Val Kilmer nie żyje - aktor zmarł w wieku 65 lat

fot. Instagram Val Kilmer
Val Kilmer był jednym z najbardziej wyrazistych aktorów lat 90. Zmarł 1 kwietnia 2025 roku w Los Angeles, mając 65 lat. Informację o śmierci aktora przekazała jego córka, Mercedes Kilmer, w poruszającym wpisie w mediach społecznościowych. Kilmer od lat zmagał się z problemami zdrowotnymi, a bezpośrednią przyczyną śmierci były powikłania po zapaleniu płuc.
Niewątpliwie Hollywood traci postać, która swoją ekranową charyzmą potrafiła porwać miliony fanów na całym świecie. Kilmer do końca pozostał postacią wyjątkową: utalentowaną, trudną do zaszufladkowania, często kontrowersyjną, ale zawsze autentyczną.
Wieloletnia walka z chorobą
W 2014 roku u Vala Kilmera zdiagnozowano raka gardła. Początkowo aktor długo zaprzeczał pogłoskom o poważnej chorobie, ale w 2017 roku potwierdził diagnozę. Przeszedł intensywne leczenie, które obejmowało m.in. chemioterapię i dwie tracheotomie. Operacje te wpłynęły nie tylko na jego głos, ale i sposób oddychania, co niemal zakończyło jego karierę.
Pomimo drastycznych zmian zdrowotnych, Kilmer nie wycofał się z życia publicznego. Współpracował z firmą Sonantic nad odtworzeniem swojego głosu przy pomocy sztucznej inteligencji. Technologia ta pozwoliła mu pojawić się – choć symbolicznie – w głośnym filmie „Top Gun: Maverick” (2022), gdzie po raz ostatni wcielił się w rolę legendarnego Icemana u boku Toma Cruise’a.
Od nowojorskiej Juilliard School po Hollywood
Val Kilmer urodził się 31 grudnia 1959 roku w Los Angeles. Od najdmłodszych lat było jasne, że ma w sobie coś wyjątkowego – talent sceniczny, który szybko zaprowadził go do nowojorskiej Juilliard School. Co ciekawe, był jednym z najmłodszych studentów w historii tej prestiżowej uczelni. Początkowo związał się z teatrem, ale nie trzeba było długo czekać, by przyciągnął uwagę także w świecie filmu.
Na dużym ekranie po raz pierwszy zabłysnął w 1984 roku w komedii „Real Genius”, jednak to rola Icemana w „Top Gun” (1986) otworzyła mu drzwi do międzynarodowej kariery. Jako chłodny, wyrachowany pilot sterujący impulsywnym Maverickiem – szybko stał się ikoną kina lat 80.
W 1991 roku przyszła jedna z jego najważniejszych ról – Jim Morrison w biograficznym „The Doors” w reżyserii Olivera Stone’a. Kilmer nie tylko fizycznie przypominał legendarnego wokalistę, ale sam zaśpiewał wiele utworów w filmie, imponując przygotowaniem i zaangażowaniem. Krytycy nie mieli wątpliwości: to była rola, która pokazała jego pełen aktorski potencjał.
Kilka lat później, w 1995 roku, Kilmer włożył pelerynę Batmana w filmie „Batman Forever”. W tym samym czasie wystąpił w „Gorączce” („Heat”) Michaela Manna – thrillerze kryminalnym z Al Pacino i Robertem De Niro, który do dziś uważany jest za klasykę gatunku.
Warto wspomnieć również jego genialną kreację Doca Hollidaya w westernie „Tombstone” z 1993 roku. Zagrał z taką charyzmą i ironią, że dla wielu fanów przyćmił nawet głównego bohatera granego przez Kurta Russella. Jest to jedna z tych ról, które do dziś pojawiają się w zestawieniach najlepszych drugoplanowych występów w historii kina.
Zapamiętany przez rodzinę i fanów
Mimo poważnych problemów zdrowotnych, Val Kilmer nie zniknął z życia publicznego. W 2021 roku ukazał się intymny dokument „Val”, w którym sam opowiadał o swojej drodze – od aktorskich szczytów po zmagania z chorobą. Film poruszył widzów szczerością i pokazał aktora z zupełnie innej strony, nie jako hollywoodzką gwiazdę, ale jako człowieka – wrażliwego, refleksyjnego, pogodzonego z tym, co nieuniknione. Kilmer miał dwoje dzieci – córkę Mercedes i syna Jacka, których wychowywał wspólnie z byłą żoną, aktorką Joanne Whalley.

Czy facetom podobają się dziewczyny z tatuażami?

Gruzińskie mafie w Polsce – czy czekają nas sceny rodem z lat 90.?

„Heweliusz” – Netflix właśnie opublikował zwiastun serialu o katastrofie na Bałtyku

Mężczyzna w okresie andropauzy. Wpływ zmian hormonalnych na funkcjonowanie psychiczne

„Szczęki” mają 50 lat – film, który zmienił kino grozy na zawsze