Smartwatch wie o tobie więcej niż twoja partnerka
Zegarek sprawdza, jak śpisz, ile się ruszasz, jak bardzo jesteś wyspany i ile spaliłeś kalorii. Ty co najwyżej sprawdzasz zasięg Wi-Fi. Brzmi zabawnie? Trochę tak, bo smartwatch nie tylko liczy kroki – on prowadzi pełną obserwację i to z większym zaangażowaniem niż twój pies, gdy otwierasz lodówkę. Jednak nie ma co bać się technologii, ponieważ warto poddać się inwigilacji, która przynosi masę korzyści w codziennym funkcjonowaniu.

Związek idealny – ty i twój zegarek
Smartwatch nie marudzi, że znowu jesz kebaba. Nie pyta, czemu nie masz planów na przyszłość. Nie sugeruje, żebyś porozmawiał o swoich uczuciach. Zamiast tego – chwali: „Brawo, osiągnąłeś cel aktywności!”. Ponadto nie ma fochów, nie strzela oczami, nie pyta, kiedy ostatnio byłeś na siłowni – on to po prostu wie i zapisuje w systemie. Zbiera dane jak szef wywiadu: jak śpisz, jak długo siedzisz, ile razy podniosłeś się z krzesła. A ty? Cieszysz się z każdego „zamkniętego pierścienia aktywności” i czujesz dumę większą niż po zrobieniu zakupów bez przypomnienia od partnerki.
Technologia tak cię rozpieściła, że bez niej czujesz się trochę… bezbronny. Nie pamiętasz, jak się czujesz – dopóki zegarek ci nie powie. Nie wiesz, czy jesteś przemęczony – dopóki aplikacja nie wyśle wykresu. Samopoczucie? Zobaczysz w podsumowaniu tygodnia. I tak powoli zamieniasz się w projekt do monitorowania. Twój zegarek wie, kiedy się budzisz, ile razy się przewracasz w nocy i że niby się ruszasz, ale to bardziej spacer do auta niż maraton.
Z urządzenia do mierzenia czasu do prywatnego asystenta
Pamiętasz jeszcze, że zegarek służył wyłącznie do mierzenia czasu? No właśnie. Dziś to centrum dowodzenia twoim życiem. Powiadomienia, przypomnienia, statystyki, alerty. Czasem nawet powie ci, żebyś się uspokoił, bo wyczuje, że jesteś zestresowany, choć sam jeszcze o tym nie wiesz. Zegarek wygrywa, bo ty ufasz mu już bardziej, niż własnemu ciału. Skoro apka mówi, że jesteś wypoczęty, to nie ważne, że ziewasz i marzysz o kanapie. Wszak system nie może się mylić.
Bez niego mógłbyś zjeść burgera bez liczenia kalorii, pójść spać o drugiej, bo miałeś ochotę – a nie dlatego, że zegarek ustawił ci „okno regeneracji”. Mógłbyś wyjść na spacer, bo masz ochotę przewietrzyć głowę, a nie dlatego, że zostało 700 kroków do domknięcia magicznego kółka. I nikt by ci nie powiedział, że jesteś „poniżej normy”.
Smartwatch, czyli wkurzający, ale całkiem pożyteczny typ
No dobra – śmiejemy się, że zegarek wie o nas więcej niż trzeba, że steruje życiem i czasem traktuje nas jak ucznia w elektronicznym dzienniku. Ale prawda jest taka, że w tym całym cyfrowym niańczeniu jest sporo plusów. Gdyż to właśnie dzięki niemu możesz szybciej zauważyć, że coś nie gra z sercem, że śpisz jak kamień (albo jak zombie), albo że czas wstać z kanapy i się choć trochę poruszać.
Nie każdy z nas codziennie zagląda do lekarza, ale wielu ma smartwatcha na nadgarstku. A to już pierwszy krok, żeby zadbać o siebie – może trochę mimochodem, ale skutecznie. Nawet jeśli czasem działa nam na nerwy, to w ogólnym rozrachunku to sprytny mały gadżet, który potrafi zrobić dla nas więcej dobrego, niż się wydaje. No i co najważniejsze – robi to w ciszy, bez moralizowania. Chyba że zapomnisz się ruszyć. Wtedy bezlitośnie wskaże byś ruszył swoje "cztery litery".
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Po nazwisku i po pysku - czyli jak Robert Ruchała wytłumaczył kolegom z oktagonu znaczenie swojego nazwiska

Run It Straight – brutalna „sportowa” nowość , która podbija internet i wywołuje niepokój ekspertów

80-latek ukończył najtrudniejszy maraton świata. Przebiegł 217 km, w tym część przez Dolinę Śmierci

Trump wziął sobie mistrzowski Puchar. Nikogo z piłkarzy o zdanie nie pytał…

Top 10 najlepiej zarabiających sportowców świata