MG4 - hot hatch z piekła rodem
W MG4 XPOWER najpierw upchnięto imponujące 435 KM, a następnie wypuszczono na rynek w cenie, o której powiedzieć, że jest atrakcyjna, to jakby nic nie powiedzieć... Przetestowałem możliwości tego hatchbacka z mocarnym napędem elektrycznym i przeżyłem spory szok, bo wóz zachwycił mnie z zupełnie innych powodów, niż zakładałem.

Dodajmy: marki, która w swej długiej historii zaliczyła całe mnóstwo problemów finansowych. W ich efekcie była wielokrotnie reanimowana, przechodząc z rąk do rąk, a następnie, w połowie pierwszej dekady obecnego tysiąclecia, "umarła" na dobre.
Jednak niedługo po tym bankructwie na scenę wkroczył kapitał z Kraju Środka, który postanowił wskrzesić brytyjską legendę – w ten sposób narodziła się marka MG Motor, należąca dziś do chińskiego Saic Motor Co., czyli koncernu państwowego z siedzibą w Szanghaju.

Zamiast kłócić się z rzeczywistością i tupać nogą jak rozkapryszone dziecko, zdecydowanie lepiej skupić się na tym, czy pompowanie gigantycznych ilości chińskich juanów przekłada się na tworzenie naprawdę dobrych samochodów.

Owszem, w poniższym materiale ponarzekam nieco na ów wóz, jednak zasadniczo wrażenia były naprawdę pozytywne: to bardzo udany kompakt, który zapewnia całkiem sporo frajdy za kółkiem. Do tego jest dobrze zaprojektowany, przyzwoicie wykonany, no i świetnie wyceniony, bo oferuje fenomenalny stosunek ceny do mocy.

Gwarantuję, że na całym rynku motoryzacyjnym nie ma równie atrakcyjnej oferty; niezależnie od tego, czy mowa o samochodach na prąd, czy spalinowych. No a jeżeli postanowisz skorzystać z rządowego programu dopłat do samochodów elektrycznych, MG4 XPOWER okaże się tańszy od przysłowiowej miski ryżu.

Po ostrym wciśnięciu pedału gazu samochód przez ułamek sekundy jakby się wahał, po czym postanawia dać z siebie wszystko. Jednak odbywa się to – jak na samochód elektryczny – stopniowo, a nie w formie eksplozji, która przesuwa nasze gałki oczne na tył czaszki.

Zgodnie z moimi obliczeniami (zaznaczę: amatorskimi, bez użycia profesjonalnego sprzętu pomiarowego!) czas od 0 do 100 km/h wynosi tutaj raczej niemal 5 sekund.
To wciąż świetny wynik, a do tego należy podkreślić uczciwie, że koła egzemplarza testowego obute były w opony zimowe, choć temperatura za oknami wynosiła 12 stopni Celsjusza – no a takie zestawienie zdecydowanie nie poprawia trakcji.
Jeżeli lubisz dobrą zabawę za kierownicą (oczywiście poza drogami publicznymi), z pewnością ucieszy cię fakt, że można tutaj wyłączyć system ESP. Mniej ekscytujące będą natomiast informacje, że układ kierowniczy nie jest mistrzem precyzji, a zawieszenie wydaje się zbyt miękkie jak na 435-konny samochód.


Jakiekolwiek szaleństwa za kółkiem? Nie masz na nie zbytniej ochoty, bo z tym trybie zarówno zawieszenie, jak i układ kierowniczy wydają się jeszcze miększe…
Cóż, pozostaje zapomnieć o adrenalinie i korzystać z MG4 XPOWER jak z typowego wozu daily. Czy udaje mu się ta sztuka? Zdecydowanie tak. To naprawdę dobrze zaprojektowany kompakt – zwarty na zewnątrz (4287 mm długości, czyli porównywalnie np. z Volkswagenem Golfem) i pojemny w środku.
Dzięki 2705-milimetrowemu rozstawowi osi na brak przestrzeni nie powinny narzekać zarówno osoby siedzące z przodu, jak i z tyłu. Co istotne, pasażerowie kanapy mają też sporo miejsca na głowy.
Bagażnik? Jego pojemność wyjściowa to 363 litry, natomiast po złożeniu oparć kanapy przestrzeń ta zwiększa się do 1177 litrów. Czyli: i bez większego wstydu, i bez szału, bo umówmy się – podobne parametry oferują nawet niektóre samochody z segmentu B, czyli o rozmiar mniejsze.

