Dlaczego kobiecy futbol nie może dorównać męskiemu? (jeszcze)
W świecie idealnym każdy sportowiec – niezależnie od płci – cieszyłby się takim samym zainteresowaniem, szacunkiem i wypłatą za swoje umiejętności. Ale futbol to nie idealny świat. To brutalnie komercyjna maszyna, która działa według prostych reguł: przyciągasz widownię – zarabiasz. I niestety, kobiecy futbol – mimo ogromnego postępu – wciąż znajduje się na bocznym torze tej fabryki snów.

Ewa Pajor <akpa.pl>
Popularność: liczby, które nie kłamią
Zacznijmy od twardych danych. Finał Mistrzostw Świata mężczyzn w 2022 roku przyciągnął przed ekrany ponad 1,5 miliarda widzów na całym świecie. Dla porównania: finał kobiecych Mistrzostw Świata w 2023 roku obejrzało globalnie ok. 1/4 tej liczby – ok. 500 milionów, co i tak jest rekordem w historii kobiecego futbolu. Z kolei Liga Mistrzów UEFA mężczyzn gromadzi co roku setki milionów widzów, podczas gdy żeńska edycja to wciąż zjawisko niszowe – głównie dla pasjonatów.
Na poziomie klubowym dysproporcja jest jeszcze większa. Mecze Premier League regularnie ogląda na stadionach po 50–70 tysięcy kibiców. W kobiecej Super League w Anglii? Średnio ok. 5 tysięcy, z wyjątkami jak mecze Barcelony czy Chelsea, które potrafią zapełnić stadion raz na sezon przy specjalnej promocji.
To nie kwestia „dyskryminacji” – to prosta ekonomia, którą za chwilę jeszcze dokładniej wam pokażę.
Głębokie korzenie, kulturowa historia
Piłka nożna mężczyzn to zjawisko kulturowe, które budowane było przez dekady – z narracją, dramatem, bohaterami i... pieniędzmi. Od Pelégo i Maradony po Ronaldo i Messiego – futbol mężczyzn tworzył ikony popkultury, które wykraczały daleko poza sport.
Kobiety z kolei przez większą część XX wieku miały oficjalnie zakaz gry w piłkę nożną. W Anglii zakazano kobiecego futbolu w 1921 roku, a oficjalnie zniesiono go dopiero w latach 70. Efekt? Stracona pół wieku szansa na rozwój, sponsorów, akademie i narrację. Męska piłka przez ten czas zbudowała imperium.
Ewa Pajor – polska twarz światowego futbolu
Jeśli szukamy dowodu na to, że kobiecy futbol ma swoje sportowe gwiazdy – nie trzeba patrzeć daleko. Ewa Pajor, napastniczka reprezentacji Polski i obecnie zawodniczka FC Barcelony, to przykład zawodniczki, która z powodzeniem odnajduje się w światowej elicie. W barwach niemieckiego VfL Wolfsburg była przez lata czołową strzelczynią Bundesligi, a jej transfer do Hiszpanii potwierdził jej międzynarodową klasę.
Pajor łączy cechy klasycznego „killera pola karnego” z szybkością i techniką, które spokojnie mogłyby znaleźć miejsce w męskiej wersji gry. Jest też medialna, świadoma i mówi do młodych dziewczyn: „możesz być sobą i być najlepsza”. To ważne, choć ciągle za mało znane twarze – również w Polsce – by rozpalić masowy ogień wokół kobiecej piłki.
Zarobki i kontrowersje: równość czy utopia?
Najgłośniejsze nagłówki w mediach? „Dlaczego kobiety w futbolu zarabiają mniej niż mężczyźni?” Ruchy takie jak equal pay w USA wywołały lawiny dyskusji. Amerykańska reprezentacja kobiet – najbardziej utytułowana na świecie – pozwała federację, argumentując, że osiąga lepsze wyniki, a zarabia mniej.
Problem w tym, że nawet w USA, gdzie kobiecy futbol jest stosunkowo silny, nie generuje on takich przychodów jak męska wersja. Według danych U.S. Soccer z 2019 roku, mecze męskiej reprezentacji przyniosły więcej z biletów i transmisji, mimo gorszych wyników sportowych. Od tamtej pory część różnic została zniwelowana umowami zbiorowymi, ale równouprawnienie wypłat nie oznacza równego udziału w rynku.
W Europie różnice są jeszcze większe. Cristiano Ronaldo zarabia więcej z jednego kontraktu sponsorskiego niż łączne roczne pensje najlepszych zawodniczek FC Barcelony.
Da się to oglądać – ale kiedy?
Trzeba to uczciwie powiedzieć: kobiecy futbol jest dziś znacznie lepszy niż był dekadę temu. Mecz FC Barcelony kobiet przeciwko Chelsea czy Wolfsburga z Lyonem potrafi dać więcej emocji niż niejeden bezbarwny mecz środka tabeli Premier League. Widać progres w technice, tempie gry, taktyce – szczególnie w czołowych klubach. Ale pojawia się inny, czysto ludzki problem: natłok męskiego futbolu.
