Nowe Volvo S90 wycofuje się z diesla. Skandynawski minimalizm w wersji high-tech, zagrał inną nutą

Skandynawski lifting
Na pierwszy rzut oka S90 nie zmieniło się drastycznie. Ale jeśli przyjrzeć się uważniej – nowa osłona chłodnicy, reflektory Matrix LED i przeprojektowane tylne światła mówią jasno: to już nie ta sama maszyna, którą zdarza nam sę widywać na ulicach. Dwie nowe barwy lakieru – Aurora Silver i Mulberry Red – to coś dla tych, którzy chcą się wyróżniać w sposób, który zrozumie tylko inny właściciel Volvo. Skandynawski szyk nie musi krzyczeć. On tylko szepcze – ale jak stylowo i bezpiecznie. O ile można bezpiecznie szeptać.
Technologiczny kokpit
Wnętrze? Czysta rozkosz dla oka i ucha. Powiększony, 11,2-calowy ekran multimedialny wygląda jak wyciągnięty prosto z katalogu, duży, prosty i logiczny. Tym razem jednak nie wtopiono go w deskę rozdzielczą – wyraźnie wystaje, jakby miał coś ważnego do powiedzenia. Niektórym się to nie spodoba, ale jest to wyraźny trend na rynku. Do tego poprawiona izolacja akustyczna i adaptacyjne zawieszenie w standardzie. Czyli: cisza, spokój i lewitacja nad asfaltem – dokładnie tak, jak powinno być w aucie, które aspiruje do luksusu.
Elektryczna dusza (i koniec z dieslem)
Zgodnie z filozofią „diesel is dead”, nowe S90 nie zaoferuje ani jednej jednostki wysokoprężnej. Czy to dobrze? Nie wiem. Volvo, jako jedna z pierwszych marek, zadeklarowało odejście od ropy – i trzyma się tego z żelazną konsekwencją. Zamiast tego mamy hybrydy plug-in z elektrycznym zasięgiem nawet do 80 km. W sam raz na codzienne dojazdy bez angażowania silnika spalinowego. Na wybranych rynkach dostępna będzie też wersja z klasycznym, czterocylindrowym turbo wspartym miękką hybrydą.
Globalna strategia, lokalne ograniczenia
Nowe S90 najpierw trafi do Chin – tam też będzie produkowane. Polska może spodziewać się premiery pod koniec lata, ale Amerykanie… cóż, muszą się pożegnać. Wojna celna między USA a Chinami sprawiła, że nowa limuzyna Volvo nie trafi już za ocean. Amerykańscy kierowcy mają czas tylko do końca 2025 roku – później pozostaje im tylko rynek aut używanych.
Dobra wiadomość dla łowców okazji
Jeśli ktoś marzył o S90, ale niekoniecznie nowym – teraz jest idealny moment. Dealerzy w Polsce mają jeszcze pojedyncze egzemplarze „starej” wersji, a ceny zaczynają się zjeżdżać na łeb, na szyję. Hybryda o mocy 455 KM za mniej niż 250 tys. zł? Da się załatwić.
Nowe Volvo S90 nie krzyczy luksusem, nie mami sportową agresją. Ale właśnie w tym tkwi jego siła. To samochód dla tych, którzy nie muszą nikomu niczego udowadniać. Dla tych, którzy wiedzą, że prawdziwa elegancja nie potrzebuje logotypów wielkości dłoni. W świecie pełnym zgiełku, Volvo znowu pokazuje, że cisza może być najbardziej przekonującym argumentem.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!
Białe światło na sygnalizatorze świetlnym. Rewolucja na skrzyżowaniach
Tragiczny wypadek na polskiej drodze. Nie żyje dwóch mężczyzn, 21-latek walczy o życie
Blisko 300 km/h na autostradzie? Kolejny influencer chwali się łamaniem przepisów w BMW
Tesla schodzi z ceny i da nam budżetową wersję modelu Y
Kierowcy ciężarówek mają gdzieś zakaz wyprzedzania

