NASA traci tysiące pracowników. Przyszłość agencji stoi pod znakiem zapytania
W ostatnich miesiącach w NASA zaszły zmiany, które jeszcze niedawno wydawały się nie do pomyślenia. Agencja kosmiczna, przez dekady uważana za wzór technologicznego rozwoju i innowacji, przeżywa obecnie jeden z największych kryzysów kadrowych w swojej historii.

Kiedy „dobrowolne” oznacza przymusowe?
Zwolnienia przeprowadzono w ramach programu DRP (Deferred Resignation Program), który w założeniu miał być łagodnym sposobem na redukcję etatów. Program ten został podzielony na dwie fale. Pierwsza objęła ok. 870 osób, druga – znacznie większa – aż 3000. Łącznie, z uwzględnieniem naturalnych odejść z pracy czy przejść na emeryturę, NASA może w krótkim czasie stracić nawet 4 tys. pracowników. W organizacji zatrudniającej ok. 17 400 osób, to ogromna wyrwa.
Nie chodzi tu jednak tylko o liczby. Największe zaniepokojenie budzi fakt, że z NASA odchodzą osoby z olbrzymim doświadczeniem – inżynierowie, naukowcy, kierownicy projektów, często z ponad dwudziestoletnim stażem. To właśnie oni budowali fundamenty kluczowych misji – od teleskopu Hubble’a po plany eksploracji Marsa.
Odejścia, których nie da się nadrobić
Wielu ekspertów ostrzega, że mamy do czynienia z poważnym „odpływem mózgów”. Wiedza, którą posiadają odchodzący pracownicy, jest w wielu przypadkach unikalna i nie do odtworzenia. To nie są ludzie, których można szybko zastąpić nowymi rekrutami. Ich kompetencje są efektem dekad pracy w najważniejszych centrach badawczych – takich jak Kennedy Space Center, Jet Propulsion Laboratory czy Johnson Space Center.
W liście otwartym zatytułowanym „The Voyager Declaration”, podpisanym przez setki obecnych i byłych pracowników, wyrażono poważny niepokój o przyszłość agencji. Autorzy ostrzegają, że NASA traci nie tylko ludzi, ale też bezcenną wiedzę potrzebną do realizacji ambitnych misji kosmicznych.
Cięcia budżetowe i zmiany polityczne
Masowe odejścia są jednak tylko wierzchołkiem góry lodowej. W tle działa bowiem polityka. Administracja Donalda Trumpa postawiła na drastyczne cięcia w finansowaniu NASA. Plan zakłada zmniejszenie liczby etatów nawet o jedną trzecią – z około 17,4 tys. do niespełna 12 tys. To ogromny cios dla instytucji, której misje wymagają wieloletniego planowania i stabilnych zespołów.
Oprócz redukcji zatrudnienia, ograniczono finansowanie dziesiątek projektów badawczych – w tym misji Artemis, której celem jest powrót człowieka na Księżyc, ale też projektów związanych z badaniami Marsa, Wenus czy zmianami klimatu. Przyszłość wielu z nich wisi dziś na włosku.
Co dalej z NASA?
Niepokój o przyszłość agencji jest jak najbardziej uzasadniony. Trudno sobie wyobrazić, by przy takim odpływie ekspertów i ograniczeniach finansowych NASA była w stanie utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju. Eksploracja kosmosu to nie sprint, a maraton – wymagający ciągłości, wiedzy i doświadczenia. Dziś tej ciągłości zaczyna wyraźnie brakować.
Jeśli sytuacja się nie zmieni, NASA może na lata stracić zdolność do realizacji najbardziej ambitnych celów. A to oznacza nie tylko zatrzymanie się w miejscu, ale realne cofnięcie w rozwoju. Kosmos (jakkolwiek to brzmi) nie znosi próżni – i jeśli Stany Zjednoczone nie będą już liderem w tej dziedzinie, ktoś inny zapełni tę lukę.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

YouTube z pomocą AI zweryfikuje i ograniczy konta niepełnoletnich

Rosyjskie drony udające ptaki – sprytna technologia na froncie

iPadOS 18 i nowości dla iPadów 2025 – co zmienia się na lepsze?

Bałtyk zyskuje nową wyspę. Do czego zostanie wykorzystana?

Korzystanie z toalety w kosmosie - od generała Hermaszewskiego do Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego