Mafia: The Old Country – salami, margarita, pizza pazza dolce vita [recenzja]
Mafia zawsze była trochę inna niż cała reszta gangsterskich gier. GTA bawiło się pastiszem, a Mafia opowiadała historię jak film Coppoli albo Scorsese – z powagą, tempem i melancholią. „The Old Country” to powrót do korzeni w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dosłownie, bo zamiast Ameryki dostajemy Sycylię z początku XX wieku. I choć gra ma swoje słabości, to klimat – oj, klimat…

Sycylia jako bohater
Główny bohater, Enzo Favara, to oczywiście postać, przez którą przeżywamy historię, ale prawdziwym bohaterem jest wyspa. Kamienne uliczki, kościoły, procesje, piazza, gdzie ludzie dyskutują o pogodzie i honorze – to wszystko zostało zrobione z taką dbałością, że chwilami miałem ochotę po prostu nie ruszać pada, tylko patrzeć.
Zresztą, każdy kto kojarzy Sycylię z początkowych scen „Ojca Chrzestnego II”, będzie wiedział, o co chodzi. Tutaj nie ma neonów i jazdy w Cadillacu, jest piach, kurz i wino w beczkach.
Historia, którą już znamy, ale wciąż działa
Nie odkryję Ameryki (ani Włoch), jeśli powiem, że scenariusz jest dość przewidywalny. Awans w strukturze mafii, dylematy lojalności, rodzina kontra interesy – to wszystko już było. Ale... czy my naprawdę gramy w Mafię, żeby być zaskakiwani? To trochę jak z kolejnym filmem gangsterskim – niby wiesz, że ktoś zdradzi, że ktoś skończy marnie, ale oglądasz, bo chcesz poczuć ciężar tych decyzji.
The Old Country daje to uczucie. Dialogi, włoski akcent, gesty – czujesz, że jesteś w tym świecie, a nie tylko w kolejnej grze akcji.

Gameplay: rok 2025, a gra się jak 2012
No dobrze, a jak to się gra? I tu robi się trudniej. Strzelanie zza osłon – poprawne. Skradanie – takie „żeby było”. Jazda – tym razem też na koniu, ale bez fajerwerków. Wszystko działa, nic nie boli, ale też nic nie zachwyca. To jak dobry, ale bardzo klasyczny makaron – syci, ale nie zaskakuje.
Misje są filmowo opowiedziane, ale projekt poziomów bywa przewidywalny. Brakuje czasem jakiegoś elementu, który wyrywałby z rutyny. Jeśli grasz głównie dla mechanik, to możesz poczuć, że zatrzymałeś się w czasie.
Tempo i długość
Gra jest dość krótka, całość skończyłem w około 11 godzin i paradoksalnie to dobrze. Dzięki temu nie ma momentu, kiedy zaczynasz ziewać. To jest serial, który kończy się po jednym sezonie, a nie tasiemiec. Jasne, można by chcieć więcej aktywności pobocznych, ale wtedy pewnie rozwodniłoby się to, co tu najważniejsze – opowieść.

Free Ride – czyli dopiero po premierze
Część graczy poczuła się rozczarowana, że na start nie można sobie po prostu „pojeździć” i pobawić się światem, jak w poprzednich Mafii. Tryb Free Ride ma dopiero wejść w aktualizacji i wtedy pewnie Sycylię będzie można zwiedzać na spokojnie. Na razie jednak – to jest przede wszystkim gra liniowa.
Audiowizualna poezja
To, co gra robi genialnie, to audio-wideo. Muzyka miesza sacrum z folklorem, a dźwięk procesji potrafi postawić włosy na karku. Gra wygląda pięknie – zwłaszcza wieczorem, gdy zachód słońca odbija się w winoroślach. Wtedy nawet zwykła walka w krzakach wydaje się bardziej filmowa.

Więc – warto?
„The Old Country” to nie jest gra dla wszystkich. Jeśli szukasz piaskownicy i dziesiątek godzin aktywności pobocznych – możesz się odbić. Ale jeśli chcesz usiąść i przeżyć kilka wieczorów w mafijnym świecie, który pachnie kurzem i winem, to będziesz zachwycony.
To gra bardziej do degustacji niż do połykania. Jak dobre, mocne espresso – krótkie, intensywne i pozostawiające posmak na długo.

Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Muscle Girls Bar — japońskie kulturystki i zawodniczki MMA jako barmanki

Polak idzie na piechotę przez Afrykę, przy okazji wzbudza sporo kontrowersji obyczajowych

Para nagrywała filmy pornograficzne na ulicach Gorzowa Wielkopolskiego. Mieszkańcy są oburzeni

Wiemy co rozbiło się nad polem kukurydzy na Lubelszczyźnie

Francuski streamer zmarł podczas wielogodzinnej transmisji live