Wódka, martini

Jest impreza. Ludzie, którzy dawno się nie widzieli wreszcie mają okazję pogadać.
Poplotkować tak jak za starych dobrych czasów. Na początku rozmowa się nie klei. Wiadomo czegoś brakuje. Gospodarz imprezy stawia na stół alkohol wódkę. No to kolejeczka – dwie, trzy i kolejne. Teraz dopiero impreza rozkręca się na dobre. Ktoś opowiada śmiało o swoich interesach, ktoś inny o problemach w małżeństwie. Języki w mig rozwiązuję się. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jakaś para zaczyna tańczyć w rytm muzyki, która gra w tle. Robi się oraz bardziej wesoło i śmielej. Następne kolejki trunku zaliczają wszyscy uczestnicy imprezy. A teraz to już tylko tańce na stole! Słychać śmiechy – ktoś opowiada ciągle dowcipy i to coraz bardziej śmiałe. Mija północ a impreza rozkręca się na dobre. Bez zahamowań i wstydu. Wszystkie chwyty dozwolone. Nagle gospodarz oznajmia – wódka się skończyła... To nie jest odpowiedni moment na takie słowa. Ludzie dalej chcą się bawić. Wszystkich zaskoczyła ta wiadomość, ale na szczęście w lodówce znajdzie się zawsze jakaś butelka martini.

Dodał(a): CKM Poniedziałek 02.05.2011