Szukaj

TECH Korzystanie z toalety w kosmosie - od generała Hermaszewskiego do Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego

Korzystanie z toalety w kosmosie - od generała Hermaszewskiego do Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego

CKM
15.07.2025
Kopiuj link

Sławosz Uznański - Wiśniewski wcale nie wskakiwał pod strumień ciepłej wody po każdym dniu badań. Życie na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej to walka o czystość przy pomocy mokrych chusteczek i mikrograwitacji, która i tak zbiera wszystko do recyclingu. Sprawdźmy, jak to zmieniało się przez lata.

Gv1vOReWYAAREz-

fot. Nichole “Vapor” Ayers / X

Łazienka w kosmosie to nie relaks

W mikrograwitacji nie ma kranów ani słuchawek prysznicowych – zamiast tego astronauci mają wilgotne chusteczki. Mycie włosów? Szampon bez wody i suchy ręcznik. Łazienka to mini toaletka z układem ssącym. Odpady są wciągane wentylatorem i osobno składowane. Co ciekawe część z nich natychmiast trafia do recyklingu. Możemy zgadywać, że to właśnie mocz staje się wodą pitną i podobno nie czuć tego podczas picia. Dlatego szacun dla technologii NASA.

Od woreczka do high-tech – jak załatwiano się za Gagarina i Hermaszewskiego?

Kiedy Jurij Gagarin jako pierwszy człowiek leciał w kosmos w 1961 roku, nie miał nawet toalety. W kapsule Wostok 1 nie przewidziano miejsca na takie „luksusy”. Na wszelki wypadek dostał specjalny worek sanitarno-higieniczny, ale – jak potem sam przyznał – w ogóle z niego nie skorzystał. Lot był krótki, a i stres zrobił swoje. 

Za to Mirosław Hermaszewski w 1978 roku miał już nieco łatwiej. Lecąc Sojuzem 30 i przebywając na pokładzie stacji Salut 6, korzystał z próżniowej toalety – takiej w wersji kosmicznej. Do dyspozycji: osobne lejki do sikania, specjalne pasy do przypięcia się w trakcie większej potrzeby i rura z wentylatorem, która wszystko zasysała. Brzmi jak przygoda? Trochę tak. Ale i tak było lepiej niż u Gagarina.

A potem pojawiła się stacja Mir i pomysł na prysznic. Problem w tym, że cały rytuał trwał ponad godzinę, system się zapychał, a astronauci kręcili nosem. W efekcie z prysznica zrezygnowano. Wróciły sprawdzone metody: mokre chusteczki, trochę żelu bez spłukiwania i odrobina cierpliwości.

Kosmos to nie spa – ale i tak jest lepiej niż kiedyś

Nie oszukujmy się – życie na orbicie nadal nie przypomina wizyty w hotelu z widokiem na ocean. Ale w porównaniu do czasów Gagarina czy pierwszych załóg stacji Mir, dzisiejsi astronauci mogą mówić o czymś w rodzaju względnego komfortu. Mokre chusteczki, szampony bez wody, lejek do moczu i system odsysający odpady – to nie brzmi luksusowo, ale przynajmniej nikt już nie siedzi w foliowym namiocie, który po dwóch kąpielach zamienia się w koszmar.

Sławosz Uznański - Wiśniewski raczej nie musi się martwić, że jego próba umycia głowy sparaliżuje połowę stacji. W przeciwieństwie do załogi Miru, która miała do dyspozycji słynny „prysznic Bania”, tyle że ten system szybko się zatykał i ostatecznie został wycofany. Współczesna higiena w kosmosie jest skromna, ale przewidywalna. Można ją w niektórych aspektach porównać do tego, z czym mierzą się himalaiści. Chociaż im podczas załatwiania potrzeb fizjologicznych nie przeszkadza brak grawitacji, tylko skrajne temperatury.

 

Autor CKM
Źródło NASA
Data dodania 15.07.2025
Aktualizacja 16.07.2025
Kopiuj link
NEWSLETTER
Zapisując się na nasz newsletter akceptujesz Regulamin i Politykę prywatności
KOMENTARZE (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Administratorem Twoich danych osobowych jest CKM.PL, który przetwarza je w celu realizacji umowy – regulaminu zamieszczania komentarzy (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. b RODO). Masz prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania – szczegóły i sposób realizacji tych praw znajdziesz w polityce prywatności. Serwis chroniony jest przez reCAPTCHA – obowiązuje Polityka prywatności Google i Warunki korzystania z usługi.