Wyższa szkoła jazdy

Soaking to — mówiąc bez ogródek — wsunięcie, zatrzymanie się i... tyle. Żadnych ruchów, żadnego rytmu. Technicznie więc – twierdzi część młodych ludzi – nie ma seksu. A skoro nie ma seksu, nie ma grzechu. I dusza jest przez to czyściutka.

Absurdalne? Trochę tak. Ale przecież historia zna wiele przykładów, gdzie kreatywność młodych ludzi wyprzedza zdrowy rozsądek – zwłaszcza, gdy ograniczenia są bardziej rygorystyczne niż potrzeby.

Ale historia nie kończy się na tym. Bo pojawił się kolejny poziom – „jump humping”. W skrócie: para „soakuje” (cicho i bez ruchu), a trzeci uczestnik skacze sobie obok nas na łóżku jak Adam Małysz w Willingen i generuje…naturalny ruch.

Soaking meme

I tu zaczyna się TikTok. Trend eksplodował kilka lat temu – młodzi parodiowali te techniki, komentują je, opowiadają historie z uczelni mormońskich. Hasztagi #soaking i #jumpinghumpers zdobyły setki tysięcy wyświetleń. Jedni się śmiali, inni współczuli. A jeszcze inni – zaczynają zadawali pytania.

Trend, który mówi więcej, niż się wydaje

Choć soaking stał się memem, jest czymś więcej niż tylko internetową ciekawostką. To przykład tego, jak młodzież próbuje radzić sobie z konfliktem między zasadami, które im wpojono, a pragnieniami, które są nieuniknione.

To także ostrzeżenie przed tym, co się dzieje, gdy rozmowa o seksie jest tabu, a jedyną edukacją seksualną staje się... kreatywna improwizacja.

Czy soaking wróci jeszcze jako trend? Pewnie nie. Ale jako anegdotka z pogranicza socjologii i absurdu — będzie żyć wiecznie.