Szukaj

LIFESTYLE Movember z bliska. Prawdziwe historie o zdrowiu i ostatnim papierosie

Movember z bliska. Prawdziwe historie o zdrowiu i ostatnim papierosie

CKM
27.11.2025
Kopiuj link

Listopad nie tylko sprzyja podsumowaniom. Listopad to miesiąc, w którym mężczyźni zapuszczają wąsy z taką dumą, jakby te miały zapewnić im dostęp do sekretnego bractwa. Jedni hodują je ku chwale profilaktyki zdrowotnej, inni, bo chcą być modni, bardziej charakterni lub po prostu z wygody. Jednak w tym roku wąsy trzech facetów stały się symbolem czegoś więcej. Są manifestem wolności - od dymu, kaszlu i zmęczonych płuc. I chociaż każdy z bohaterów ma własną historię, łączy ich jedno: w Movemberze ważniejsze od tego, co rośnie pod nosem, jest to, co dojrzewa w głowie.

iStock-527372227

Zamiast poradników i suchej teorii, oddajemy głos trzem mężczyznom. Każdy z nich poszedł inną drogą, każdy próbował inaczej i każdy zrozumiał coś ważnego o sobie. Nie ma tu bohaterstwa ani spektakularnych zwrotów akcji. Są prawdziwe historie i realne decyzje, które poprowadziły ich w stronę zdrowszego życia.

1. Tomek: rzucił… i odkrył talent, którego kompletnie się po sobie nie spodziewał

Tomek ma 31 lat, pracuje w IT i zawsze uważał się za człowieka „od klawiatury, nie od narzędzi”. Papierosy palił „trochę”, ale regularnie - przy kodowaniu, przy kawie, przy czekaniu na odpowiedź od klienta. Na tyle mało, żeby udawać, że ma nad tym kontrolę i na tyle często, żeby czuć to w oddechu. Z czasem zrozumiał, że prędzej czy później będzie musiał coś z tym zrobić.

Punktem zwrotnym okazało się zaproszenie przez przyjaciela na warsztaty stolarskie. Tomek poszedł głównie po to, żeby udowodnić sobie, że potrafi postawić coś nie tylko na ekranie swojego komputera. Pierwsze zaskoczenie? Nie tylko mu się udało, ale instruktor powiedział, że „ma do tego rękę”. Drugie? Gdy wszyscy wychodzili na papierosa, on zostawał, bo… pierwszy raz od dawna czuł, że naprawdę nie chce już wychodzić na dymka. Chciał zostać przy robocie, bo w głowie tliła mu się myśl: przecież nie muszę, nie?

I tu przychodzi jego punkt kulminacyjny: na trzecich zajęciach instruktor zaproponował, żeby Tomek pomógł mu przygotować większy projekt – regał dla lokalnej biblioteki. Chłopak, który całe życie myślał, że jedyne, co potrafi tworzyć, to linijki kodu, nagle trzymał w rękach drewno i robił coś, co będzie służyć ludziom przez lata. I właśnie wtedy poczuł, że papierosy zaczynają mu przeszkadzać. W zapachu. W oddechu. W koncentracji.

Od tego momentu nałóg zaczął tracić nad nim moc. Najpierw świadomie postanowił zrobić sobie przerwę „na czas zajęć”. Potem zauważył, że przerwy zaczynają się wydłużać – dwie godziny, pół dnia, cały dzień. W głowie miał tylko kolejne pomysły na wykończenie mebla. Aż w końcu dotarło do niego, że minął prawie tydzień i… nie zapalił ani razu. Bez dramatów, bez wielkich deklaracji.

Dzisiaj Tomek mówi jasno: rzucił palenie, bo chciał. Bo poczuł, że stolarka daje mu więcej niż papieros kiedykolwiek. Że drewno pachnie lepiej niż dym, a nowa pasja tak go pociąga, że nie chce mu się wychodzić co chwilę na fajkę. Teraz już nie śmierdzi papierochami, a pachnie żywicą i bardzo mu ten nowy zapach odpowiada – jego dziewczynie też.

Podsumowując: Tomek udowadnia, że chęć rzucenia nałogu często pojawia się wtedy, gdy znajdzie się coś, co daje więcej satysfakcji niż papieros – coś, co zajmuje ręce, głowę i miejsce, które kiedyś nałóg próbował wypełnić dymem papierosowym.

2. Kuba: facet, który zrozumiał, że największa zmiana zaczyna się od najdrobniejszego wyboru

Kuba długo był jednym z tych gości, którzy zawsze mają papierosa gdzieś pod ręką. Wcale nie wyglądał na typowego palacza. Czyste koszule, zadbany zarost, sportowe buty, czarujący uśmiech. Ale wystarczyło pięć minut przerwy, żeby nagle znikał przy wejściu do biurowca i wracał z ciężkim zapachem, którego jak sam mówił „nie da się zagadać żadną gumą”.

Próbował rzucać tyle razy, że żartował, iż mógłby prowadzić podcast o porażkach.

·       silna wola - przetrwała do pierwszego wkurzającego maila,

·       spinning - palił nawet 5 minut przed wejściem na siłkę,

·       gumy z nikotyną - chwilowa ulga i szybki powrót,

·       lekarz - konkretne ostrzeżenia i leki, ale chęć zapalenia okazywała się silniejsza niż reprymenda innego faceta w kitlu.

W którymś momencie naprawdę uwierzył, że tak już po prostu będzie. Nie pamiętał jak wygląda dzień bez papierosa. Przełom pojawił się w najmniej oczekiwanym momencie.

