Tajemniczy Azjata miał w życiu 70 sztuk Ferrari i chce kupić ich więcej
Kalifornijski milioner David S.K. Lee stworzył jedną z najdroższych i najbardziej niezwykłych kolekcji Ferrari na świecie. W jego garażu samochody warte ponad 100 milionów dolarów są podzielone jak sosy w lodówce - na ketchup, musztardę i zieleninę...

instagram.com/ferraricollector_davidlee
Największa kolekcja Ferrari w prywatnych rękach
Nie każdy kolekcjoner traktuje swoje skarby z powagą muzealnika. Niektórzy mają w sobie coś z artysty, inni z dziecka, które nigdy nie przestało marzyć o szybkich samochodach. David S.K. Lee, kalifornijski milioner i właściciel kolekcji Ferrari wartej ponad 100 milionów dolarów, łączy w sobie jedno i drugie. Jego garaż wygląda jak świątynia motoryzacji, ale gdy słucha się, jak o nim mówi, trudno nie uśmiechnąć się pod nosem. Bo ten człowiek swoje supersamochody dzieli na kategorie... kulinarne. Ketchup, musztarda i zielenina.

instagram.com/ferraricollector_davidlee
Ketchupowe Ferrari, czyli święta klasyka
W świecie Ferrari czerwony to nie kolor, to stan umysłu. I to właśnie ta barwa otwiera „menu” Davida Lee. Ketchupowa kolekcja to serce jego motoryzacyjnego imperium, najbardziej legendarne modele, jakie kiedykolwiek opuściły bramy fabryki w Maranello. Obok siebie stoją 288 GTO, F40, F50, Enzo i LaFerrari. Dla fanów motoryzacji to niemal mistyczne zestawienie, jak oglądanie historii Ferrari w jednym kadrze.
Lee traktuje je jak dzieła sztuki. Każdy z tych samochodów to nie tylko symbol prędkości, ale też epoka, emocja i wspomnienie. Czerwony Rosso Corsa, ten sam odcień, który przez dekady błyszczał na torach Formuły 1, jest dla niego jak smak dzieciństwa.

instagram.com/ferraricollector_davidlee
Musztardowa seria, czyli żółty luksus
Druga część kolekcji to bardziej słoneczna wersja tego samego snu. W sekcji nazwanej musztardą stoją te same modele, ale w kolorze Giallo Modena, która w promieniach kalifornijskiego słońca wygląda jak płynne złoto.
To lustrzane odbicie czerwonego zestawu. Każdy samochód ma swojego żółtego bliźniaka. Od GTO po LaFerrari, wszystkie razem tworzą wizualną symfonię, która nie tylko pokazuje rozwój Ferrari, ale też udowadnia, że motoryzacja może być sztuką użytkową.

instagram.com/ferraricollector_davidlee
Zielenina, czyli Ferrari na specjalne zamówienie
Najbardziej unikalna część jego zbiorów to tak zwana „zielenina”. Tutaj nie ma seryjnych modeli. Są tylko indywidualne projekty stworzone w ramach programu Ferrari Tailor Made. To auta szyte na miarę, dopracowane w najmniejszym detalu, często w pojedynczych egzemplarzach.
Wśród nich znajdują się 812 Competizione Aperta i SF90 XX Aperta w odcieniach zieleni, które w naturalnym świetle przypominają bardziej biżuterię niż samochody. To zabawa formą, kolorem i materiałem – pokaz, że nawet marka z tak długą tradycją jak Ferrari potrafi się bawić designem.
Nie każdy bogacz jest mile widziany w Maranello
Paradoksalnie, mimo swojej miłości do marki, David Lee nie zawsze był przez nią doceniany. Gdy w 2016 roku Ferrari wypuściło model LaFerrari Aperta, nie dostał zaproszenia do zakupu. Oficjalny powód? Był zbyt medialny. Zbyt otwarty, zbyt widoczny, zbyt „publiczny” w swojej pasji.
Nie przeszkodziło mu to jednak w zdobyciu upragnionego auta kupił je prywatnie, dopełniając swoją kolekcję. I może właśnie ta historia najlepiej pokazuje, kim jest Lee. Dla niego Ferrari to nie status, to emocja. To pasja, której nie da się zamknąć w żadnej ekskluzywnej liście klientów.

instagram.com/ferraricollector_davidlee
Ferrari, które smakuje jak obsesja perfekcji
W świecie, gdzie milionerzy kolekcjonują wszystko, od zegarków po wyspy, David Lee wybrał czerwone konie z Maranello. Nie dlatego, że potrzebuje kolejnego auta do jazdy po bulwarach, ale dlatego, że jego kolekcja to prywatne muzeum włoskiej motoryzacji. Tylko że zamiast gablot ma klimatyzowany garaż, a zamiast przewodnika – własne poczucie humoru i katalog kolorów.
Czy jego sposób segregowania aut jest ekstrawagancki? Oczywiście. Czy trochę absurdalny? Zdecydowanie. Ale właśnie to sprawia, że cała historia Davida Lee jest tak fascynująca.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!
Kierowcy często mylą znaki D-3 i C-5. Różnią się tylko kształtem
Dokument z PRL może być warty ponad 27 tys. złotych. Pieniądze wypłaci PKO BP
Blisko 300 km/h na autostradzie? Kolejny influencer chwali się łamaniem przepisów w BMW
Tesla schodzi z ceny i da nam budżetową wersję modelu Y
Kierowcy ciężarówek mają gdzieś zakaz wyprzedzania

