Czy Polska kupi „latającego zabójcę”? Polski generał już testuje F-15EX
Polskie lotnictwo stoi dziś na rozdrożu. Dwie eskadry F-35A, które trafią do kraju w najbliższych latach, to ogromny krok w stronę nowoczesności, ale wszyscy w sztabach wiedzą, że to dopiero początek. Prawdziwe pytanie brzmi: czym uzupełnić tę flotę, by Polska naprawdę mogła mówić o przewadze w powietrzu?

Generał za sterami - F-15EX
Gen. dyw. pil. Ireneusz Nowak, inspektor Sił Powietrznych, usiadł w kokpicie F-15EX Eagle II w zakładach Boeinga w St. Louis i odbył lot pokazowy. Wraz z nim maszynę sprawdzali ppłk Łukasz Gradziński i płk Sebastian Paluch – oficerowie odpowiedzialni zarówno za operacje, jak i za kwestie techniczne i logistyczne. Ich obecność jasno pokazuje, że nie był to kurtuazyjny event, ale poważna analiza pod kątem ewentualnego zakupu.
To wydarzenie ma wymiar symboliczny. Polak w kokpicie F-15EX to nie tylko gest marketingowy Boeinga, ale i sygnał, że Warszawa naprawdę rozważa ten kierunek.
F-15EX – stara konstrukcja po liftingu czy zupełnie nowe otwarcie?
Kiedy Boeing prezentuje F-15EX, lubi podkreślać, że to „druga młodość legendy”. Pierwsze F-15 wchodziły do służby jeszcze w latach 70., a od tego czasu maszyna stała się ikoną amerykańskiej przewagi powietrznej. Co ważne – żaden egzemplarz nigdy nie został strącony w walce powietrznej, a bilans zwycięstw przekroczył setkę.
Nowa wersja Eagle II wygląda znajomo, ale pod poszyciem kryje się zupełnie inna bestia. Potężne silniki pozwalają mu rozpędzać się do ponad 2,5 Macha i dźwigać nawet 15 ton uzbrojenia. To rekord, którego nie osiąga żaden inny myśliwiec na świecie.
Tu pojawia się pierwsza różnica filozoficzna względem F-35. Amerykański „niewidzialny ninja” bazuje na ukrywaniu się przed radarami. F-15EX działa inaczej – nie chowa się, tylko zagłusza przeciwnika elektronicznie. To swoisty „ciężarowiec powietrzny”, który zamiast kamuflażu stawia na siłę, ładowność i systemy walki elektronicznej.
Polskie potrzeby kontra możliwości F-15EX
Warszawa oficjalnie deklaruje, że w dłuższej perspektywie potrzebne są jeszcze dwie eskadry myśliwców przewagi powietrznej. To oznacza około 32 maszyny zdolne do wywalczenia i utrzymania kontroli w powietrzu. F-15EX wydaje się idealnym kandydatem do tej roli – zwłaszcza że mógłby działać w tandemie z F-35, który pełniłby rolę zwiadowcy i „otwieracza drzwi”, a ciężki Eagle II zadawałby decydujące uderzenie.
Sęk w tym, że taka siła kosztuje. Cena jednostkowa to blisko 100 mln dolarów, a godzina lotu pochłania około 29 tys. dolarów. To wyzwanie finansowe, które trzeba będzie zderzyć z realiami polskiego budżetu obronnego.
Skok w przyszłość czy zbyt duże ryzyko?
Czy Polska naprawdę zdecyduje się na zakup F-15EX? Na razie nikt nie mówi tego głośno. Oficjalnie jesteśmy na etapie „analiz i zapoznawania się z ofertą”. Ale fakt, że polski generał zasiadł za sterami tej maszyny, to wyraźny sygnał, że sprawa nie jest czysto teoretyczna.
Jeśli wybór padnie właśnie na ten samolot, polskie lotnictwo zyska narzędzie, które wprowadzi nas na zupełnie inny poziom odstraszania. F-15EX to nie jest delikatny chirurgiczny skalpel jak F-35. To raczej młot, który miażdży przewagę przeciwnika masą ognia.
Czy Polska pójdzie w stronę takiej strategii? Odpowiedź poznamy w najbliższych latach. Jedno jest pewne – po raz pierwszy w historii polski generał sprawdził, jak to jest pilotować jedną z najgroźniejszych maszyn bojowych świata. I to samo w sobie jest wydarzeniem historycznym.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Czy Instagram naprawdę nas podsłuchuje? Meta odpiera zarzuty, ale wątpliwości pozostają

Hot robot AI zabiera prace aktorom? Realne zagrożenie dla gwiazd Hollywood

Kabiny akustyczne w szkołach podstawowych w Mikołowie. Czy pomogą uczniom się wyciszyć?

Policja zdradziła jak rozpoznaje, że ktoś korzysta z telefonu podczas jazdy

Powrót do szkolnych lat. Nasza Klasa dostępna w AppStore i Google Play