Szukaj

SPORT “Ludzie odnajdują w boksie to co jest im naprawdę potrzebne”. Julian Szumowski - prezes Biznes Boxing Polska [WYWIAD]

“Ludzie odnajdują w boksie to co jest im naprawdę potrzebne”. Julian Szumowski - prezes Biznes Boxing Polska [WYWIAD]

Cezary Królikowski
12.10.2025
Kopiuj link

Przed wami szczera rozmowa z Julianem Szumowskim, prezesem Biznes Boxing Polska, czyli największej organizacji walk białych kołnierzyków w Polsce.

Kopia – Projekt bez nazwy-12

 

CKM: Jesteś pierwszą osobą która wprowadziła tzw. białe kołnierzyki do Polski. Dla wielu to było coś zupełnie nowego. “Cywile”  wchodzą sobie do ringu, dają sobie po mordzie i to w szczytnym celu. Opowiedz proszę o początkach BBP 

Julian Szumowski: Właśnie mija równo 10 lat od tej pierwszej gali. W październiku 2015 roku odbyła się pierwsza edycja w Poznaniu. Wtedy udało mi się namówić prezydenta Poznania, Jacka Jaśkowiaka — zresztą obecnego prezydenta, bo to już jego trzecia kadencja — do walki. Początkowo miał zmierzyć się z przeciwnikiem politycznym, który ostatecznie się wycofał, ale zastępstwo okazało się jeszcze lepsze, bo do ringu wszedł Darek Michalczewski. Udało się doprowadzić do pamiętnej, trzyrundowej walki, poprzedzonej licytacjami.

Na tamtej gali było zaledwie cztery walki lokalnych przedsiębiorców i ta jedna walka wieczoru. Dziś, po 10 latach działalności, za dwa–trzy tygodnie odbędzie się setna gala – tym razem w Gdańsku. Trzymamy się tradycji angażowania zawodowego pięsciarza w walce wieczoru. Tym razem będzie to Krzysztof „Diablo” Włodarczyk, podwójny mistrz świata, który zmierzy się nie z politykiem, ale z kimś, kto przynosi ludziom dużo radości – stand-uperem i komikiem, moim bratem Piotrkiem Szumowskim. Piotrek przeprowadził się z Warszawy do Gdańska niecałe półtora roku temu. Już raz u nas walczył, ale teraz bardzo poważnie podchodzi do treningów.

Każdej gali towarzyszy cel charytatywny? 

JS: Tak. Podczas gali w Gdańsku będziemy zbierać pieniądze na Fundację Brzostek Top Team, która w tej edycji wspiera onkologię dziecięcą w Gdańsku. Na pierwszej gali w Poznaniu wspieraliśmy kardiochirurgię dziecięcą. I to, z czego jestem najbardziej dumny – przez te 10 lat zebraliśmy łącznie 6 milionów złotych na różne fundacje. To ogromna kwota i ogromna liczba osób, które udało się w to zaangażować. Na pierwszej gali wzięło udział 10 zawodników, a łącznie, przez około 100 gal, szacuję, że przewinęło się przez nas 2,5 tysiąca zawodników.

 

Zrzut ekranu 2025-10-13 o 00.38.59

Piotr Szumowski /  facebook.com 

Z Piotrkiem Szumowskim poznałem się jakiś czas temu. Jest świetnym stand-uperem, ale na pierwszy rzut oka nie wygląda na zawodnika. Wiesz, o co mi chodzi?

JS: Tak, dokładnie wiem, o co chodzi.

Ale wiem też, że dobrze boksuje — widziałem jego sparingi.

JS: No właśnie. On ma trochę taki „syndrom Tysona Fury’ego” — szersze biodra, brak wielkiej muskulatury, niezbyt duża głowa… i to jest najgorszy przeciwnik, na jakiego można trafić. Bo łatwo go zlekceważyć, a jest bardzo niewygodny. Pamiętam, jak zaczynał dopiero treningi boksu i był mega zajarany. Ja miałem już za sobą wiele lat treningu, a szybko zauważyłem, że ma bardzo szybkie ręce i świetnie pracuje na nogach. Kiedy zrobiliśmy pierwsze sparingi, zorientowałem się, że muszę się pilnować, bo mimo że był początkujący, to ze swoimi długimi rękami potrafił mi zagrozić.

 

Zrzut ekranu 2025-10-13 o 00.42.36

BBP /  facebook.com 

JS: Ja zawsze miałem styl wykorzystujący zasięg – lubiłem kontrolować przeciwnika lewym prostym. Większość miała z tym problem, ale on też ma długi zasięg i umie to wykorzystać, świetnie schodzi na boki i rusza się lekko. Więc ta walka będzie naprawdę ciekawa. Setna gala w Gdańsku odbędzie się w Stoczni Gdańskiej, w klubie B90. W Gdańsku robiliśmy już kilka fajnych edycji – cztery gale w Teatrze Szekspirowskim, gdzie byliśmy pierwszą organizacją sportów walki. Wbiliśmy się tam z wielką galą na 600–700 osób, podczas której zbieraliśmy pieniądze na respiratory, bo to był czas pandemii. A teraz druga gala w Stoczni Gdańskiej, miejscu z klimatem. Co ciekawe, klub Brzostek Top Team, jeden z największych klubów bokserskich w Polsce, znajduje się niecałe 500 metrów od tego miejsca.

 

Te początki były bardzo obiecujące, ale trudne. Dziś Biznes Boxing Polska działa w całym kraju. Jak udało się zrobić taką ekspansję i zarazić nie-profesjonalistów pasją do rywalizacji w boksie?

JS: Pierwsze pięć lat to był czas, kiedy mieliśmy świetne wyniki PR-owe i charytatywne, ale finansowo – to się nie spinało. Robiłem wszystko sam – byłem generałem, ale też pierwszą osobą na froncie. Latałem po fanty na licytacje, ogarniałem każdy detal, dosłownie „one man army”.

W 2020 roku zrozumiałem, że muszę zbudować zespół – ludzi, którzy przejmą część odpowiedzialności i będą organizować gale lokalnie. No ale wtedy przyszedł COVID. Miałem zaplanowane cztery gale w marcu 2020 – żadna się nie odbyła. Reklamy, kontrakty – wszystko opłacone, nic nie zwrócone. Udało się zrobić tylko dwie edycje, kiedy było „okienko”.

W 2021 już wiedziałem, jak działać. Zorganizowaliśmy 10 gal – tyle, ile przez poprzednich 6 lat łącznie. Czasem trzeba po prostu poczekać, wyciągnąć wnioski, dojrzeć. A od trzech lat robimy minimum 20 gal rocznie w największych miastach – Poznań, Warszawa, Wrocław, Łódź, Kraków, Katowice, Gdańsk, Bydgoszcz, Kalisz, Opole. Od dwóch lat działamy też na wschodzie – w Lublinie. I co ciekawe, w tym roku ruszyła pierwsza edycja w Pradze – więc wyszliśmy poza Polskę, żeby sprawdzić rynek czeski.

 

Te gale, mimo że amatorskie, wyglądają bardzo profesjonalnie. Zawodnicy mają swoją muzykę, wejścia, oświetlenie – całą oprawę. Ja tutaj widzę powód tej niesłabnącej popularności wśród zawodników.  

JS: Tak, dokładnie. Większość klubów bokserskich do tej pory organizowała tylko sparingi lub małe turnieje wewnątrz klubu – kilka krzeseł, znajomi wokół ringu, luz. My wyszliśmy z tym do prestiżowych miejsc – teatrów, hoteli, hal, auli. To dało ludziom poczucie, że uczestniczą w czymś wyjątkowym, eleganckim. Można się ubrać, przyjść ze znajomymi, wspierać zawodników. No i wiadomo – jest też alkohol, co pomaga podczas licytacji (śmiech).

Chodziło o to, by wynieść boks z klubów do szerszego grona. Trenowałem wiele lat w Poznaniu, jeszcze zanim MMA stało się popularne, i brakowało właśnie takiego wyjścia do ludzi. Kiedy poznałem fenomen tzw. white collar boxing na wyspach, gdzie mieszkałem przez wiele lat, wiedziałem, że chcę to przenieść do Polski. Połączyć emocje sportu z atmosferą bankietu i licytacji charytatywnych. Dziś, po 10 latach, jestem bardzo dumny z tego, co udało się zbudować.

Dziś kluby boksu, MMA, fitness są w modzie, ale też stały się codziennością. Świadomość zdrowia i sportu jest większa niż kiedykolwiek, a social media tylko to napędzają. Każdy zawodnik u nas ma obowiązek zebrania określonej kwoty – obecnie to 750 zł – poprzez promowanie swojej walki wśród znajomych, pokazywanie treningów, sparingów, poświęcenia. To buduje więź i autentyczne wsparcie.

Współpracujemy z fundacją Siepomaga, największą platformą zbiórkową w Polsce – zresztą większą od WOŚP, bo działa cały rok. Oni sami często wybierają nam cele charytatywne, widząc, ile pieniędzy generujemy. A przy tym wszystkim dbamy o bezpieczeństwo – walki odbywają się w kaskach, w dużych rękawicach, są doświadczeni sędziowie i medycy. Dobieramy zawodników nie tylko wagowo, ale też po wspólnych treningach i sparingach. Dzięki temu w ciągu 10 lat nie mieliśmy żadnych poważnych urazów – najwyżej wybity palec czy skręcona kostka.

