"Potwierdzenie następnego trupa jest więcej warte niż gaża" - wywiad z jasnowidzem cz. 2

Krzysztof Jackowski, jeden z najsłynniejszych polskich jasnowidzów, od 30 lat zajmujący się odnajdywaniem osób zaginionych lub ich ciał. Ma na swoim koncie przeszło 700 rozwiązanych spraw. W drugiej części wywiadu opowiada nam o tym, dlaczego nie chce przeczytać nowej książki o sobie oraz czemu nigdy nie wstąpił do policji.

DRUK_jackowski-janoszka-5_copy_Tomasz_Pluta.jpg


CKM: Nie chciałeś nigdy wstąpić do policji? Byłbyś tam gwiazdą.
K. J.:
Absolutnie nie miałem takiej chęci ani potrzeby. Choć z policjantami jeździłem w różne miejsca, w różne rejony Polski. I szczerze, nie zazdroszczę im pracy, nie chciałbym pracować jako policjant. Ja się wewnętrznie nie czuję policjantem, tylko raczej poszukiwaczem.

CKM: To po co robiłeś to wszystko. Przecież nie dla pieniędzy, od policji nic nie bierzesz za swoje usługi.
K. J.:
Ja to, co robię, traktuję ambicjonalnie. Dla mnie potwierdzenie następnego trupa jest wiele więcej warte niż gaża. Ale ja tego nie robię też dla policji. Ja robię to dla celu o wiele ważniejszego. Mam dwie wielkie szafy dokumentacji prasowych i policyjnych ze spraw, które rozwiązałem. Ta dokumentacja po mojej śmierci posłuży ludziom do zbadania tego, jak to jest możliwe. Czy my mamy w sobie duszę? Czy my mamy w sobie coś takiego jak Bluetooth? My mamy to w sobie. I należy się przynajmniej nad tym zastanowić.

CKM: No właśnie, a ktoś badał twoje zdolności?
K. J.:
Na przełomie przynajmniej ostatnich 15 lat byłem wielokrotnie zapraszany na różne uczelnie, uniwersytety m.in. na Uniwersytet Warszawski, Gdański, Łódzki, Wrocławski, gdzie ze mną rozmawiano na ten temat – okazywałem dokumentacje, opowiadałem, jak to wszystko wygląda. Mam w domu z dziesięć prac magisterskich na swój temat. Gdyby policja rzeczywiście miała ocenić wszystkie moje osiągnięcia, to byłby szok. Gdyby policja wzięła moje dokumenty, to by wyszło, że Jackowski wyjaśnił kilkaset spraw. I jaki byłoby to szok dla policji, dla sceptyków, w ogóle dla ludzi?

jasnowiedz-jackowski-full_DRUK.jpg

CKM: W książce Krzysztofa Janoszki pt. „Jasnowidz na policyjnym etacie” napisane jest, że on sam próbował weryfikować twoje zdolności we współpracy z brytyjskim Society fot Psychical Research.
K. J.:
Nic o tym nie wiem. Nie byłem przez nikogo badany, chyba że badano moją dokumentację. Ale na przełomie 2002 i 2003 roku byłem trzykrotnie weryfikowany w Japonii w teleturnieju jasnowidzów. I ja ten konkurs wygrałem. To był mój wielki sukces. Miałem opisać zdarzenie zabójstwa czteroosobowej rodziny w Tokio. Opisałem perfekcyjnie cały przebieg morderstwa i był on porównywany z opisem policji – okazały się identyczne. To był szok i dla mnie, i dla widzów w Japonii.

CKM: W książce pojawia się też sporo dokumentów potwierdzających twoje dokonania.
K. J.:
Pan Janoszka wysłał do Komendy Głównej Policji kilka moich dokumentów, żeby zostały sprawdzone i zweryfikowane. Komenda Główna odpisała, że rzeczywiście były to pozytywne efekty współpracy z jasnowidzem. I to właśnie zadaje kłam słowom rzecznika policji pana Mariusza Sokołowskiego, który przez całą swoją kadencję mówił na mój temat.

CKM: Co mówił?
K. J.:
Mówił, że Jackowski nigdy nic nie znalazł. Ja mu wysłałem kopie dokumentów z dowodami, ale nie było odzewu. I nie czuł zażenowania, że mówił na mój temat nieprawdę. Ja czuję się dumny z każdych znalezionych zwłok.

CKM: Nie próbowałeś walczyć mimo to?
K. J.:
Próbowałem. Policja wywołała mnie do tablicy, a skoro ja mam rzeczywiste osiągnięcia, to nie dam szargać swojego nazwiska. To są trudne sprawy, ja wielokrotnie brałem na barki odpowiedzialność i ciężką pracę, by powiedzieć rodzinie, że ich bliski nie żyje.

CKM: Książka ci pewnie pomoże w oczyszczaniu swojego imienia.
K. J.:
Gdyby ta książka ukazała się 10 lat temu, to bym się cieszył i był dumny. Ale teraz jestem zmęczonym, starszym człowiekiem i dumny jestem z tego, co mam w tych swoich dwóch szafach. Bo to zrobiłem naprawdę. Mogę mówić, że jasnowidzenie jest prawdziwe. I pewnie nawet nie zgodziłbym się na taką książkę, gdyby nie to, policja mnie zaatakowała w którymś momencie. Ja przecież policji nie atakowałem. I nigdy bym nie pomyślał, że tę książkę napisze policjant. I chylę przed nim czoła, bo ile on musiał napotkać przykrości i to się może odbić cieniem na jego przyszłości. On za swoje pieniądze dokonał śledztwa i przyjrzał się mojego konfliktowi z policją i dokonał pewnej weryfikacji.

CKM: Skąd takie poświęcenie? Przyjaźnisz się z Janoszką?
K. J.:
Nie, ja się z nim niewiele znam. Ja zawsze odpychałem od siebie pana Janoszkę, bo nie wiedziałem, o co mu chodzi. Nasze kontakty były sporadyczne, najczęściej telefoniczne, nawet się kilka razy posprzeczaliśmy w trakcie pisania książki. Ja nawet nie chciałem żeby on ją pisał.

CKM: Jak to? Czytałeś ją w ogóle?
K. J.:
Przeczytałem z tej książki parę fragmentów i ją zamknąłem. Choć uważam, że ta książka jest dobrą książką, ale po prostu jak przyjdzie czas, to ją przeczytam.

CKM: Nie chciałeś jej zweryfikować sam?
K. J.:
Wydawca mnie pytał, czy chcę wnieść jakieś poprawki, ale powiedziałem, że nie. Ja nie byłem recenzentem tej książki, nie chciałem być, ponieważ wiedziałem, że Janoszka jest dociekliwy i zwraca uwagę na każdy szczegół. I na pewno nie jest to człowiek, który jest mi nawet przychylny. Nie jest moim sprzymierzeńcem, potraktował mnie zimno i napisał to tylko tak, jak to widzi. I chwała mu za to. Napisał to tak jak prawdziwy policjant: wnikliwie, bezstronnie i chłodno. 

TO BYŁA DRUGA CZĘŚĆ NASZEGO WYWIADU Z JASNOWIDZEM KRZYSZTOFEM JACKOWSKIM. PIERWSZĄ MOŻESZ PRZECZYTAĆ TUTAJ.


Dodał(a): Jakub Rusak/ fot. materiały prasowe Czwartek 22.02.2018