Spalinówki wracają do łask? UE luzuje przepisy emisji CO₂

Dotychczas producenci musieli pilnować emisji CO₂ każdego roku z osobna. Teraz Komisja Europejska zaproponowała coś znacznie wygodniejszego, a mianowicie rozliczanie się w trzyletnich cyklach – choć na razie mowa wyłącznie o latach 2025–2027. Jednak co to oznacza w praktyce? Firmy nie będą już musiały się stresować, że w jednym roku lekko przekroczą normę. Zamiast tego mogą rozłożyć planowanie i produkcję na dłużej – i podejmować decyzje z większym luzem.
Skoro nie będzie już takiej presji, by z miesiąca na miesiąc wyrzucać ze sprzedaży modele spalinowe, to można się spodziewać, że na rynku znów zobaczymy trochę więcej benzyny i diesla. Jest to na pewno bardzo dobra wiadomość dla wielu kierowców, ponieważ nie każdy chce, albo może, przesiąść się na elektryka.
Co to oznacza dla nas, czyli kierowców z Polski?
Spójrzmy prawdzie w oczy - samochody elektryczne w Polsce to wciąż nisza. Ceny poszczególnych modeli bywają dwa razy wyższe niż spalinowych konkurentów. Do tego dochodzi słabo rozwinięta infrastruktura, ponieważ stacje ładowania rozmieszczone są tak, że ciężko jest poruszać się na trasach dłuższych, niż 150 km.
Dlatego ta propozycja z Brukseli, która powstała na początku kwietnia, może wyjść nam na dobre. Dilerzy samochodowi będą mieli czym handlować, klienci dostaną więcej opcji, a producenci trochę czasu na dopracowanie elektrycznych wersji najbardziej popularnych pojazdów. Zwłaszcza że niektóre marki dopiero zaczęły rozpychać się na rynku, a presja ekologiczna była dla nich sporym wyzwaniem.
Trzyletni bufor czasowy to też ukłon w stronę rozsądku, ponieważ warto dążyć do czystszego powietrza, ale nie ma sensu robić tego kosztem logiki i dostępności. Brak przygotowania do tej zmiany udowadniany jest regularnie przez kierowców jeżdżących elektrykami po naszym kraju.
Przedłużone życie spalinówek – co z cenami?
W przypadku zmian modele ze spalinowymi silnikami zostaną z nami trochę dłużej i mogą być nieco tańsze. Oczywiście, elektryki nie znikają – wręcz przeciwnie, rozwijają się dalej. Jednak w najbliższych latach nie będziemy zmuszani do przesiadki z dnia na dzień. Jeśli producent wie, że ma trzyletnie okno luzu, nie musi tak drastycznie ciąć gamy modeli i może pozwolić sobie na większą elastyczność cenową. Jednak nie liczmy na cuda w zakresie cen i ogromne obniżki, choć nawet kilka tysięcy mniej może przesądzić o wyborze auta.
Z drugiej strony, elektryki mogą trochę stracić swój dotychczasowy rozpęd. Skoro spalinówki zostają na rynku, wielu kierowców znów zacznie liczyć, porównywać i stwierdzi, że jeszcze poczeka z elektrykiem. Taka tendencja może z kolei sprawić, że producenci zaczną delikatnie obniżać ceny elektryków, zwłaszcza tych tańszych, gdzie różnica w kosztach między benzyną a napędem elektrycznym wciąż potrafi porządnie uderzyć po kieszeni.
Zmiana dotycząca przepisów zostanie postawiona pod głosowanie w Parlamencie Europejskim oraz Radzie UE, która w tym półroczu kierowana jest przez Polskę.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Dlaczego coraz więcej Polaków wybiera minikoparki z Chin zamiast europejskich marek?

Szokujące badania: ponad połowa młodych kierowców boi się tankować

Pędził bolidem po autostradzie. Został złapany dopiero po dwóch latach

Chcesz auto za pół ceny? Skarbówka ma plan

Ferrari 849 Testarossa: powrót królowej lat 80. w wersji plug-in. Luksus i moc 1050 koni