Dwie pieczenie na jednym ogniu. Pojechali do pożaru, a odkryli plantację marihuany

Na twarzach policjantów musiał pojawić się uśmiech, gdy przy okazji akcji przeciwpożarowej natknęli się na plantację konopi indyjskich. I to nie dlatego, że roślinki także płonęły, a z powodu możliwości otrzymania premii za takie cenne odkrycie.
1-341465.jpg
Późnym wieczorem Suscy dzielnicowi zostali wezwani na interwencję do płonącego budynku gospodarczego na jednej z posesji w gminie Stryszawa. Na miejscu była już straż pożarna, która zajęła się ogniem. Jednak uwagę policjantów przykuł zapach, który nijak przypominał swąd palącego się drewna.

Z budynku obok wydobywała się woń, która już od pierwszego wąchnięcia mogłaby uspokoić mundurowych poruszonych akcją gaśniczą. Kiedy policjanci skierowali się do wejścia, usłyszeli wołanie o pomoc w ujęciu mężczyzny uciekającego w stronę lasu.

Podjęli pościg za zbiegiem, który po złapaniu okazał się najemcą posesji, na której doszło do pożaru. Funkcjonariusze, podejrzewając, że mężczyzna wie, co znajduje się w ocalałym budynku, zaciągnęli go do środka w celu znalezienia źródła podejrzanego zapachu.


Wewnątrz było kilka specjalnie wyposażonych pomieszczeń, w których policjanci natknęli się na hodowlę marihuany oraz sprzęt niezbędny do jej uprawy. W sumie zabezpieczono 1500 roślin oraz 7 dużych worków z suszem, które ważyły łącznie ponad 11 kilogramów.

Mężczyzna, oprócz zarzutów posiadania oraz uprawy środków odurzających, został oskarżony o kradzież prądu, bo policjanci natrafili na nielegalnie poprowadzony kabel zasilający. W sumie za ten proceder facet może trafić za kratki na 15 lat. 

Na szczęście w pożarze nie ucierpiała żadna roślina. A trzeba przyznać, że gdyby zajęła się taka ilość krzaków i suszu, cała gmina chodziłaby z uśmiechem na twarzy.



Dodał(a): Konrad Siwik / fot. policja Wtorek 19.05.2020