokładna kwota nie została ujawniona, producent mówi wprost: „To będzie najdroższy film w historii polskiego kina.” Przebije "Ogniem i mieczem"? Przebije „Quo Vadis”? Przebije własnego „Kler-a”, który zainkasował fortunę i ściągnął do kin ponad 5 milionów widzów?

Wszystko na to wskazuje.

Słowiańska epopeja z rozmachem – ponad trzy godziny oglądania

Nie wiadomo jeszcze, kto zagra. Nie znamy konkretnej daty premiery. Ale wiemy, że scenariusz jest gotowy, a Smarzowski – jak to Smarzowski – nie planuje bawić się w folklor z cepeliowskim kolorem. Będzie surowo, będzie rytualnie, będzie... słowiańsko.

Produkcja ma trwać ponad trzy godziny i opowiadać o dawnych obrzędach, zwyczajach i mitologii naszych przodków. Szykuje się coś między „Valhallą Rising” a „Apocalypto”? Może. A może Smarzowski zaserwuje coś, czego jeszcze w polskim kinie nie było: słowiański epos w duchu brutalnego realizmu. Coś takiego chętnie bym zobaczył.

Brzmi jak kino historyczne? Niekoniecznie. Smarzowski nie robi filmów „ku pokrzepieniu serc”. Jeśli będzie mitologia – to taka, która boli. Jeśli historia – to z ropiejącym wnętrzem. Jeśli bohaterowie – to tacy, którym bliżej do człowieka niż do pomnika. Przynajmniej tak to widze.

Dlaczego ten film może zmienić zasady gry?

Bo polskie kino, z całym szacunkiem, rzadko porywa się na coś większego niż ekranizacja szkolnej lektury. Budżety są skromne, a odwaga twórcza często chowa się za bezpiecznym humorem albo dramatem obyczajowym z depresją w tle.

Tymczasem tu mamy coś zupełnie innego: film oparty na naszych korzeniach, ale z ambicją, by wyglądać światowo. Epicki rozmach, kilkugodzinny metraż, ciężka scenografia inspirowana autentycznymi wierzeniami i rytuałami. To może być polska odpowiedź na "Gladiatora" Ridleya Scotta – tylko z mniej złota, a więcej błota.

Jeśli się uda – Smarzowski otworzy nową ścieżkę. Pokaże, że można robić ambitne kino z wielkim budżetem bez kompromisów, bez wygładzania i bez robienia „pod publiczkę”. Jeśli się nie uda – przynajmniej spróbował. I za to już należy mu się szacunek.

A za kulisami – Bydgoszcz i Lucky Bob. Czyli kto naprawdę pcha ten wóz

Nie można zapominać o tych, którzy ten projekt finansują i logistycznie trzymają w ryzach. Lucky Bob – firma z Bydgoszczy (czy to nie cudowne, że najdroższy film w Polsce powstaje z dala od warszawskich biur?) – już wcześniej współpracowała ze Smarzowskim przy „Klerze” i „Weselu”. Tym razem jednak stawiają wszystko na jedną kartę. Rozmowy z Canal+ i Warner Bros. mają dopiąć budżet, który – jak się nieoficjalnie mówi – może przekroczyć wszystko, co dotąd widzieliśmy w polskiej kinematografii.

I co ciekawe – Lucky Bob to nie filmowi „bohaterowie z łapanki”. W ekipie producentów jest Janusz Hetman, człowiek, który pracował z Davidem Lynchem i Peterem Weirem. Ludzie, którzy wiedzą, co to znaczy kino z najwyższej półki.

Słowianie w wersji Smarzowskiego – mit czy milowy krok?

W dobie superprodukcji Marvela, widowisk Netfliksa i coraz bardziej nijakich blockbusterów, Smarzowski może – paradoksalnie – ugrać najwięcej właśnie tym, że zrobi coś zupełnie innego. Kino osobne. Gęste. Rytualne. Mocne.

Czy widzowie to kupią? Może nie wszyscy. Ale jeśli choć połowa tych, którzy poszli na „Kler”, kupi bilet – sukces gwarantowany. A jeśli jeszcze dorzuci się światowy dystrybutor – kto wie, może to właśnie słowiańska dzikość zawędruje na zagraniczne ekrany?



Autor Cezary Poray-Królikowski
Źródło -
Data dodania 06.05.2025
Aktualizacja -
Kopiuj link
NEWSLETTER
Zapisując się na nasz newsletter akceptujesz Regulamin i Politykę prywatności
KOMENTARZE (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Administratorem Twoich danych osobowych jest CKM.PL, który przetwarza je w celu realizacji umowy – regulaminu zamieszczania komentarzy (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. b RODO). Masz prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania – szczegóły i sposób realizacji tych praw znajdziesz w polityce prywatności. Serwis chroniony jest przez reCAPTCHA – obowiązuje Polityka prywatności Google i Warunki korzystania z usługi.