Zmiany w egzaminie na prawo jazdy. Od 1 lipca każde najechanie na linię zakończy egzamin
Od 1 lipca przyszli kierowcy dostają w prezencie od resortu infrastruktury drogową wersję rosyjskiej ruletki: wystarczy, że opona choćby muśnie podwójną ciągłą, a egzaminator bez mrugnięcia zakończy egzamin z wynikiem „negatywnym”. Sprawdźcie, skąd pomysł na taką zmianę i co faktycznie ma to poprawić.

Dlaczego postawiono na takie zmiany?
Oficjalnie chodzi o „podniesienie standardów bezpieczeństwa”. Nieoficjalnie – o ratunek dla budżetów ośrodków egzaminacyjnych, którym opłacalność rośnie proporcjonalnie do liczby oblań. Serwis BRD24/Onet podał, że dyrektorzy WORD-ów sami zasugerowali ministrowi automatyczne przerwanie próby po każdym błędzie z tabeli nr 9. Nowy przepis sprawi więc, że każda egzaminowana osoba będzie musiała zachować szczególną ostrożność na wszelkie obiekty, które musiała by wyminąć.
Podwójna ciągła, linia krawędziowa, strzałki kierunkowe, pasy wyłączone z ruchu – wszystkie te oznaczenia staną się prawdziwą strefą rażenia. Wystarczy centymetr nieuwagi, by zamiast świętowania, udać się do kasy WORD-u w celu opłaty kolejnego egzaminu.
Nowe przepisy będą więc dla kursantów drogą przez mękę. Powtórki kosztują, frustracja rośnie, a marzenia o samodzielnej jeździe muszą kolejny raz zostać odłożone na później. WORD-y tymczasem nie narzekają – każdy oblany to kolejna opłata, kolejny termin i więcej wpływów.
Czy WORD powinien w taki sposób szukać wpływów do swoich budżetów?
Niewątpliwie wprowadzona zmiana podreperuje budżety WORD-ów w całej Polsce. Jednak zmiany powinny wynikać ze względów bezpieczeństwa, a nie szukania sposobów na zmniejszenie zdawalności. Okej, linia ciągła jest cholernie ważna, ale są sytuacje, w których trzeba przez nią przejechać. Wyobraźmy sobie sytuację, w której osoba egzaminowana trafi na zepsute lub nieprawidłowo zaparkowane auto. Ma wtedy stanąć i zaczekać, aż przeszkoda zniknie?
Kierowcy ciężarówek też będą mieli problem, ponieważ do wykonania niektórych manewrów skrętu też trzeba częścią pojazdu najechać na linie ciągłą. Jest więc to absurdalna zmiana, która skutecznie obniży zdawalność.
Egzaminatorzy zostaną więc postawieni przed ścianą, ponieważ nawet, gdy będą przekonani o umiejętnościach osoby egzaminowanej będą musieli ją oblać. Nie będzie w tym wypadku jakichkolwiek możliwości do przymknięcia oka. Nawet jeśli sytuacja drogowa faktycznie zmusi młodego kierowcę do przejechania przez podwójną ciągłą.
Przypomnijmy, że w ostatnim czasie jest głośno o wycofaniu placu manewrowego z części egzaminacyjnej. Byłby to krok w stronę większości państw UE, ponieważ zadania na placu w ramach egzaminów na prawo jazdy obok Polski funkcjonują wyłącznie w Łotwie. Ale ta zmiana nie spodobała się zarówno właścicielom ośrodków szkolenia kierowców, jak i WORD-om.
Jeżeli czeka Cię egzamin, to życzymy powodzenia, a jeśli masz już prawko, to pozostaje się cieszyć. Egzaminy z roku na rok są coraz bardziej skomplikowane, co oczywiście ma sens, ale tylko w uzasadnionych obszarach. Można zatem tylko wspominać, jak 30 lat temu wystarczyło przejechać „Maluchem” w przód i w tył i było po egzaminie – oczywiście z happy endem.

Nietypowy pojazd dostawcy jedzenia. Sopoccy policjanci złapali się za głowę

Skoda Octavia: innowacje, które szybko docenisz

Nowy Nissan Leaf – elektryczny klasyk w nowym wydaniu

Ile osób mógł pomieścić Maluch? Historia jednego z najbardziej kultowych polskich aut

Sportowy SUV od Skody - poznajcie Skodę Enyaq RS