 

Zrzut ekranu 2025-10-13 o 00.45.49

BBP /  facebook.com 

Czyli każdy może przyjść i spróbować swoich sił?

JS: Tak – każdy, kto spełni nasze warunki i podziela nasze wartości. Trzeba zebrać te 750 zł w ramach Siepomaga i zaprosić co najmniej 10 osób na galę. A najlepiej 20, 30, 40 – wtedy czuje się prawdziwy doping. Ci, którzy angażują najwięcej ludzi i zbierają największe kwoty, dają też najwięcej emocji. Niejednokrotnie miałem ciarki, widząc, jak zawodnicy po walce przytulają bliskich na czerwonym dywanie. To było coś, czego brakowało – platformy, gdzie można bezpiecznie rywalizować, pomagać i przeżyć coś wyjątkowego. Nie znam drugiej organizacji, która połączyłaby sport z pomocą charytatywną w takim wymiarze.

 

Boks to szlachetna sztuka walki ale też w pewnym sensie ogromna platforma do socjalizacji. Prawda? 

JS: Wiesz gdy mamy teraz taką „pandemię samotności” i wielu ludzi ma problem z nawiązywaniem prawdziwych relacji, bo wszyscy chowamy się za telefonami, mam wrażenie, że nasza propozycja treningów i walk daje ludziom coś bardzo ważnego — powód, żeby wstać rano, żeby trenować, żeby zaprosić znajomych. Dajemy im poczucie przynależności do grupy.

Wielokrotnie widziałem to na obozach Biznes Boxing — przyjeżdżały osoby z różnych miast, które wcześniej się nie znały, a bardzo szybko łapały świetny kontakt. Otwierały się w rozmowach o swoich problemach, wspierały nawzajem. W dobie wielkiej depresji uważam, że robimy coś, co jest świetnym lekiem — zarówno na samotność, jak i na przygnębienie.

Wracamy trochę do tego najniższego poziomu piramidy Maslowa — walki o przetrwanie. Bo kiedy jesteś w ringu, musisz po prostu przetrwać rundę, przyjąć mniej ciosów niż przeciwnik. To bardzo upraszcza rzeczywistość, a jednocześnie daje ogromną satysfakcję. Widzę, że wielu ludzi zakochuje się w boksie i odnajduje w nim coś, co jest im naprawdę potrzebne — nie tylko dla rozwoju fizycznego, ale też duchowego. To buduje przyjaźnie.

Ja sam bardzo dobrze wspominam lata, kiedy dużo boksowałem. Poznałem wtedy świetnych ludzi. W boksie nie ma miejsca na fałsz — jeśli ktoś coś udaje, to bardzo szybko wychodzi. Musisz zmierzyć się ze sobą. I każdy po treningu wychodzi szczęśliwszy.

Siłownia to zupełnie co innego — tam patrzysz w lustro, pakujesz, skupiasz się tylko na sobie. Możesz przyjść, zrobić trening i nie odezwać się do nikogo. W boksie tak się nie da. Musisz gadać z trenerem, który ustawia ci tarczę, z innymi zawodnikami, z partnerem do sparingu. Mimo że to sport indywidualny, to jednak wysiłek drużynowy.

 

Zrzut ekranu 2025-10-13 o 00.49.47

BBP /  facebook.com 

To na koniec – próbowałeś już zaprosić prezydenta do ringu?

JS: Tak, w 2020 byliśmy dogadani, że miał walczyć z Mariuszem Wachem na 34. piętrze w Gdańsku. Niestety COVID to pokrzyżował. Był bardzo zainteresowany, chciał się pokazać z dobrej strony – zwłaszcza widząc, że prezydent Poznania kilka razy wziął udział w galach. Rozmawialiśmy z nim później ale dostaliśmy informację, że teraz ma już  zbyt „państwową” funkcję, by się bić. Mam jednak nadzieję, że jeszcze do tego dojdzie, bo wspiera boks i jest związany z klubem, w którym trenujemy w Gdańsku.

 

Źródło -
Data dodania 12.10.2025
Aktualizacja 14.10.2025
Kopiuj link
NEWSLETTER
Zapisując się na nasz newsletter akceptujesz Regulamin i Politykę prywatności
KOMENTARZE (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Administratorem Twoich danych osobowych jest CKM.PL, który przetwarza je w celu realizacji umowy – regulaminu zamieszczania komentarzy (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. b RODO). Masz prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania – szczegóły i sposób realizacji tych praw znajdziesz w polityce prywatności. Serwis chroniony jest przez reCAPTCHA – obowiązuje Polityka prywatności Google i Warunki korzystania z usługi.