Średni kibic ma do oglądania
kolejkę ligową (np. Ekstraklasa, Premier League, Bundesliga), europejskie puchary, mecze reprezentacji, mecze ulubionych drużyn w social mediach i kanałach klubowych.
To wszystko absorbuje czas, emocje i uwagę. Dorzucenie do tego jeszcze regularnego śledzenia kobiecej piłki to wyzwanie, nawet jeśli ktoś tego chce. Kibic nie jest z gumy. I nie chodzi o niechęć – chodzi o przeciążenie sportową treścią.
Dlatego kobiecy futbol często pozostaje na marginesie – nie dlatego, że jest gorszy, ale dlatego, że walczy o uwagę w najbardziej konkurencyjnym sporcie świata.
To nie wojna płci
Wbrew temu, co niektórzy próbują sugerować w dyskusjach w mediach społecznościowych – to nie jest wojna płci. Nikt nie odmawia kobietom prawa do gry, emocji czy ambicji. Problem zaczyna się wtedy, gdy naturalne różnice są ignorowane, a wszystko próbuje się zrównać na siłę.
Przykład? Seria gier EA Sports FC (dawna FIFA). W najnowszych edycjach kobiety i mężczyźni grają w jednym trybie Ultimate Team – obok siebie. Dla wielu graczy to był dysonans poznawczy. Szczególnie gdy parametry piłkarek ewidentnie zostały zawyżone, by były „grywalne” na tle mężczyzn. Przeciętny kibic wie, że najszybsza piłkarka świata nie osiąga tempa nawet setnego najszybszego piłkarza w top 5 ligach Europy. Reakcje? Początkowo irytacja. Potem akceptacja. Nikt mężczyzn naprawdę nie ma z tym problemu.
Podobnie było z kobiecymi sędziami w grze – czy to przeszkadza? Nie. Sędzia to sędzia. Ma być po prostu dobry. Nikomu nie zależy na tworzeniu nowych granic.
A przecież potrafimy kochać kobiecy sport. Kobiecy tenis? Ikony jak Serena Williams czy Iga Świątek rozpalają emocje na całym świecie. Walki kobiet w MMA? Niejednokrotnie bardziej brutalne i ekscytujące niż męskie pojedynki. Na ostatnich Igrzyskach Tokio pół Polski trzymało kciuki za Julię Szeremetę, a jej postawa była inspiracją bez względu na płeć.
Ale nie da się na siłę zmusić nikogo do przychodzenia na stadion. To nie tak działa. Sympatii nie da się wcisnąć w kalendarz, ani popularności wcisnąć do algorytmu. Tu nie chodzi o ideologię, tylko o instynkt, emocje i wolny wybór kibica.
Potrzebna jest ewolucja, a nie rewolucja. Krok po kroku. Sezon po sezonie. Bez ciśnienia, bez wymuszania. Futbol kobiecy się rozwija – i bardzo dobrze. Ale niech robi to we własnym tempie, a nie w rytmie odgórnych oczekiwań.
zobacz też - Czy kobieta jest w stanie wygrać w boksie z mężczyzną?
Czy kobiecy futbol ma przyszłość?
Oczywiście. I to dobrą. Wzrasta liczba transmisji, sponsorów, młodych zawodniczek. Kluby jak Barcelona, Lyon czy Chelsea inwestują w akademie i marketing. Ale nawet przy dynamicznym rozwoju, dogonienie męskiego futbolu to maraton na kilka pokoleń – jeśli w ogóle możliwy.
Bo tu nie chodzi tylko o jakość gry – chodzi o narrację, emocje, historię, a przede wszystkim: masowe zainteresowanie. A to buduje się nie w lata, lecz w dekady.
Futbol to gra. Ale gra o pieniądze
Na koniec trzeba powiedzieć to wprost – bez lukru i poprawności politycznej: czy nam się to podoba, czy nie, piłką nożną rządzą pieniądze. I to ogromne pieniądze. Największe umowy sponsorskie, kontrakty telewizyjne, transfery – wszystko to napędza męski futbol, który jest dziś nie tylko sportem, ale globalnym widowiskiem i produktem wartym setki miliardów dolarów.
Kobieca piłka? To wciąż malutki procent tego rynku. Według raportu Deloitte z 2022 roku, kobiece rozgrywki piłkarskie na poziomie ligowym generują średnio 1%–3% wpływów w porównaniu do męskich odpowiedników. Nawet jeśli kobiecy mundial 2023 przyciągnął uwagę i sponsorów, to w skali całorocznej piłkarskiej gospodarki to tylko epizod.
To nie znaczy, że nie warto wspierać i inwestować. Ale znaczy, że nie można oczekiwać równości efektów bez równości fundamentów. A tych wciąż brakuje.

„Jest tylko jeden Tyson Fury. Boże błogosław Polsce!” – John Fury dla CKM

Szpilka i Wybrańczyk dla CKM: „Zawsze Ci sami, ale zawsze razem czy na spacerze czy w ringu”. [WYWIAD]


Robert Lewandowski ogłosił, że rezygnuje z gry w reprezentacji Polski dopóki trenerem będzie Probierz...

Jak wycisnąć pierwsze 100 kilo na ławce? Rzeczowo i bez mitów