Ruszyły zdjęcia do spin-offu „Pewnego razu… w Hollywood”. Mamy pierwsze zdjęcia z planu
Właśnie ruszyły zdjęcia do spin-offu „Pewnego razu… w Hollywood”. Brad Pitt wraca jako Cliff Booth, ale tym razem reżyserią zajmuje się David Fincher, nie Quentin Tarantino. Pierwsze kadry z planu pokazują, że klimat lat 70. będzie oddany z rozmachem i w naprawdę autentyczny sposób.

fot. Columbia Pictures
Cliff Booth wraca do gry – zdjęcia oficjalnie wystartowały
Nie ma już miejsca na spekulacje – produkcja, na którą czekali fani Tarantino, faktycznie wystartowała. Jak podaje portal World of Reel, 28 lipca 2025 roku w Los Angeles rozpoczęto zdjęcia do filmu o roboczym tytule „The Adventures of Cliff Booth”. Na pierwszy plan zdjęciowy wybrano kultowe Beverly Cinema. Ekipa filmowa przerobiła je na kino rodem z końca lat 70. – w witrynach pojawiły się plakaty z tamtej epoki, a na szyldzie znów promowany jest „Which Way Is Up?” z Richardem Pryorem, jakby czas naprawdę cofnął się do 1977 roku.
Następnie w sieci pojawiły się zdjęcia Brada Pitta na planie. Charakterystyczny wąs, blond peruka, okulary przeciwsłoneczne i żółta koszula – wszystko wygląda znajomo, ale jednocześnie świeżo. To nie kopia tego, co widzieliśmy w oryginale, tylko nowy rozdział.
Hollywood, rok 1977 – nowa era dla Cliffa Bootha
Akcja nowego filmu osadzona jest około osiem lat po wydarzeniach z oryginału. Cliff Booth nie jest już tylko kaskaderem – teraz funkcjonuje jako facet od brudnej roboty w show-biznesie. Gasi pożary, załatwia sprawy, o których nikt nie chce mówić głośno. I znając jego styl bycia, robi to z zimną krwią i specyficznym dla siebie uśmieszkiem.
Zarówno scenografia, jak i kostiumy nie zostawiają złudzeń – to będzie mocno stylizowany powrót do końcówki lat 70. Świat tuż przed rewolucją VHS, muzyką disco i kinem akcji. Beverly Cinema gra tu nie tylko rolę tła – to miejsce, które samo w sobie buduje atmosferę, jaką trudno podrobić w zwykłym studiu filmowym. W ramach ciekawostki właścicielem Beverly Cinema jest nie kto inny, jak Quentin Tarantino.
Reżyserem tym razem został David Fincher, który znakomicie potrafi tworzyć historie, które wbijają w kinowy fotel lub domową kanapę. Scenariusz napisał sam Tarantino, co sprawia, że mamy do czynienia z bardzo nietypową, lecz pożądaną przez fanów kolaboracją.
Spin-off, a nie sequel – czym właściwie jest ten film?
Choć wielu fanów odruchowo nazywa nowy projekt kontynuacją „Pewnego razu w…, Hollywood” twórcy wyraźnie podkreślają, że nie jest to typowy sequel. Sam Brad Pitt, zapytany o nowy film, nazwał go „odcinkiem” – czymś na kształt osobnej historii osadzonej w tym samym świecie, ale bez bezpośredniego ciągu dalszego. To oznacza, że nie ma co czekać na powrót Ricka Daltona czy Sharon Tate. Ten film należy w całości do Cliffa Bootha – i bardzo dobrze, bo po pierwszej części zasłużył na własną opowieść.
Producentem jest Netflix, co daje nadzieję na porządną promocję i wysoką jakość. Jednak na ten moment nie wiadomo, kiedy będziemy mogli zasiąść przed efektem prac. Zdjęcia mają potrwać najprawdopodobniej do stycznia 2026 roku, a premiera przewidziana jest dopiero na 2027 rok.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

AI wspomoże sędziów piłkarskich w Bundeslidze

TikTok Pro nie dla Polaków

Za mundurem panny sznurem. 20-latka ponad 60 razy wzywała służby, by popatrzeć na funkcjonariuszy

Wini disujący Tedego to współczesny Cyprian Kamil Norwid

Szef Starbucksa zarobił tyle, że przeciętny jego pracownik musiałby pracować na to od 4634 p.n.e