Druga Furioza to coś naprawdę innego… [RECENZJA]
Recenzja filmu „Furioza 2” – powrót Cypriana Olenckiego do świata kibiców i gangsterów. Czy sequel dorównuje oryginałowi i czy warto go obejrzeć?

Kibicowskie kino wraca do mody
Do drugiej „Furiozy” podchodziłem z delikatnym dystansem. Pierwsza część była filmem co najmniej bardzo przyzwoitym i osiągnęła przecież ogromny sukces, także poza granicami naszego kraju. Naturalną koleją rzeczy obawiałem się zwykłego skoku na kasę, zwłaszcza że „Furioza” z 2021 roku miała praktycznie zamknięte zakończenie.
Filmy i seriale o huliganach wracają do mody jak boomerang. Żeby dotrzeć do perełek, trzeba jak zwykle przekopać się przez morze szamba. Polska scena huligańska jest na tyle rozbudowana, że śmiało mogę ją nazwać jedną z większych w Europie, a „Furioza” nie trafia przecież tylko do kiboli.
W naszym kraju postawiono pewnego rodzaju monumentalny pomnik polskiego huligana, którego obawia się cały kontynent. Popkultura czerpie z tego garściami. W przeszłości kapitalnie przyjmowały się w Polsce brytyjskie produkcje – od najgłośniejszego „Green Street Hooligans” przez „The Firm”, „Football Factory” czy „Rise of the Footsoldier” („Zawód gangster”). A rosyjska „Okolofutbola” jest dla wielu opus magnum kibicowskiego świata filmu.
Polskie kino też miało swoje pięć minut w postaci „Skrzydlatych świń” czy kilku ciekawych dokumentów. No i nastały czasy współczesne z „Bad Boyem” Patryka Vegi, serialem „Kibic”, który niedawno wskoczył na Netfliksa, i „Furiozą” właśnie. I trzeba przyznać, że pierwsza „Furioza” jest z tych filmów najlepsza.

Sidequel, nie sequel
Nie miałem pojęcia, w jakim czasie twórcy drugiej „Furiozy” chcą umiejscowić fabułę. Czy będzie to sequel, czy prequel? Dostaliśmy jednak coś zupełnie innego – sidequel. Fabuła filmu dzieje się gdzieś pomiędzy ostatnimi wydarzeniami z pierwszego filmu i w ich trakcie. Główni bohaterowie pierwszej części, czyli Dawid i Dzika, są istotnymi postaciami dwójki, ale to już nie jest film o nich. To jest zdecydowanie film o Goldenie.
Od stadionu do półświatka
To już nie jest film o stadionowych huliganach, tylko pełnoprawne kino gangsterskie. Oczywiście cały czas widzimy ustawki, ale motyw zarabiania pieniędzy jest tutaj najważniejszy. Golden, który (uwaga, mały spoiler pierwszej części) przez cały film żyje z piętnem tego, że zabił swojego najlepszego przyjaciela, i choć ma rozterki moralne, nie przeszkadza mu, aby dla własnych korzyści winę zrzucić na największego wroga całej Furiozy – szefa konkurencyjnej ekipy, Mrówę.
Dynamika tej produkcji nie każdemu przypadnie do gustu, bo w dwójce, tak samo jak w jedynce, wszystkiego jest tu dużo. Dużo krwi, dużo nieuzasadnionych bluzgów i dużo seksu. Uspokajam jednak – film absolutnie nie skręcił w „vegowatość”. Nie wymagam, żeby historia robiła fikołki jak w jakimś teledysku Nolana, ale druga „Furioza” bywa momentami zbyt schematyczna. Jasne, ogląda się to przez większość czasu ciekawie, ale niecałe trzy godziny powtarzalności w niektórych elementach fabuły potrafią momentami znużyć.
Okej, to film o porachunkach gangsterskich i jednym z motywów grupy Furioza jest zemsta za śmierć ich lidera, ale oglądanie czterech zamachów na życie Mrówy i dreptanie w miejscu policji, która co chwilę powtarza „o mój Boże, chcemy ich zamknąć, a nic na nich nie mamy”, nie jest najlepszym sposobem na utrzymanie widza w trzygodzinnym filmie.

Postacie, które robią robotę
Świetnie, że w fabule tego filmu to właśnie Golden ma dużo do powiedzenia. Napisanie tak wyrazistej postaci zasługuje na aplauz. Uzależniony od narkotyków kibol, któremu zależy wyłącznie na własnym interesie, mógłby być dużo nudniejszy – ale nie jest, i to w całości zasługa scenarzystów i Mateusza Damięckiego.
Aktorzy, których znamy z poprzedniej części, zdają egzamin i momentami wyglądają rewelacyjnie. Duet policjantów granych przez Książkiewicz i Simlata uzupełnia się kapitalnie, a Mrówa, grany przez Szymona Bobrowskiego, jest w tym filmie wybitny. Nawet miłostka Goldena – Ela – jest zagrana tak, że po prostu nie ma się do czego przyczepić, a w polskim kinie z tymi miłostkami bywa naprawdę różnie.

Niedociągnięcia i absurdy
Film ogląda się dobrze i dobrze chłopaki robią. Dobrze robią nawet, jeżeli biją się na widły. Jest jednak trochę rzeczy, do których mogę się przyczepić. Wiem, że tak ma być, ale momentami historia jest tak nierealna i przerysowana, że łapałem się za głowę. Początek filmu – Kaszub, wzrost jakieś 170 cm, masakruje niczym Steven Seagal grupę czterech wyrostków z kalafiorami na uszach. Połowa bohaterów w filmie jest, jak zwykle, niezniszczalna. W teoretycznie brudnym, kibicowskim kinie to po prostu nie pasuje ale rozumiem że tak po prostu być musi.
Kiedy do interesu wchodzi irlandzka mafia, każdy z nich wygląda jak żywcem wyciągnięty z Monty Pythona. Z kolei mafia ukraińska jest jak przeniesiona ze stadionu Dziesięciolecia, chociaż mają od ręki pożyczyć dwa miliony funtów, to destylują bimber w barakach. I wiem, czepiam się, ale takich sytuacji jest dużo więcej.
Podsumowanie
Czy druga „Furioza” jest filmem dobrym? Jest. Czy jest lepsza niż pierwsza część? Raczej nie. Ale bardzo się cieszę, że powstała i mam nadzieję, że osiągnie nie mniejszy sukces niż ta z 2021 roku. Bo poza drobnymi rzeczami, które mi osobiście po prostu nie leżą, to wciąż kawał kina, z którym można się utożsamiać. A twórca obu części, Cyprian Olencki, ma przed sobą jeszcze większe rzeczy. Wierzę w to.
Twój komentarz został przesłany do moderacji i nie jest jeszcze widoczny.
Sprawdzamy, czy spełnia zasady naszego regulaminu. Dziękujemy za zrozumienie!

Polski horror, rodem z PRL. Czy to może być Polska gra roku?

Ozempic a alkohol. Najnowsze badania mówią o tym wprost…

Rosyjscy nauczyciele „magnesują wodę dla Ojczyzny”. Absurd, który obnaża mechanizmy propagandy

Rambo spod Wrocławia - przez 2 lata ukrywał się w leśnym szałasie

Grała w Mortal Kombat, trzymając dziecko. Wygrała turniej