Hot robot AI zabiera prace aktorom? Realne zagrożenie dla gwiazd Hollywood
Czy sztuczna inteligencja może zostać gwiazdą kina? Jeszcze niedawno to pytanie w ogóle nie istniało, dziś jednak branża filmowa naprawdę musi się z nim zmierzyć. Poznajcie Tilly Norwood.

Tilly Norwood
Tilly Norwood – tak nazywa się bohaterka zamieszania. Wygląda jak prawdziwa osoba, ma konta na Instagramie, TikToku i YouTubie, a mimo to nie istnieje. To w pełni wygenerowana przez AI postać, która w ciągu kilku tygodni zwróciła uwagę agentów i producentów. Co więcej, już porównuje się ją do Scarlett Johansson czy Natalie Portman.
I tu zaczyna się problem.
„Obrzydliwe”, „skandaliczne” – bunt w Hollywood
Dla części środowiska filmowego cała sytuacja to czerwona lampka. Wielu aktorów reaguje wprost: gniewem i pogardą. Meksykańska aktorka Melissa Barrera zaatakowała w sieci agentów, którzy rozważają podpisanie kontraktów z wirtualną postacią. „Mam nadzieję, że każdy aktor zrezygnuje z agenta, który to zrobi. Obrzydliwe” – napisała na Instagramie.
W tle tych emocji czai się większy strach: że algorytmy staną się tańszą i wygodniejszą alternatywą dla ludzi. A to oznaczałoby nie tylko koniec dla statystów czy aktorów drugoplanowych, ale także poważne pytania o przyszłość całego zawodu.

Twórczyni: „To nie konkurencja, to sztuka”
Eline Van der Velden – aktorka, komiczka i technolog – odpowiada na te zarzuty w zupełnie innym tonie. Jej zdaniem Tilly nie ma odbierać pracy ludziom, lecz poszerzać horyzonty twórczości.
„To nie jest konkurencja, to dzieło sztuki” – podkreśla Van der Velden. – „Tak jak animacja, lalkarstwo czy CGI otworzyły nowe przestrzenie w sztuce, tak samo AI daje nam kolejne narzędzie. Sama jestem aktorką i wiem, że żaden algorytm nie odbierze kunsztu ani radości ludzkiego występu.”
Dodaje, że stworzenie Tilly wymagało czasu, rzemiosła i wyobraźni – to nie jest „produkt na kliknięcie”, ale proces podobny do pisania scenariusza czy projektowania postaci w animacji.
Gdzie kończy się eksperyment, a zaczyna biznes?
Problem w tym, że Hollywood żyje nie tylko sztuką, ale i pieniędzmi. Jeśli agenci naprawdę zaczynają widzieć w Tilly potencjał, to znaczy, że ktoś chce na niej zarobić. A wtedy deklaracje o „nowym narzędziu” mogą szybko ustąpić miejsca twardym kontraktom i realnym rolom, które mogliby zagrać prawdziwi aktorzy.
Dla branży to pytanie nie o technologię, tylko o etykę i granice. Gdzie kończy się artystyczny eksperyment, a zaczyna wypieranie ludzi z rynku pracy?
Nowy pędzel czy nóż w plecy?
Van der Velden widzi w AI „nowy pędzel”, który artystom daje dodatkowe możliwości. Ale dla wielu aktorów i związków zawodowych to raczej nóż w plecy – kolejny sposób, by obniżyć koszty i obejść ludzi, którzy latami walczyli o swoje prawa.
To napięcie będzie tylko narastać. Bo jeśli dziś Tilly jest ciekawostką, jutro może być pełnoprawną gwiazdą kampanii reklamowych, a pojutrze – obsadzona w filmach, które do tej pory dawały pracę żywym ludziom.
Debata dopiero się zaczyna
Tilly Norwood to więcej niż cyfrowa zabawka. To test dla całej branży: czy sztuczną inteligencję można przyjąć jako nową formę sztuki, czy należy ją traktować jako realne zagrożenie dla zawodów kreatywnych.
Jedno jest pewne – dyskusja o tym, gdzie przebiega granica między człowiekiem a algorytmem, nie zniknie. Wręcz przeciwnie: Hollywood dopiero otwiera pierwszy akt tego spektaklu.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Polak uporał się z zagadką, która pozostawała nierozwiązana przez 120 lat

Kabiny akustyczne w szkołach podstawowych w Mikołowie. Czy pomogą uczniom się wyciszyć?

Policja zdradziła jak rozpoznaje, że ktoś korzysta z telefonu podczas jazdy

Ultre 4 Cargo – polskie super-auto dla kurierów

Powrót do szkolnych lat. Nasza Klasa dostępna w AppStore i Google Play