„Zrobię to jutro” – witaj w klubie złotych rączek w trybie offline

Faza druga: „mam to na liście”
Każdy facet ma w głowie swoją mityczną listę rzeczy do zrobienia. Problem w tym, że ta lista jest tak abstrakcyjna, jak plany zrobienia formy życia po nowym roku. Wieszak, cieknący kran, przepalona żarówka – wszystko tam jest. A przynajmniej powinno być.
Ale przyznaj – ta lista nie ma żadnego priorytetu. W teorii chcesz to wszystko zrobić. W praktyce? Jesteś zbyt zajęty rzeczami, które sprawiają Ci radość. Można więc wskazać, że preferujesz weekendowy odpoczynek z poczuciem obowiązku w tle. No i oczywiście z serią przypomnień ze strony Twojej partnerki.
Faza trzecia: presja domowa rośnie
I nagle – BUM. Przychodzi ona. Kobieta Twojego życia. Z pytaniem, które spada jak młot:
„Ty zamierzasz w końcu to naprawić, czy mam wezwać kogoś, kto to ogarnie?”
No i tu przyjacielu zaczynają się schody. Z jednej strony czujesz się wywołany do tablicy, jakby podważyła Twoją męskość. Ale z drugiej – przecież wiesz, że miałeś to zrobić. Ba, nawet to planowałeś! Tylko jakoś nie było okazji, narzędzia się zgubiły, śruba była nie taka, trzeba było kupić kołki, a te w Castoramie były akurat wyprzedane. Znacie to? My też.
Faza czwarta: obrona honoru
Każdy facet wie, że jak kobieta wezwie fachowca, to będzie to dla niego osobista porażka. Nie chodzi o pieniądze. Chodzi o dumę, ponieważ wyjdzie przy tym gościu i przy niej, że nie dałeś rady – a przecież „to tylko wieszak”.
I nagle, jakbyś poczuł przypływ adrenaliny i męskiego obowiązku, wyciągasz skrzynkę z narzędziami, do której nie zaglądałeś od dwóch lat. W niej totalny sajgon i pełno śrubek, które nie pasują do niczego. Jednak zaczynasz działać i w końcu dochodzi do Ciebie, że te kilka minut roboty nie było warte kilkutygodniowego ględzenia nad głową.
Faza piąta: reset i powrót do normy
Naprawiłeś wieszak, no może są pewne niedociągnięcia, ale no liczy się, że wisi i już nie opada. Ona zadowolona (na chwilę), Ty czujesz się jak bohater domu. I co dalej? Spokój i cisza, oczywiście do momentu, aż pojawi się kolejna rzecz, która „sama się zepsuła”.
Dlatego, jeśli od tygodni, miesięcy, a może nawet lat zbierasz się do usunięcia domowej usterki – witaj w klubie, jesteś jednym z nas. I uwaga - to wcale nie jest lenistwo, tylko prawdziwe męskie zarządzanie energią. Ty wiesz, że to zrobisz, tylko jeszcze nie dziś.
Szkopuł w tym, że czasem naprawdę warto poświęcić te 15 minut na ogarnięcie tematu, żeby potem w pełnym spokoju obejrzeć mecz albo ulubiony serial – bez dopytywania w tle, kiedy w końcu poświęcisz czas na coś „pożytecznego”. Gdyż cisza w domu to też forma luksusu.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

