Raków Częstochowa i Jagiellonia Białystok meldują się 

Każdy z tych zespołów przeszedł swoją własną drogę przez eliminacje, pełną emocji, dramatów i zwycięstw, które na trwałe zapiszą się w pamięci kibiców.

Raków Częstochowa udowodnił, że choć nie ma jeszcze europejskiego doświadczenia na miarę Legii czy Lecha, potrafi rywalizować z solidnymi rywalami. W drugiej rundzie eliminacji rozbił słowacką Žilinę, wygrywając w dwumeczu aż 6:1. Później przyszła kluczowa przeszkoda – bułgarska Arda Kyrdżali. Raków najpierw zwyciężył u siebie 1:0, a w rewanżu dołożył triumf 2:1, pieczętując awans i po raz pierwszy w historii wchodząc do fazy ligowej europejskich pucharów.

Nie mniej imponujący był marsz Jagiellonii Białystok. Drużyna z Podlasia najpierw w dwumeczu uporała się z serbskim FK Novi Pazar, wygrywając 2:1 na wyjeździe i 3:1 przed własną publicznością. W decydującej rundzie play-off zmierzyła się z Dinamem Tirana. Pierwszy mecz w Białymstoku był prawdziwym pokazem siły – wygrana 3:0 praktycznie przesądziła sprawę. W Albanii padł remis 1:1, a kibice w Białymstoku mogli świętować historyczny awans swojego klubu.

Legia Warszawa i Lech Poznań również zmierzają ku Europie

Legia Warszawa swoją przygodę rozpoczęła w eliminacjach Ligi Europy. W drugiej rundzie uporała się z Baníkiem Ostrava, ale już w trzeciej poległa z AEK-iem Larnaka. Zgodnie z zasadami UEFA spadła do Ligi Konferencji, gdzie w play-off trafiła na szkocki Hibernian. Dwumecz z Brytyjczykami był prawdziwym thrillerem. W Edynburgu Legia wygrała 2:1, ale w rewanżu przy Łazienkowskiej kibice przeżyli prawdziwe nerwy – po emocjonującym meczu zakończonym remisem 3:3 i dogrywce to warszawiacy mogli cieszyć się z awansu.

„Kolejorz” rozpoczął eliminacje od szans na Ligę Mistrzów, najpierw pewnie rozbił islandzki Breiðablik – aż 7:1 u siebie i 1:0 na wyjeździe. Gdy wydawało się, że Lech może powalczyć o Ligę Mistrzów, przyszła bolesna porażka Crveną Zvezdą, a później w el. do LE z belgijskim Genkiem – 1:5 przy Bułgarskiej. Choć w rewanżu poznaniacy wygrali 2:1, to nie wystarczyło. Dzięki korzystnemu układowi regulaminu Lech, mimo odpadnięcia, znalazł się w fazie ligowej trzecich co do rangi rozgrywek UEFA.

Taki początek biorę w ciemno

Cztery kluby z Polski w jednej fazie europejskich pucharów – to absolutny przełom. Dotychczas sukcesy naszych drużyn były jednostkowe: Legia kilkakrotnie grała w Lidze Europy, Lech czy Raków docierali do faz grupowych, ale nigdy nie zdarzyło się, byśmy mieli aż taki zestaw reprezentantów. Co więcej, Polska dzięki tym wynikom ugruntowała swoją pozycję w rankingu UEFA i ma szansę na dalsze łapanie punktów. To szansa nie tylko na dalsze sukcesy sportowe, ale także na znaczące wpływy finansowe. Już sama kwalifikacja do fazy ligowej oznacza dla każdego klubu minimum 3,17 miliona euro. Do tego dochodzą premie za zwycięstwa i remisy, a także ogromne zainteresowanie medialne i wizerunkowe.

Można się śmiać, że tak duży kraj nie ma klubowego reprezentanta w Lidzę Mistrzów, ani nawet w Lidze Europy. Można dogryzać i nazywać Ligę Konferencji Europy turniejem wręcz ogórkowym, ale patrzmy na to realnie. Dwa ćwierćfinały w poprzedniej edycji, a teraz aż tak poteżna delegacja w fazie ligowej pokazuje, że polska piłka klubowa wyszła z europejskiego cienia. Pokazała, że potrafi skutecznie walczyć z rywalami z różnych stron kontynentu, a nasze drużyny nie jadą już do Europy tylko po doświadczenie, ale po realne zwycięstwa.

Sezon 2025/26 przejdzie do historii. Cztery polskie kluby w fazie ligowej europejskich pucharów – tego jeszcze nie było. Nie jesteśmy hurra optymistami ale pamiętając doświadczenia z wielokrotnych europejskich blamaży, uznajemy to za dobry początek.