Rosyjski polityk zagłosował 11 razy. Problem w tym, że od godziny już nie żył
W rosyjskiej polityce czas płynie inaczej, a niektórzy deputowani zdają się wyprzedzać jego bieg. Albo… zostają z nim na zawsze. Tak przynajmniej wynika z wydarzeń, które miały miejsce 22 lipca w Dumie Państwowej — rosyjskim parlamencie — gdzie Michaił Tarasenko, poseł partii Jedna Rosja, głosował 11 razy. I nie byłoby w tym nic szczególnie zaskakującego, gdyby nie jeden drobny szczegół: Tarasenko tego dnia… zmarł.

Michaił Tarasenko
Demokracja automatyczna
Zgodnie z oficjalnymi informacjami, ostatnie głosowanie zarejestrowane na jego nazwisku odbyło się około godziny przed ogłoszeniem jego śmierci podczas tej samej sesji plenarnej. Na papierze – pełnoprawny udział w procesie legislacyjnym. W rzeczywistości – cisza, być może już wtedy wieczna.
W protokołach z obrad znajdziemy, że poseł (czy raczej jego karta do głosowania) poparł m.in. ustawę o wypowiedzeniu Konwencji Ramsarskiej o ochronie obszarów podmokłych oraz projekt umożliwiający wdowom po poległych żołnierzach dalsze korzystanie z ich pojazdów – do czasu uregulowania spadku. Humanitarne gesty, powiedzieliby niektórzy. Problem w tym, że deputowany mógł już wtedy nie żyć.
Co ciekawe – w głosowaniu nad ustawą o karach za wyszukiwanie w internecie „materiałów ekstremistycznych” Tarasenko już nie uczestniczył. Jak relacjonuje rosyjski oddział BBC, wiadomość o jego śmierci dotarła do sali obrad tuż przed trzecim czytaniem. W efekcie – cisza na tablicy wyników, być może po raz pierwszy od 11 głosowań.
Przewodniczący Dumy, Wiaczesław Wołodin, ogłosił śmierć kolegi chwilę później, nadając sprawie nieco bardziej ludzki, choć nie mniej surrealistyczny wymiar.
Głosowanie zza światów – systemowy błąd czy polityczna rutyna?
Choć może to brzmieć jak ponury żart lub makabryczna pomyłka, sprawa ujawnia coś więcej niż tylko nieprawidłowości w procedurach. To obraz systemu, w którym posłowie nierzadko głosują nie osobiście, ale za pośrednictwem swoich kart — pozostawionych kolegom, asystentom, czy… w czytniku. „Przestrzeganie wymogu osobistego głosowania jest obowiązkowe” — głosi regulamin rosyjskiej Dumy. Jednak rzeczywistość, jak zwykle, idzie własną drogą.
Tarasenko nie jest pierwszym ani ostatnim przykładem „martwego ducha obecnego w systemie”. W rosyjskiej polityce często mówi się o fasadowości, o dekoracyjnych strukturach demokracji. Tutaj mamy jej wyjątkowo dosłowną metaforę: duch posła głosuje dalej, choć jego ciało już nie żyje.
Cisza po głosie
Nie chodzi tylko o absurd. W tle tej historii pobrzmiewa pytanie o sens parlamentaryzmu, jeśli nawet fizyczna obecność nie jest wymagana do wywierania wpływu. Kiedy system pozwala, by głos oddał ktoś, kto nie żyje — czy naprawdę wiemy, kto rządzi?
Rosyjska Duma być może nieświadomie napisała jeden z bardziej symbolicznych rozdziałów współczesnej polityki: o automatyzmie, o braku kontroli, o głosowaniu „z przyzwyczajenia”. A może o tym, że w niektórych systemach nawet śmierć nie zwalnia z obowiązku służby. W końcu „Jedna Rosja” nie znosi próżni. Nawet tej ostatecznej.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

46. urodziny Testovirona. Co wiemy o tej legendzie internetu?

Ranking animacji dla dorosłych. Nie pokazuj tego dzieciom!

Tede dissuje Mesa: „Bawimy się na twojej stypie, Typie”. Starcie dwóch warszawskich weteranów!

Rodzina Tupaca wypaliła jego prochy w jointcie. Zapłacili za to milion dolarów

Wrocławska restauracja wprowadziła dopłatę za klimatyzację. Ile należy się za taki luksus?