Oto, co zrobiliby Polacy, gdyby napadła nas Rosja. W sondażu odpowiedziało ponad 1000 osób
Instytut Badań Pollster na zlecenie „Super Expressu” przeprowadził świeży sondaż o tym, co Polacy zrobiliby w razie rosyjskiej agresji. Ankietowani odpowiadali, czy w obliczu konfliktu planowaliby wyjazd z kraju, czy raczej zostaliby na miejscu. Na tle ostatnich incydentów z dronami i dyskusji o bezpieczeństwie odpowiedzi dają ciekawy obraz nastrojów.

fot. Wojska Obrony Terytorialnej /X
Co dokładnie pokazuje sondaż?
Ankieterzy Pollstera zadali proste pytanie: czy w razie rosyjskiej agresji planujesz wyjazd z Polski? Aż 70 proc. odpowiedziało „nie”, natomiast 30 proc. rozważyłoby emigrację. Co istotne nie jest internetowa ankieta na szybko, tylko badanie przeprowadzone 10–11 września 2025 r. na reprezentatywnej próbie 1020 dorosłych Polaków.
Warto odnotować, że tak zdecydowana i patriotyczna postawa nie jest oczywistością w regionie, gdzie wojna za wschodnią granicą trwa już ponad trzy i pół roku. Może to wynikać z tego, że Polska jest w NATO, więc nie zostałaby sama na placu boju. Jednocześnie to wciąż tylko deklaracje, a w sytuacji realnego zagrożenia część rodzin mogłaby szybko zmienić plany.
Skąd ten spokój? Parasole bezpieczeństwa nad Polską
Sondaż zbiegł się w czasie z naruszeniami naszej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony, które podkręciły debatę o gotowości państwa. W innym badaniu Pollstera (również dla „SE”) po tych incydentach 55 proc. respondentów uznało, że Polsce grozi wojna, a 45 proc. uważało, że nie ma się czym martwić.
Jednocześnie zaufanie do Wojska Polskiego utrzymuje rekordowy poziom 93,9% - co wynika z sondażu IBRiS przeprowadzonego dla Polskiej Agencji Prasowej w dniach 12-13 września 2025 roku. Wynik ten może tłumaczyć, dlaczego wielu z nas deklaruje pozostanie w Ojczyźnie mimo napiętej sytuacji za wschodnią granicą.
Drugi składnik tej układanki to doświadczenie przyjmowania uchodźców z Ukrainy. Polacy widzieli z bliska koszt decyzji o ucieczce i chaotyczne konsekwencje dla rodzin - to buduje determinację, by nie podejmować gwałtownych decyzji, jeśli państwo dysponuje działającymi mechanizmami ochronnymi. Chyba, że ma się rodzinę za granicą – wtedy nie jedzie się w nieznane, ale zostawia się na miejscu swój majątek.
A gdyby ogłoszono mobilizację? Kto dostaje kartę powołania
Deklaracje deklaracjami, ale co mówią przepisy, kto realnie dostałby powołanie? Najważniejsze informacje zebraliśmy w naszym zeszłotygodniowym tekście, ale warto to wszystko przypomnieć. Co do zasady w pierwszym rzucie powołanie dostaną żołnierze rezerwy z przydziałem mobilizacyjnym oraz osoby z odpowiednimi kwalifikacjami i kategorią zdolności, w widełkach wieku od 18 do końca roku, w którym kończy się 60 lat (dla podoficerów i oficerów do 63). Warto wspomnieć, że kobiety również mogą podlegać obowiązkowi, zwłaszcza z kwalifikacjami medycznymi lub technicznymi. Nie będzie to jednak „łapanka”, tylko procedura nadzorowana przez Wojskowe Centra Rekrutacji, a służba w ramach mobilizacji to nie tylko linia frontu - wszak liczy się logistyka, łączność, medycyna, cyber, inżynieria, ochrona infrastruktury i całe zaplecze.
Ponadto od 31 stycznia 2025 r. obowiązuje rozporządzenie MON o doręczaniu kart powołania „na czas mobilizacji i wojny”. Decyzję wystawia WCR, a doręczać mogą m.in. władze miast i gmin, jednostki wojskowe, Poczta Polska i Policja - zawsze za potwierdzeniem odbioru. Za zignorowanie karty powołania grożą wieloletnie kary więzienia, więc lepiej nie traktować tego jako sugestię.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!
Tajne spotkanie rządu już jutro. Wiemy, co zostanie ujawnione
Przełom dla pacjentów. Prezydent właśnie podpisał kluczową ustawę
Nie żyje 11-letni aktor TVN. Są wyniki sekcji zwłok
Kazik w nocy trafił do szpitala, jego stan jest poważny. "Bliski końca drogi"
Wybuch w polskim internacie. Eksplozja zaskoczyła śpiących uczniów, ewakuowano całą placówkę

