Dziś urodziny Krzysztofa Krawczyka. Przypomnijmy, dlaczego został legendą jeszcze za życia

Początki — serce muzyki w katowickim foyer
Krzysztof January Krawczyk przyszedł na świat 8 września 1946 w Katowicach w rodzinie głęboko osadzonej w świecie sztuki — ojciec January (1906–1964) był dyrygentem, aktorem i śpiewakiem operowym; matka Lucyna Drapała (1922–2006) — aktorką i śpiewaczką w łódzkim teatrze operetkowym.
Rodzina często się przeprowadzała — kolejno do Białegostoku, Poznania, Łodzi — za pracą rodziców. To w Poznaniu młody Krzysztof rozpoczął edukację muzyczną na fortepianie, lecz samodzielna nauka gry na gitarze szybko stała się jego drogą artystyczną. Już w wieku kilku lat reagował spontanicznym tańcem na muzykę rozbrzmiewającą z radia — ojciec wspominał: „tańczyłeś z wdziękiem zawodowego tancerza.
W 1964 roku January Krawczyk zmarł na nowotwór, gdy Krzysztof miał tylko 18 lat. To wydarzenie było traumą, która jak sam mówił pchnęła go w ateizm na około 20 lat — obwiniał wtedy Boga o tragedię, powracając do wiary dopiero w dojrzałym życiu

Z Trubadurami do wielkiej sceny — narodziny legendy
Pod koniec lat 50. Razem z kolegami z łódzkiej szkoły muzycznej założył zespół Trubadurzy (1963–1973 oraz epizodycznie w 1976) – ikoniczną formację polskiego big-beatu, będącą platformą dla jego pierwszych sukcesów. Piosenki takie jak „Kochana” (1970) i „Zaufaj sercu” (1971) przyniosły trwałe uznanie, a płyty zespołu sprzedały się dobrze jeszcze dekady później.
Wraz z rozpoczęciem kariery solowej w 1973 roku Krawczyk zadebiutował hitami typu „Parostatek”, „Pamiętam ciebie z tamtych lat”, „Bo jesteś ty” i „Ostatni raz zatańczysz ze mną”, które ugruntowały jego status narodowej gwiazdy. Wydawał aż 129 oficjalnych albumów, wliczając współprace i kompilacje
Muzyczna wszechstronność
Eksperyment jak życie – Krawczyk sięgał po różnorodne style: pop, rock’n’roll, country, R&B, swing, jazz, tango, disco polo, reggae, muzykę cygańską i kolędy — często balansując między popularnością a krytyką. Był nazywany „polskim Elvisem” za sceniczny magnetyzm i repertuar oddający ducha różnorodności
Amerykański epizod — między sukcesem a kryzysami
W 1981 przeprowadził się do USA, gdzie nagrał album From a Different Place (1982), a singiel „Solidarity” zdobył rozgłos w Chicago i innych miastach. Dla rynku amerykańskiego używano wersji imienia „Krystof”. Pojawiły się problemy: uzależnienia, operacja usunięcia migdałków, poważny wypadek samochodowy w 1988, długotrwała rehabilitacja — głos artysty został nadwyrężony, życie zmieniło kierunek
Druga fala sławy — powrót z rodziną
W latach 90. po powrocie do Polski osłuchany z brakiem zainteresowania, podjął współpracę z gatunkiem disco polo, co — mimo krytyki — zapewniło mu finansową stabilność i publiczność. Ostateczny powrót artystycznej dojrzałości przyszedł z utworami jak „Jestem sobą”, „Wiarygodny”, „Bo jesteś Ty” – głosy nowych pokoleń znów go pokochały. Realizował też duety, m.in. z Goranem Bregoviciem („Mój przyjacielu”) i Edytą Bartosiewicz („Trudno tak”).

Życie prywatne — blaski i cienie
Był trzeci raz żonaty: z Grażyną Adamus (1969–1973), z Haliną Żytkowiak (od 1973; syn Krzysztof Igor urodzony w 1973), a od 1985 z Ewą Trelko, którą poznał w USA. Z nią mieszkał w Grotnikach koło Łodzi wraz z adoptowanymi córkami żony. W wywiadach przyznał się do poligamicznego stylu życia, zdrad i młodzieńczych rozwiązłości
Tarnowskie świadectwa i ostateczne pożegnanie
W 2000 roku wystąpił przed Papieżem Janem Pawłem II na Placu Świętego Piotra, co było symbolicznym zwieńczeniem jego kulturowego wymiaru w Polsce i za granicą.
Zmarł 5 kwietnia 2021 w Łodzi na skutek powikłań zapalenia płuc w połączeniu z przewlekłymi chorobami — miał 74 lata. Protesty i żal poruszyły cały kraj; premier Morawiecki podkreślił, że „nie ma chyba w Polsce nikogo, kto by go nie znał”.

Krzysztof Krawczyk jak Tommy Vercetti
Wartość artystyczna i kulturowa Krzysztofa Krawczyka nie potrzebuje upiększeń, bo broni się sama. Jego głos – głęboki baryton, nie zawsze idealny, czasem nawet chropowaty – niósł w sobie doświadczenie życia, które nie było proste. Przez ponad pięć dekad nagrywał, występował, zmieniał style i publiczność. Był jednocześnie wierny melodii, a zarazem gotowy na eksperymenty, od big-beatu po country i disco polo. Dzięki temu nie zamknął się w jednej epoce ani w jednym gatunku, ale potrafił być słuchany przez ludzi w różnym wieku i o różnej wrażliwości. Jego kariera to przykład mostu między pokoleniami, ale też dowód na to, że artysta może przechodzić przez wzloty i upadki, i nadal pozostawać obecny. Życie Krawczyka nie było pozbawione słabości, skandali czy dramatów zdrowotnych, a mimo to wciąż wracał na scenę. Właśnie w tej niejednoznaczności – w połączeniu siły z kruchością – kryje się jego znaczenie. To nie pomnik bez skazy, ale artysta, którego twórczość odzwierciedlała wszystkie paradoksy ludzkiego losu i dlatego tak mocno zapisała się w polskiej kulturze.
Tango życia
Krzysztof Krawczyk to postać, która była paradoksem: silna jak energia estrady, nadwrażliwa jak ballada, pełna emocji jak tango życia. Jego twórczość była świadectwem adaptacji — od big-beatu po kolędy, od Ameryki po łódzkie nabożeństwo. Jego życie to felieton, dramat, hymn i modlitwa w jednym. W jego głosie – echo historii, które dziś jeszcze słyszymy.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Marihuana jest równie szkodliwa jak papierosy? Najnowsze badania są bezlitosne

Zorganizowała śmiertelny obiad z muchomorami. Jest wyrok za otrucie trzech osób

Polscy deweloperzy i flipperzy przeniosą się do ciepłych krajów?

Para nagrywała filmy pornograficzne na ulicach Gorzowa Wielkopolskiego. Mieszkańcy są oburzeni

Polak idzie na piechotę przez Afrykę, przy okazji wzbudza sporo kontrowersji obyczajowych