Szukaj

LIFESTYLE Szymon Marciniak – Polak, któremu się udało

Szymon Marciniak – Polak, któremu się udało

Cezary Poray-Królikowski
07.05.2025
Kopiuj link
Nie minęło pięć minut od końcowego gwizdka w meczu Inter – Barcelona (ależ to było widowisko!), a eksperci już zgodnie rzucali te same trzy słowa: Marciniak, klasa światowa. Na stadionie było gorąco, tempo spotkania absurdalne, emocje jak z finału mundialu – a jednak jedno było pewne: sędzia nie pękł. Znów. Kim jest tak naprawdę Szymon Marciniak?
fc-salzburg-gegen-brondby-if-championsleague-play-off-hinspiel-aa7-august-2-2aa-3-2-2-5227-5d692-a9cad-aa89f2de587cc6f_6780a6
 Werner100359, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons

Czy trzeba więcej dowodów, że Szymon Marciniak to nie tylko najlepszy sędzia w historii Polski, ale i prawdopodobnie najlepszy sędzia świata w ogóle?

Nie przesadzam. Świat piłki, który oklaskuje dryblingi Viniciusa i pressing Guardioli, dziś z równym szacunkiem pochyla głowy przed facetem z Płocka, który zamiast strzelać gole, gwiżdże tak, że milkną stadiony.

Finał mundialu to nie przypadek

Marciniak to rzadki przypadek Polaka, któremu nie tylko się „udało”, ale który osiągnął światowy top w dziedzinie, gdzie nie ma miejsca na przypadek. Gdy w 2022 roku FIFA ogłosiła, że to właśnie on poprowadzi finał Mistrzostw Świata między Argentyną a Francją, cała piłkarska Polska wstrzymała oddech. Gdy finał się zakończył, komentatorzy z Anglii, Niemiec i Brazylii jednogłośnie nazwali jego pracę „perfekcyjną”. Nie jedną z najlepszych – najlepszą.

I to w meczu, który mógł zniszczyć każdego. Lionel Messi, Kylian Mbappé, dogrywka, rzuty karne i dramaturgia godna filmu Nolana. A Marciniak? Spokojny, czysty, niezależny. Taki, jaki powinien być każdy sędzia — niewidoczny wtedy, kiedy nie trzeba go widzieć, i absolutnie obecny, kiedy trzeba działać.

Ale Marciniak to nie tylko postać z wielkich finałów. To także człowiek, który od ponad dekady przechodzi przez wszystkie kręgi piekieł piłkarskiej profesji: ligi, VAR-y, niezadowoleni trenerzy, zawodnicy z ego większym niż murawa. A mimo to, Szymon sędziuje tak, jakby był wyjęty z innego porządku: nie boi się gwizdnąć na Real w 95. minucie, nie traci panowania, nie chowa się za monitorem.

Boisko to jego teatr, ale nie scena

Dlaczego właśnie on? Co sprawia, że ten Polak – a nie Włoch, Niemiec czy Anglik – rozdaje dziś karty w największych meczach Europy i świata?

Po pierwsze – osobowość. Marciniak ma naturalny autorytet. Na boisku nie musi krzyczeć – wystarczy, że spojrzy. Piłkarze go znają, wiedzą, że jest sprawiedliwy, konkretny i, co niebagatelne, nieludzko konsekwentny. Nie ulega presji, nie ucieka od trudnych decyzji, a jednocześnie – nie epatuje gwiazdorstwem. W świecie sędziowskim, gdzie łatwo przegiąć w obie strony, on balansuje z gracją alpinisty.

Po drugie – technika. Jego poruszanie się po boisku, kontakt z VAR-em, decyzje w realnym czasie – wszystko to robi z chirurgiczną precyzją. Nie biega – pracuje przestrzenią. Sędziuje nie tylko oczami, ale i instynktem, który wypracował przez tysiące godzin na boisku.

Po trzecie – pokora i rozwój. Marciniak to człowiek, który kiedyś sam był piłkarzem, a dziś ciężko trenuje, by zachować koncentrację i formę. Uczy się języków, analizuje mecze, inwestuje w technologię. Nie jest celebrytą – choć z powodzeniem mógłby nim być. I to może właśnie dlatego jest tak szanowany.

Człowiek z marmuru

Oczywiście, jak każdy, popełnia błędy. Jak każdy sędzia, miał momenty kontrowersyjne. Ale różnica jest taka, że on nigdy nie ucieka od odpowiedzialności. W wywiadach mówi prosto z mostu. Nie chowa się za frazesami. Nie tłumaczy, że „była trudna sytuacja”. On mówi: „Zawiodłem. Poprawię to.” I poprawia.

Dlatego dziś, kiedy mecz Interu z Barceloną znowu pokazał jego klasę, nikt już nie mówi o przypadku. Nikt nie pyta, co Polak robi w takich meczach. Raczej odwrotnie – co taki mecz robiłby bez Marciniaka?

W świecie, gdzie sędziowie są często chłopcami do bicia, Marciniak jest wyjątkiem. Nie, nie wszyscy go lubią – ale prawie wszyscy go szanują. A to w tej branży znaczy więcej niż setki pochwał w gazetach.

Szymon Marciniak to żywy dowód na to, że profesjonalizm, konsekwencja i charakter mogą wynieść człowieka z nad Wisły na szczyt świata. I nie jest to historia o „szczęściu”. To historia o tym, że jeśli jesteś naprawdę dobry – to nawet futbol, najbardziej bezlitosna maszyna emocji – w końcu cię doceni.

Bo Marciniakowi się nie „udało”. On na to zapracował.


Autor Cezary Poray-Królikowski
Źródło -
Data dodania 07.05.2025
Aktualizacja -
Kopiuj link
NEWSLETTER
Zapisując się na nasz newsletter akceptujesz Regulamin i Politykę prywatności
KOMENTARZE (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Administratorem Twoich danych osobowych jest CKM.PL, który przetwarza je w celu realizacji umowy – regulaminu zamieszczania komentarzy (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. b RODO). Masz prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania – szczegóły i sposób realizacji tych praw znajdziesz w polityce prywatności. Serwis chroniony jest przez reCAPTCHA – obowiązuje Polityka prywatności Google i Warunki korzystania z usługi.