Piłkarze awansują, a kibice i tak ich biją. O co w tym chodzi?

Mimo, że ostatni mecz Widzewa Łódź był, powiedzmy, taki sobie, drużyna zdołała wywalczyć awans do pierwszej ligi. Ale poziom gry zespołu był tak marny, że na stadion wyszli kibice, życząc sobie, by piłkarze oddali klubowe koszulki. Po raz kolejny stało się jasne, że polską piłką nie sport rządzi, ale kibole.

Przechwytywanie.JPG


Fety i tak miało nie być. Nie przygotowano konfetti, ani szampanów. Miała być jedna skromna tabliczka z napisem o awansie, ale i tak jej nie użyto. Były gwizdy rozczarowania i wysokie ciśnienie.

Po przegranym meczu sportowcy chcieli pozdrowić swoich kibiców, ale dziewięć tysięcy gardeł pożegnało ich słowami "wypier***ć". Atmosfera już była napięta. Widzew przegrał 1:0, ale awansował, bo równolegle rozgrywany mecz innego zespołu zagwarantował im korzystny układ w tabeli. Piłkarze dali natomiast bardzo słaby występ.

Niektórzy kibole umawiają się na autostradzie, ale w kibice w Łodzi z frustracji i zażenowania wybiegli na płytę stadionu. Chuligani wdarli na murawę, by zedrzeć ze sportowców koszulki, bo ci ich zdaniem są niegodni reprezentowania klubowych barw. Zaczęła się szarpanina, zawodnikom dostało się nawet w twarz. Piłkarze musieli uciekać do szatni. Interweniowała policja. Pojawiły się armatki wodne, łącznie zatrzymano 6 osób.



„Nigdy też nie zrozumiem piłkarzy, którzy wkładają głowę pod topór. Po takim spotkaniu trzeba jak najszybciej zejść do szatni, a za swoją grę kajać się przed mikrofonami i kamerami telewizyjnymi. Podbieganie pod trybunę to wręcz podżeganie do nienawiści” – skomentował sytuację w felietonie dla Przeglądu Sportowego Dariusz Dziekanowski.

Tego się można było spodziewać. Może nie incydentu na taką skalę, ale kiedy łódzcy fani nucili piosenkę "Widzew grać, k**wa mać", wszystko mogło wskazywać na to, że nie są zachwyceni. A piłkarzom z pewnością nie dodało to skrzydeł. 

Widzew wydał oświadczenie, w którym potępił zachowanie kibiców. „Serce Łodzi to dom wszystkich widzewiaków, miejsce spotkań rodzin i przyjaciół i tylko jako takie może być postrzegane” – czytamy w oficjalnym oświadczeniu na stronie klubu, ale do takiej atmosfery jeszcze daleko.

Czytaj także: Z maczugą po lesie - wywiad z kibolem

Całość zaczepnie komentuje w Cafe Futbol obecny prezes PZPN i były zawodnik Widzewa, Zbigniew Boniek: "Nie była to jakaś gonitwa za piłkarzami. Wpadł jakiś być może nawalony, być może pod wpływem narkotyków element (...). Mieli szczęście, że wpadli na młodego zawodnika Widzewa, bo jakby wpadli w naszych czasach na mnie i kilku innych piłkarzy, to jeszcze by na tym boisku zostali".





Dodał(a): Marek Matyjanka / youtube.com Poniedziałek 27.07.2020