Otóż — z przykrością dla niektórych i ulgą dla innych — naukowcy są raczej zgodni: nie, rozmiar stopy nie jest wiarygodnym wskaźnikiem rozmiaru członka. Były badania. Nie jedno, nie dwa. I nie, nie prowadził ich kumpel z siłowni, tylko całkiem poważne zespoły badawcze w Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Korei Południowej czy USA.

Co mówi nauka?

Jedno z najczęściej cytowanych badań pochodzi z British Journal of Urology International (2002), gdzie przebadano 104 mężczyzn pod kątem długości stopy i długości penisa w stanie spoczynku. Wnioski? Żadna istotna korelacja. Stopa sobie, członek sobie.

Podobne wnioski płyną z innych badań. Na przykład, w 1993 roku przeprowadzono badanie w Kanadzie, w którym porównano długość stopy, wzrost i długość penisa u 63 mężczyzn. Choć zauważono bardzo słabą korelację między większymi stopami a dłuższymi penisami, to badacze stwierdzili, że rozmiar stopy nie może być praktycznym wskaźnikiem długości penisa.

No dobrze, ale skoro nie stopa, to może nos? Dłonie? Palec serdeczny? Można by się śmiać, ale i te teorie były badane. I choć w niektórych przypadkach pojawiały się słabe korelacje (np. stosunek długości palca serdecznego do wskazującego — tzw. wskaźnik 2D:4D), to nadal są to dane tak luźne, że bardziej przypominają horoskopy niż statystykę.

Więc dlaczego ten mit wciąż żyje?

Możliwe, że dlatego, że ludzie lubią proste odpowiedzi na trudne pytania. A do tego dochodzi popkultura, dowcipy, stereotypy, a czasem nawet zwykła próba podbudowania ego („Mam rozmiar buta 46 — nie muszę mówić więcej, co?”).

Sęk w tym, że nasze ciała to nie kalkulatory, a genetyka potrafi być wyjątkowo kapryśna. Można mieć duże stopy i niewielkiego penisa. Można też być szczupłym, niepozornym facetem z rozmiarem buta 40 i zaskoczyć wszystkich w szatni. Natura nie działa według prostych wzorów, a rozmiar penisa zależy od bardzo wielu czynników — genetycznych, hormonalnych, rozwojowych — a nie od tego, czy ktoś nosi New Balance’y w rozmiarze 45.