Zastanów się dwa razy nim staniesz się weganinem – ta dieta nie krzywdzi zwierząt, tylko ludzi

Wszyscy, którzy przerzucają się na weganizm, stają się z miejsca wojownikami o prawa zwierząt. Nie zdają sobie jednak sprawy, jakie konsekwencje ich dieta ma dla ludzi, o istnieniu których nie mają nawet pojęcia.
iStock-692990626.jpg

W tym tekście nie będziemy zajmować się osobami, które zostają weganami ze względu na kwestie zdrowotne lub alergie na produkty mięsno-mleczne. Chodzi nam raczej o tych wegan ideowych, czyli białych hipsterów z Europy i USA, którzy obejrzeli w necie kilka filmików z fabryk burgerów i przerażeni losem krów i kurcząt postanowili, że już nigdy w życiu nie wezmą do ust żadnego produktu odzwierzęcego. A teraz ze spokojem sumienia i w poczuciu spełnionej misji pałaszują falafel z humusem i gardzą wszystkimi, którzy decydują się w knajpie na stek.

Otóż nie jest tak kolorowo, jak weganom się zdaje. W naturze nic nie ginie, a przyroda lubi równowagę, a więc wegańska misja ratowania zwierząt odbywa się kosztem kogo innego – kosztem ludzi i ich krzywdy.

Weganizm a rolnictwo

Według statystyk to właśnie rolnictwo na świecie odpowiada za ok. 70 proc. przypadków wykorzystywania dzieci do pracy. Od 2012 roku, kiedy boom na weganizm wchodził jeszcze w fazę wczesno-początkową, liczba dzieciaków zatrudnionych przy ciężkiej pracy na roli wzrosła o 10 mln i osiągnęła łącznie ok. 108 mln.

Warzywa to jednak podstawa posiłków większości ludzi na świecie, więc popularyzacja diety wegańskiej była tylko jednym z czynników mającym wpływ na powyższe zjawisko. Ale to dopiero początek.

Awokado i komosa ryżowa

Weźmy awokado i komosę ryżową (quinoę), czyli dwa produkty ze ścisłej czołówki ulubionego jedzenia wegan. Popularność tego pierwszego stała się paliwem napędowym dla nielegalnej wycinki lasów i degradacji środowiska w Meksyku. To właśnie ten kraj uznawany jest za światową stolicę awokado, a tamtejsi farmerzy, widząc nomen omen pole do zwiększenia swoich zysków, zaczęli ignorować prawo i nielegalnie dostosowywać grunty specjalnie pod uprawę tego owocu, niszcząc przy okazji inną roślinność.

Problem staje się tym większy, gdy dodamy do tego fakt, że lokalne kartele narkotykowe, widząc nowe możliwości zdobycia zysków, zaczęły przejmować tę gałąź handlu. Podobnie jest zresztą w innych południowoamerykańskich krajach jak Chile, Peru czy Dominikana (więcej możecie przeczytać o tym TUTAJ).

Przejdźmy teraz do komosy ryżowej. Wzrost popytu na tę roślinę przyczynił się z kolei do gwałtownego wzrostu jej eksportu do USA i Europy, przez co cena samej quinoi od 2006 wzrosła trzykrotnie. Efekt? Biedna ludność południowoamerykańskich krajów, w których komosa jest uprawiana (np. Boliwia), nie jest w stanie pozwolić sobie na zakup tej rośliny, przez co dosłownie umiera z głodu. Ale przynajmniej hipsterzy mają co jeść. 

Wnioski - smutne zarówno dla wegan, jak i mięsożerców
To i tak zapewne tylko wierzchołek góry lodowej, a negatywnych skutków diety wegańskiej jest więcej. Oczywiście nie oznacza to, że wszyscy mięsożercy są automatycznie rozgrzeszeni, a nadużycia i okrucieństwo w przemyśle mięsnym nie występują.

Wnioski są bowiem równie bolesne dla wegan, jak i nie-wegan: tzw. „zachodni” tryb życia zawsze będzie okupiony czyjąś krzywdą – czy to zwierzęcą, czy ludzką. Dlatego radzimy zachować rozsądek i umiar we wszystkim, a ten tekst potraktować informacyjnie. I ewentualnie jako coś, co pomoże wam zgasić jakiegoś natrętnego weganina, który z pogardą uprzykrzałby wam życie podczas pałaszowania steku.  

Dodał(a): Tomek Makowski/ fot. istockphoto.com Czwartek 19.04.2018