Pewnego wieczoru kumpel po treningu wyciągnął z torby tytoniowy podgrzewacz i w odpowiedzi na zaskoczoną minę Kuby zaczął tłumaczyć się: „Zamieniłem papierosy na iqosa bo tak doradził mi znajomy Włoch. To żaden cud. To nie jest zdrowe, ale ma mniej syfu, no i nie śmierdzi”.

Kuba spróbował i po raz pierwszy od dawna poczuł różnicę. Mówił później, że czuł się jak pasażer taksówki, której kierowca w końcu otworzył okno i wywietrzył zapach najpodlejszej choinki zapachowej. 
Po kilku miesiącach poczuł też różnicę na siłowni. Miał więcej energii i lepsze wyniki na rowerach. A kobiety…? Powiedział wprost: Nie wiedziałem, że świeższy oddech i więcej energii w tych tematach może aż tyle zmienić”.

I wtedy przyszedł Movember. Internet huczał o profilaktyce raka jąder. Kumple chwalili się zarostem. Koleżanki namawiały do badań. Kuba też zapuścił wąsy - jak co roku, ale pierwszy raz zatrzymał się na dłużej przed lustrem. Zauważył, że wygląda inaczej. Lepiej. I pomyślał, że jeśli kiedykolwiek ma zrobić kolejny krok, to właśnie teraz. Schował urządzenie do szuflady i  go nie wyciąga – mówi, skoro od dymu papierosowego uciekł, to od uzależnienia od nikotyny też mu się uda. Na razie się trzyma, a my trzymamy za niego kciuki.

 

3. Marek: facet, który zrozumiał, że największą siłą jest przyznać, że jej czasem brakuje

Marek zawsze uchodził za gościa, który ma wszystko poukładane. Solidny, spokojny, nieprzesadnie wylewny. Papierosy nauczył się palić już na studiach. Traktował je jak neutralną część dnia - przerwę między zadaniami, pretekst do przerwania jakieś rozmowy czy niewygodnego spotkania. Problem w tym, że z czasem stały się nie pretekstem, a nawykiem, pod który planował swój czas.

Próbował rzucać wiele razy, ale zarówno bez przekonania, jak i sukcesów. Zamówił nawet dietę pudełkową - tak mu doradziła koleżanka z pracy, która po rzuceniu palenia papierosów trochę za dużo podjadała. Benefity pracownicze wymienił na karnet na siłownię - żeby rozładować napięcie i zająć głowę. Plastry z nikotyną ukrywał pod rękawem koszuli. Nic nie działało. Aż podczas rutynowych badań w medycynie pracy lekarz spokojnie zapytał, czy nie pomyślał o konsultacji z psychiatrą – bo uzależnienie od palenia papierosów to choroba jak każda inna. To nie był zarzut, to była opcja. To zdanie wróciło do niego tego samego wieczora, gdy siedział na balkonie z papierosem i pierwszy raz tak naprawdę poczuł, że on wcale tam siedzieć nie chce. Tego dnia zapisał się na konsultację. Bez deklaracji, bez wielkiego planu, po prostu z potrzeby spróbowania czegoś innego.

Już na pierwszym spotkaniu, lekarz powiedział mu zdanie, które trafiło w sedno:
„Nie trzeba rzucać siłą woli. Musisz znaleźć inny sposób na oddech.”

Marek zaczął od drobiazgów. Kupił gravela. Wrócił do kontaktu ze starym kumplem. Raz w tygodniu wspólny rower w lesie i zwykła rozmowa… i nagle okazało się, że Marek ma w sobie więcej luzu niż myślał.

Dziś Marek jeszcze nie mówi, że wygrał. Ale przyznaje, że pierwszy raz od dawna idzie w stronę, która ma sens: „W końcu robię coś dla siebie. I to działa.”

Historie Kuby, Marka i Tomka pokazują, że rzucenie palenia nie ma jednego scenariusza ani jednej właściwej drogi. Jeden zrobił to, gdy znalazł pasję, która dała mu więcej satysfakcji niż dym z papierosa. Drugi, po serii spektakularnych potknięć, nie uciekł nałogowi, ale przynajmniej pozbył się dymu. Trzeci cały czas nad sobą pracuje. Każdy z nich idzie inną ścieżką, z innymi przeszkodami, ale wszyscy dotarli w to samo miejsce – do listopada, w którym ich wąsy nie są tylko symbolem akcji społecznej, lecz przede wszystkim wolności i  wyborów, które naprawdę mają znaczenie. Trzech facetów, trzy różne charaktery, trzy różne zmagania, a jednak jeden wspólny punkt: odwaga, by powiedzieć „koniec” temu, co im szkodziło.

Jeśli więc czytasz ten tekst i wciąż zastanawiasz się, czy dasz radę zapamiętaj jedno: oni też wątpili. Oni też zaczynali od małych kroków. I żaden z nich nie żałuje. Movember może być idealnym momentem, żeby kolejny raz spróbować zadbać o siebie.

Bo wąsy prędzej czy później zgolisz, ale zdrowie, które odzyskasz zostanie z tobą na długo.

 

Autor CKM
Źródło -
Data dodania 27.11.2025
Aktualizacja 28.11.2025
Kopiuj link
NEWSLETTER
Zapisując się na nasz newsletter akceptujesz Regulamin i Politykę prywatności
KOMENTARZE (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin zamieszczania komentarzy w serwisie. Administratorem Twoich danych osobowych jest CKM.PL, który przetwarza je w celu realizacji umowy – regulaminu zamieszczania komentarzy (podstawa prawna: art. 6 ust. 1 lit. b RODO). Masz prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania – szczegóły i sposób realizacji tych praw znajdziesz w polityce prywatności. Serwis chroniony jest przez reCAPTCHA – obowiązuje Polityka prywatności Google i Warunki korzystania z usługi.