CKM.PL: Ale z kolei, jeśli chodzi o kwestie kariery aktorskiej, to idziesz w odwrotną stronę. Choć masz za sobą debiut na płaszczyźnie lektorskiej w "Krainie Lodu", to nie mieliśmy przyjemności oglądać cię na ekranie. Skoro otwierasz się na niemiecki rynek muzyczny, to czy planujesz także pojawić się u polskich reżyserów?
Vito: Wiesz co, ja sobie mogę planować, ile chcę...
CKM.PL: Dlaczego? Być może Patryk Vega dotrze do tego wywiadu i zadzwoni.
Vito: Z tego co wiem, to polscy producenci dopiero dowiadują się, że jestem także aktorem, że jest w ogóle ktoś taki jak Mateusz Dopieralski. Mogę sobie więc planować, ile tylko chcę, ale muszę czekać aż producenci się zajarają. Zaczyna się jednak coś tam dziać, więc jestem dobrej myśli.
CKM.PL: A jak to jest z popularnością. Ludzie podchodzą, zaczepiają i krzyczą: "o, idzie Vito Bambino"?
Vito: To, że zrobiłem ten solowy odłam Bitaminy i plakaty na mieście robią swoje, nie ukrywam. Nie mam jednak takiego hardcore jak Dawid (Podsiadło) czy Quebo, że oni nie mogą wyjść sobie spokojnie, ale też zauważyłem, że ludzie mnie pytają o zdjęcie w codziennych sytuacjach, jak np. idę z synkiem. Wtedy mam takie: "Kurde no, spoko, ale ewidentnie jestem z rodziną, jemy lody i dajcie mi trochę przestrzeni".
CKM.PL: Na co dzień mieszkasz w Niemczech, tam też wygląda to podobnie?
Vito: Co ty. Ludzie mnie czasami poznają, bo tam w dwóch czy trzech filmach zagrałem główną rolę, ale to było kilka lat temu, zdążyłem już się sto razy pozmieniać. To w Polsce przez te moje ostatnie jakieś większe ruchy, zaczynam to mocno odczuwać. Do tego stopnia, że ostatnio byłem w aptece, w maseczce i czapce, a i tak pan zza lady rzucił: "Przepraszam, czy to Pan Vito Bambino?"
CKM.PL: Jakiś czas temu dograłeś gościnną zwrotkę do kawałka "Zatapiamy się" Fukaja. Może najwyższa pora, byś zdradził w końcu ten przepis na pesto?
Vito: Wiesz co, to jest od naszego bębniarza Amara. Jego mama ma przepyszne pesto i sam muszę wyrwać ten przepis. Tam się trochę wychyliłem, że go znam. Moja żona pewnie by coś wykombinowała, ale tak to teraz nie dam rady.
CKM.PL: Przyczepię się jednak do Fukaja. Zazwyczaj gościsz u artystów, którzy od kilku lat są aktywni na scenie, a Fukaj to młody chłopak, któremu dograłeś się na jego debiutancką płytę. Dużo internautów też krytycznie podchodzi do jego osoby. Zarzuca się mu wypadanie z bitu i monotematyczność. Co Cię skłoniło, by dać mu szansę?
Vito: Podobnie, jak w przypadku tego, że nie patrzę na swoje liczby. Nie patrzę także za bardzo na to, jak bardzo ktoś jest popularny, tylko myślę, czy dobrze nam się będzie współpracowało i damy radę stworzyć coś fajnego. Fukaj wysłał mi fotę naszą z Openera i zapytał o featuring. Ja na początku trochę to olałem, ale nie ze względu na to, że mi się nie chciało, tylko miałem naprawdę mało czasu. Przyjrzałem się jednak zdjęciu i wiesz, widzę tam młodego chłopczyka ze mną i stwierdziłem: dobra, dawaj. Pokaż co tam masz. I podesłali mi wraz z Kubi Producentem fajny bit. Ja się bałem, że dadzą mi jakieś trapowe rzeczy, a tutaj była uszanowana moja wrażliwość na bitach. Wtedy pomyślałem dobra kurde, robimy to.
CKM.PL: Powiedziałeś o swojej wrażliwości. Bije od Ciebie taki spokojny, delikatny vibe. Gryzie się to trochę z polskim podejściem pokroju "chłopaki nie płaczą". Czy myślisz, że swoją twórczością łamiesz trochę stereotyp "macho"?
Vito: To kiedyś. Nie chce tutaj uważać się za prekursora, ale twierdzę, że od momentu pojawienia się Bitaminy i tych wrażliwych tekstów, choć oczywiście może to być jakieś wielkie zadufanie w sobie, to widać lekki wpływ na otwieranie się tych mężczyzn.