W czasie moich testów średnia konsumpcja prądu wahała się pomiędzy niecałymi 18 kWh/100 km w mieście (co przekładało się maksymalnie na 340 kilometrów zasięgu), a niemal 23 kWh/100 km na trasach szybkiego ruchu (niecałe 280 kilometrów od gniazdka do gniazdka).
Zaznaczę, że mowa tutaj o przemieszczaniu się w oszczędnym trybie "Eco" i łagodnym traktowaniu prawego pedału. Tak więc MG4 XPOWER jest dosyć łakome, jeżeli chodzi o pożeranie energii elektrycznej, zwłaszcza biorąc poprawkę na to, że jest kompaktowym hatchbackiem.
Dla porównania: Audi RS e-tron GT performance, które opisywaliśmy parę tygodni temu, zużywało średnio niecałe 25 kWh/100 km, a mowa tu o samochodzie 925-konnym, który testowany był w znacznie niższych temperaturach.
Wróćmy jednak do MG, które po podpięciu do szybkiej ładowarki DC potrafi uzupełniać niedobory energetyczne z mocą nawet 140 kW. Z jednej strony: sporo współczesnych e-samochodów robi to znacznie szybciej. Z drugiej: takie parametry są więcej niż wystarczające, zwłaszcza biorąc poprawkę na infrastrukturę stacji ładowania samochodów elektrycznych w Polsce.

Nie przeszkadza ci to, że na podobną modłę projektuje się dziś całe mnóstwo wozów (chińskich, japońskich, europejskich)? Nie lękasz się, że ta modna obecnie stylistyka nie jest ponadczasowa i że za kilka/kilkanaście lat będzie już trącać myszką? A więc projekt tego samochodu może podbić twoje serce.

Tak, malkontent mógłby ponarzekać, że widywał już kabiny z lepszej jakości plastikami. Ja wolę skupić się na tym, że wszystkie elementy są dobrze spasowane i nie trzeszczą na wybojach.
Czy istotne jest to, że sterowanie elektryczne posiada wyłącznie fotel kierowcy, a pasażer musi mocować się z "wajchami"? Znacznie ważniejszy jest fakt, iż wspomniane fotele są FENOMENALNIE wygodne. Choć nie posiadają regulacji podparcia odcinka lędźwiowego, to słowo harcerza: oferują rewelacyjny komfort. Twój ortopeda lubi to!

Co
jeszcze znajdziemy na liście oszczędności? Cóż, system nagłośnienia jest tutaj
zaledwie przeciętny, a ekrany dotykowe kojarzą się z najtańszymi tabletami
(wiesz, tymi, które sprzedaje się po kilkadziesiąt złotych w supermarketach).
Jednak tego rodzaju kompromisy są jak najbardziej akceptowalne – przypomnę:
mówimy tutaj o 435-konnym aucie za ok. 176 000 zł!
Bardziej irytują rzeczy wynikające nie tyle z cięcia kosztów, co ze złego zaprojektowania pewnych niuansów. Pierwszy przykład z brzegu: wielkość ikonek na centralnym ekranie dotykowym. Są mikroskopijne, a więc gdy chcesz, dajmy na to, zmienić tryb jazdy, to kliknięcie opuszkiem w interesującą nas opcję jest naprawdę sporym wyzwaniem. Nawet gdy przemieszczasz się po równym asfalcie.

Przecież powinno mieć lepiej dopracowany (bardziej bezpośredni i precyzyjniejszy) układ kierowniczy oraz zawieszenie, które skuteczniej zapobiega przechyłom nadwozia podczas szybkiej jazdy. Powinno być znacznie bardziej zadziorne, niegrzeczne, szalone i doprawione znacznie ostrzej.
Pomimo tego wszystkiego dało mi mnóstwo frajdy, bo… przeniosło mnie w przeszłość. Pamiętasz hot hatche z ostatniej dekady ubiegłego wieku? Wiesz, te żwawe i bezpretensjonalnie radosne samochody, które wywołują naprawdę szeroki uśmiech na twarzy niejednego pasjonata motoryzacji. Dzisiejsze samochody są od nich szybsze, prowadzą się lepiej i są o niebo lepiej dopracowane? Nieistotne.

No a co z brakiem ryku silnika? Gdy uznawałem, że w kabinie jest zbyt cicho, wystarczało odpalić na cały regulator album "March ör Die" zespołu Motörhead, "Herzeleid" Rammsteinów albo "Seasons in the Abyss" Slayera, a świat stawał się beztroski i wesoły jak w szalonych latach dziewięćdziesiątych.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Lamborghini Temerario. Pokaz gwiazdy śmierci

Na hulajnodze i rowerze tylko w kasku! Właśnie zapadła decyzja

Kierowca Mercedesa przez kilka dni terroryzował autostradę A4. Trafił do szpitala psychiatrycznego

Czy na pewno można prowadzić auto po piwie bezalkoholowym?

Sekrety płynnej jazdy po mieście: oszczędzaj paliwo i czas