Skończyły się lata wstydu w polskiej piłce klubowej. I fajnie
Odkąd tylko pamiętam bałem się meczów polskich klubów na tym etapie rozgrywek. W zasadzie na każdym etapie. Bywały przebłyski jak Lech z pamiętnym Juventusem i City, czy Legia w LM, ale najczęściej to blamaż gonił blamaż. Kiedyś się bałem ale okazało się, że już nie muszę…

Now sukces is my best friend
Jeszcze niedawno – dosłownie pięć, sześć lat temu – każdy letni czwartek kojarzył się polskiemu kibicowi nie z grą w Europie, ale z kolejną kompromitacją. Klęska z mistrzem Luksemburga? Było. Karne z klubem ze Słowacji? Też. Żenujące odpadnięcie z klubem z Mołdawii czy Azerbejdżanu? Jak najbardziej. Wulgarne określenie „Eurowpie***” weszło do piłkarskiego słownika jako określenie regularnego rozczarowania, jakie fundowały nam polskie kluby.
Ale dziś? Mamy kompletną zmianę nastroju. Po latach płaczu, łez, ironii i frustracji, polskie zespoły wreszcie zaczęły coś w tej Europie grać. I nie chodzi tylko o to, że wygrywają z kimś na papierze dużo słabszym, ale że wygrywają, punktują i – co najważniejsze – awansują.
Bójcie się nas
Czy pomogło w tym utworzenie Ligi Konferencji Europy? Na pewno. To rozgrywki stworzone z myślą o ligach środka i dołu rankingu UEFA. Ale czy to powód, by umniejszać naszym? Nie. Bo przecież rywale też tam są. Litwini, Łotysze, Estończycy, Islandczycy – oni nie zniknęli. To z nimi przez lata przegrywaliśmy. Teraz? Teraz już nie przegrywamy.
Polski blitzkrieg w eliminacjach
Oto bilans pierwszych dwumeczów polskich drużyn w sezonie 2025/26:
- Lech Poznań – Breidablik (Islandia): 8:1
- Raków Częstochowa – MŠK Žilina (Słowacja): 6:1
- Jagiellonia Białystok – FK Novi Pazar (Serbia): 5:2
- Legia Warszawa – Baník Ostrawa (Czechy): 4:3
Cztery zespoły, cztery awanse, osiem meczów – siedem zwycięstw. Polskie kluby zdobyły 23 bramki, straciły tylko 7.
Od 30. do 13. miejsca – skok jak z trampoliny
Jeszcze w 2019 roku Ekstraklasa była na 30. miejscu w rankingu lig UEFA. Dziś – 13. miejsce, wyprzedzamy m.in. Belgię, Szwajcarię czy Grecję, a do 12. Norwegii nie brakuje nam wcale aż tak dużo.
Ten awans nie wydarzył się sam. To efekt kilku sezonów, w których Lech, Legia i Jagiellonia pokazali, że europejskie puchary to już nie są dla nas wakacje z porażką w tle.
- 2022/23 – Lech Poznań: ćwierćfinał Ligi Konferencji, świetna kampania zakończona dwumeczem z Fiorentiną.
- 2024/25 – Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok: oba kluby dotarły do ćwierćfinału, grając z europejskimi gigantami. Legia przegrała z Chelsea, Jagiellonia uległa Realowi Betis – czyli późniejszym finalistom rozgrywek.
Nie ma wstydu. Jest powód do dumy. Bo to już nie są heroiczne mecze z Midtjylland czy próbne potyczki z Karabachem. To regularna gra z klubami z topowych lig i umiejętność nawiązywania walki.
Czego sobie życzymy? Bynajmniej nie samej obecności…
Życzymy sobie aby Legia znów zagrała w Lidze Europy, a kibice tworzyli jedne z piękniejszych opraw na świecie. Aby Lecha znów obawiała się Fiorentina, a kibice podziwiali “Poznań” tak jak niegdyś kibice Manchesteru City. Żeby na Jagiellonii przyjezdni kibice z Europy nie raz musieli słuchać Zenka Martyniuka po bramkach Pululu. No i życzymy sobie Rakowa w formie mutant którego Marek Papszun niczym Napoleon poprowadzi wgłąb Europy. I to naprawdę nie są pragnienia z kosmosu. Fajne czasy aby żyć prawda? No dobra, przynajmniej jako fan polskiej Eksraklasy.
Pokolenie, które nie pamięta kompromitacji?
Mam gorącą nadzieje, że za 5-10 lat, 20-letni kibic nie będzie pamiętał, że był taki czas, gdy odpadaliśmy z klubami z Kazachstanu i Armenii. Dla niego Europa nie będzie frustracją – a stanie się normą. I będzie to największy dowód, że coś się naprawdę zmieniło.
Oczywiście – nie jesteśmy Anglią. Nie mamy pieniędzy, zaplecza i trenerów na poziomie top 5 lig świata. Ale jesteśmy dziś solidnym średniakiem, który nie robi z siebie pośmiewiska. Czas “eurowstydu” się skończył. I oby już nigdy nie wrócił.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Hulk Hogan nie żyje – świat żegna ikonę wrestlingu i popkultury

Usyk nokautuje Dubois w 5. rundzie i pieczętuje status legendy

Po nazwisku i po pysku - czyli jak Robert Ruchała wytłumaczył kolegom z oktagonu znaczenie swojego nazwiska

Mariusz Pudzianowski kończy karierę? Wszystko na to wskazuje

AI przewidziała, jak będzie wyglądała reprezentacja Polski na Mistrzostwach Świata 2030