Szukaj

LIFESTYLE EA FC 26 – stara FIFA w nowym dresie [RECENZJA]

EA FC 26 – stara FIFA w nowym dresie [RECENZJA]

Cezary Królikowski
24.09.2025
Kopiuj link

EA FC 26, pełna sprzeczności odsłona serii – z dynamicznym atakiem, trudniejszą manualną obroną i wiecznie frustrującym, ale wciągającym Ultimate Team. Sprawdźcie sami!

EA-FC-26-Zlatan

EA FC 26 naszymi oczami…

No to mamy kolejną odsłonę. EA Sports FC 26. Oficjalnie: „następca FIFY”. W praktyce? Ten sam kebab, tylko w nowym opakowaniu. Gramy dalej, a seria wciąż żyje na tych samych fundamentach – piłka, dwie drużyny i emocje, które kończą się tym, że albo tańczysz zwycięskiego moonwalka po pokoju, albo masz ochotę wyrzucić pada za okno.

Owszem, jest parę zmian. EA udaje, że stara się pogodzić dwa światy: szybkie, lekkie, arcade’owe granie – i to bardziej symulacyjne, dla ludzi, którzy lubią posiedzieć nad taktyką. Tylko że my, starzy wyjadacze, i tak wiemy, że najważniejsze pytanie brzmi: czy da się dalej krzyczeć do telewizora tak samo głośno, jak w zeszłym roku?

Obrona, czyli koniec autopilota

Tu dochodzimy do największej bomby. W EA Sports FC 26 obrona jest znacznie bardziej manualna niż w poprzednich odsłonach. Skończyły się czasy, gdy sztuczna inteligencja robiła robotę za nas – wystarczyło tylko lekko przytrzymać guzik, a komputer sam przepychał napastnika i odbierał mu piłkę. Teraz trzeba się naprawdę napocić. Pilnować pozycji, wchodzić w odbiór w dobrym momencie, czytać grę tak, jakbyś był trenerem, a nie tylko klikaczem.

I właśnie ta zmiana mocno podzieliła graczy. Jedni płaczą, że obrońcy stali się bezużyteczni, a mecze zamieniły się w festiwal bramek i nudne 5:4. Drudzy mówią: „wreszcie!”, bo teraz faktycznie liczy się skill, a nie to, jak bardzo pomoże ci AI. Ja jestem gdzieś po środku – niby fajnie, że trzeba ogarniać, ale jak po raz kolejny mój obrońca patrzy się w piłkę jak w UFO, a rywal wjeżdża do bramki jak na autostradzie, to ręce opadają.

 

Ultimate – czyli płacisz więcej, żeby szybciej się denerwować

EA dobrze wie, jak doić graczy. Wersja Ultimate to klasyka – płacisz 25% więcej i co dostajesz? Tydzień wcześniejszego dostępu, paczkę FC Points w ratach, przepustkę premium i iluzję, że masz przewagę nad innymi. To taki „pakiet VIP” dla desperatów. I tak, też go kupiłem. I tak, też tego żałuję. Ale człowiek zawsze znajdzie wymówkę – bo tydzień wcześniej, bo może wpadnie jakaś kozacka karta, bo nie będę gorszy od kolegów. A potem i tak kończysz wściekły, bo w pierwszej paczce masz srebrną kartę z ligi belgijskiej.

Kanapa kontra piekło Ultimate Team w FC 26

Nie ma co ukrywać – są dwa sposoby grania. Pierwszy to tryb kanapowy. Meczyk ze znajomymi, chipsy, piwo, wyzwiska rzucane dla sportu. To jest ta FIFA, w której wszyscy czujemy się jak mistrzowie świata – do momentu, aż ktoś wybije piłkę w aut i zacznie się kłótnia o to, czy „to wina pada”.

Drugi tryb to Ultimate Team, czyli piekło na ziemi. Tu nie ma litości. Tutaj rodzą się „spoceńcy” – goście, którzy już pierwszego dnia odpalają grę i nie wychodzą z pokoju przez tydzień. Grają tak, jakby od wyniku zależała ich renta. Tryhardują, płaczą, krzyczą, katują pady. To przez ten tryb rozwaliłem w życiu kilka kontrolerów i mam wrażenie, że nie jestem sam.

 

EA-FC-26-gameplay1

Atak na sterydach

Co do samej gry – ofensywa dostała turbo. Piłkarze są szybsi, zwinniejsi, nawet przeciętniacy nagle potrafią dryblować tak, jakby oglądali tutorial Ronaldinho. Efekt? Mecze są widowiskowe, gole wpadają jeden za drugim, a człowiek czuje się jak w highlightach z YouTube. Tyle że z drugiej strony – obrona naprawdę boli, bo balans przesunął się mocno w stronę ataku.

Na plus – EA ogarnęło premierę. W porównaniu do EA FC 25, które na starcie było jedną wielką kolekcją bugów, teraz jest spokojniej. Ale cudów nie ma – glitchów i błędów dalej nie brakuje.

Podsumowanie


EA Sports FC 26 to gra, która nie odkrywa Ameryki na nowo. Nadal jest to ta sama FIFA, tylko w nowym ubranku i z paroma świeżymi trikami. Obrona wymaga teraz faktycznego myślenia, a nie tylko wciskania guzika. Atak jest bardziej efektowny niż kiedykolwiek. Ultimate Team wciąż wciąga jak hazard, a jednocześnie doprowadza do białej gorączki.

I tak jak co roku – narzekamy, śmiejemy się, że EA doi nas z kasy, a potem… i tak siadamy do gry. Bo niezależnie od zmian, frustracji i rozwalonych padów, to wciąż najlepszy symulator emocji, jaki mamy w domu.

 

Źródło -
Data dodania 24.09.2025
Aktualizacja -
Kopiuj link
NEWSLETTER
Zapisując się na nasz newsletter akceptujesz Regulamin i Politykę prywatności
KOMENTARZE (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Administratorem Twoich danych osobowych jest CKM.PL, który przetwarza je w celu realizacji umowy – regulaminu zamieszczania komentarzy (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. b RODO). Masz prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania – szczegóły i sposób realizacji tych praw znajdziesz w polityce prywatności. Serwis chroniony jest przez reCAPTCHA – obowiązuje Polityka prywatności Google i Warunki korzystania z usługi.