Stormbinders: Polskie „Heroesy”, które nie chcą być tylko Heroesami
Są takie gry, które nie muszą mieć wielkiego loga Ubisoftu, by od razu budzić skojarzenia. Wystarczy jedno spojrzenie na screeny, rzut oka na mapę, kilkanaście sekund gameplayu – i wiesz: „Hej, to wygląda znajomo!” Taka właśnie jest Stormbinders, strategia turowa od dwóch polskich studiów – Destructive Creations i Innominate Games.

Fantasy, frakcje i fenomen znany od lat
Dla wielu z nas seria Heroes of Might and Magic to coś więcej niż gra. To młodość, całonocne sesje przy jednym komputerze, święta z kuzynami i mapy, które znało się na pamięć. Od lat 90. do dziś – Heroesy to król gatunku strategii turowych.
I właśnie w tym duchu powstaje Stormbinders – duchowy spadkobierca, jak określają go sami twórcy. Ale od razu podkreślają: To nie jest klon. Nie robimy kalki. Chcemy czegoś nowego.
Z jednej strony – szacunek dla klasyki. Z drugiej – ambicja, żeby dołożyć coś od siebie. I to czuć.
Cztery frakcje, cztery style gry
Twórcy ujawnili już cztery główne frakcje, którymi będziemy mogli dowodzić. Każda z nich prezentuje zupełnie inny styl rozgrywki i filozofię prowadzenia wojny:
- Empyrium – klasyczna frakcja ludzi. Zrównoważona, solidna, dobra dla graczy, którzy nie lubią eksperymentować. Trochę jak Przystań w HoMM – porządni rycerze z porządną taktyką.
- Astrion – frakcja skupiona na magii. Tu wszystko kręci się wokół burz i zaklęć. Im mocniejsza pogoda, tym potężniejsze czary. Idealna dla strategów, którzy wolą myśleć niż szarżować.
- Helion – demony, ogień i brutalna siła. Agresywna frakcja, która dosłownie pali wszystko, co spotka. Do tego przywołuje jednostki z otchłani – klimat jak z piekielnych czeluści Inferno.
- Immortus – nieumarli, którzy wskrzeszają poległych. Trupy, duchy i martwa magia. Klasyka fantasy w nowym wydaniu, która brzmi jak marzenie dla fanów Nekropolii.
Każda frakcja ma nie tylko inne jednostki i moce, ale też unikalne podejście do walki – defensywa, magia, ofensywa, kontrola terenu. To daje realną różnorodność, której w podobnych grach często brakuje.

Pogoda, która zmienia wszystko
Największą innowacją w Stormbinders jest system dynamicznej pogody, która wpływa na każdą turę rozgrywki. I nie mówimy tu o ładnym deszczu w tle, mówimy o mechanice, która realnie wpływa na pole walki:
- Zimą zamarzają rzeki, dzięki czemu można przejść tam, gdzie normalnie byłoby to niemożliwe.
- Burze ograniczają ruch, co może całkowicie pokrzyżować plan ucieczki.
- Magiczne sztormy wzmacniają czary, ale nie tylko twoje – także przeciwnika.
Co ciekawe, każdy gracz ma dostęp do tych samych warunków pogodowych. Można je wykorzystać, ale można też zostać nimi zaskoczonym. To oznacza, że nie wystarczy mieć silniejszą armię – trzeba mieć lepszy plan.
A że mapy są konfigurowalne (można wyłączyć pogodę, ustawić porę roku), to twórcy jasno mówią: Planuj. Kombinuj. Nie klikaj bezmyślnie.
Świat po magicznym kataklizmie
Fabuła gry osadzona jest w świecie fantasy, który dosłownie rozpadł się pod wpływem magicznego kataklizmu. Zerwane więzi między żywiołami, szalejące burze, surowa magia wypływająca z rozpadlin – brzmi trochę jak koniec świata.
W tym chaosie pojawiają się wyjątkowe postacie – tytułowi Stormbinderzy, czyli osoby, które potrafią kontrolować moc burz. To właśnie w jedną z takich postaci wcieli się gracz. To od naszych decyzji ma zależeć przyszłość świata.
Niby klasyka fantasy, ale z ciekawym twistem: moc natury jako broń i narzędzie strategii.

To nie są „tylko polskie Heroesy”... chociaż podobieństwa są oczywiste
Twórcy podkreślają, że Stormbinders to nie kopia, tylko inspiracja. I mają rację – choć podobieństw do Heroesów jest masa (ruch po mapie, frakcje, turowa walka, rozwój bohatera), to dodano tu wystarczająco dużo własnych pomysłów, by gra miała własną tożsamość.
Ale bądźmy szczerzy – nie da się nie porównywać. I dobrze! Bo jeśli mamy otrzymać nową wersję ukochanej formuły, ale z nową grafiką, pogodą, światem i taktyką – to czego tu nie kochać?
Premiera? Jeszcze nie teraz
Stormbinders zmierza wyłącznie na PC, ale na razie nie znamy konkretnej daty premiery. Twórcy są ostrożni – chcą dopracować grę, zamiast rzucać wersję beta z masą błędów.
I dobrze. Lepiej poczekać na coś naprawdę solidnego, niż dostać kolejne „prawie Heroesy”.
Czy Stormbinders spełni oczekiwania fanów Heroesów?
Tego jeszcze nie wiemy. Ale jedno jest pewne: to najpoważniejsza polska próba wskrzeszenia ducha HoMM od bardzo dawna. I robi to z głową, nie z kalką. Jest tu klimat, jest strategia, jest pomysł – a do tego polski zespół, który naprawdę kocha gatunek.
Więc jeśli kiedyś kochałeś Heroesów, a dziś tęsknisz za czymś świeżym, ale znajomym – miej Stormbinders na radarze. Bo burza idzie. I może być piękna.

Gruzińskie mafie w Polsce – czy czekają nas sceny rodem z lat 90.?

Miszel dla CKM - Wolałbym być piłkarzem niż raperem

Paweł Paczul dla CKM - Ludzie lubią patrzeć na głupotę, a głupocie trzeba patrzeć na ręce [WYWIAD]

Czy facetom podobają się dziewczyny z tatuażami?

„The Sperminator” odchodzi na emeryturę - amerykański profesor matematyki ma 176 dzieci