Polski horror, rodem z PRL. Czy to może być Polska gra roku?
„Cronos: The New Dawn”. Bloober Team znów sięga po lęki zapisane w naszej zbiorowej pamięci. Tym razem zabiera gracza w podróż po ruinach komunistycznej Polski, która nigdy się nie skończyła.

Horror z duszą PRL-u
W „Cronos: The New Dawn” nie ma miejsca na komfort. Od pierwszej minuty widać, że to nie jest horror z gatunku tych, które można „przejść wieczorem przy herbacie”. Tu każdy krok przypomina spacer po koszmarze wyjętym z archiwum PRL-u. Szare blokowiska, przetarte linoleum, zielone lamperie i radio, które milczy od trzydziestu lat. Tyle że to nie jest zwykły realizm – to Polska po apokalipsie.
Akcja gry toczy się po tajemniczej katastrofie zwanej „Zmianą”, która przekształciła ludzi w potwory nazywane Osieroconymi. Główna bohaterka próbuje odkryć, co doprowadziło do upadku świata, podróżując przez wyrwy czasoprzestrzenne do lat 80. Mroczne laboratoria, opustoszałe mieszkania i zdeformowane sylwetki dawnych sąsiadów – wszystko to składa się na obraz kraju, który umarł, ale wciąż się rusza.
PRL, który straszy realizmem
Bloober Team od lat udowadnia, że horror to nie tylko potwory, ale też atmosfera. „Cronos” pokazuje to doskonale. Każdy detal – od meblościanki z wyszczerbioną szybą po telewizor Neptun – buduje autentyczność świata, który znamy z czarno-białych zdjęć.
To gra, w której Polska jest nie tylko tłem, ale pełnoprawnym bohaterem. Wystarczy wejść do zrujnowanego mieszkania, żeby poczuć zapach kurzego pierza i farby olejnej. Ten klimat działa lepiej niż jakikolwiek jumpscare.

Mieszanka Resident Evil i Dead Space, ale po polsku
„Cronos” czerpie garściami z klasyki horroru. Widać tu inspiracje zarówno Resident Evilem, jak i Dead Space’em – powolny ruch postaci, ograniczone zasoby, ciasne pomieszczenia i dźwięki, które brzmią jak ostrzeżenie.
Każda decyzja ma wagę. Amunicji jest zawsze za mało, lekarstw też mniej niż potrzeba. Gra nie prowadzi gracza za rękę. Trzeba samemu domyślić się, jak przeżyć i którędy iść, żeby nie skończyć w objęciach Osieroconych.
Walka jest brutalna, ale nie przesadzona. Bohaterka porusza się ciężko, jakby wciąż czuła na sobie betonowe ściany PRL-u. To nie jest akcyjniak, tylko powolna wspinaczka po ruinach cywilizacji, w której nawet światło latarki wydaje się wrogiem.

Gra piękna i straszna zarazem
Na Xboxie series X gra wygląda imponująco. Światło, tekstury i szczegóły tworzą atmosferę, w której każdy cień może być zagrożeniem. Czasami widać lekkie spadki płynności, ale to drobiazg w porównaniu z tym, jak dobrze oddano klimat zniszczonego PRL-u.
Każdy kadr mógłby być kadrem z filmu – i nie jest to przypadek. Twórcy zapowiadają, że „Cronos” może doczekać się ekranizacji, choć na razie nie planują kontynuacji gry. Zaskakujący sukces Bloober Teamu
W ciągu trzech dni od premiery „Cronos: The New Dawn” sprzedał się w 200 tysiącach egzemplarzy. To nie rekord, ale dla polskiego horroru – wynik solidny. Prezes studia, Piotr Babieno, przyznał, że budżet gry był stosunkowo niewielki, więc produkcja szybko się zwróciła.
Mimo że sequel nie jest planowany, studio rozważa filmową lub serialową adaptację. Bloober Team zapowiada też, że ich kolejne projekty będą „większe i bardziej ambitne”.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Ozempic a alkohol. Najnowsze badania mówią o tym wprost…

Przez 50 lat wymuszał pieniądze udając niewidomego. W końcu potknął się o własny ogródek

Druga Furioza to coś naprawdę innego… [RECENZJA]

Rosyjscy nauczyciele „magnesują wodę dla Ojczyzny”. Absurd, który obnaża mechanizmy propagandy

Rambo spod Wrocławia - przez 2 lata ukrywał się w leśnym szałasie