Pandemia zweryfikowała małżeństwa. Urzędy będą miały problem

Udało ci się wysiedzieć całą kwarantannę z partnerką pod jednym dachem? Jeśli do tej pory się nie pozabijaliście – gratulujemy! Nie wszyscy mieli tyle szczęścia i część małżeństw przez pandemię postanowiła wziąć rozwód.
iStock-1129638625.jpg
Kwarantanna przymusiła wiele związków do przebywania ze sobą 24 godziny na dobę. W takich warunkach nietrudno o kłótnię spowodowaną nawet głupią drobnostką. Jednak brak możliwości ucieczki od problemu mógł pogłębiać spór między kochankami. Dla niektórych był to test, który przesądził o ich przyszłości.

Wiele par przez pandemię podjęło decyzję o rozstaniu. W końcu, jeśli jeszcze nie stanęli przed ołtarzem, zerwanie nie jest większym problemem. Ten pojawia się w przypadku małżeństw.

“Już po pierwszym miesiącu trwania epidemii wiele małżeństw zaczęło dostrzegać w małżonku wady, których wcześniej nie zauważało lub je ignorowało, a wspólna izolacja je ujawniła lub uwypukliła, co poskutkowało narastającymi konfliktami i kłótniami (...) Skutkiem tego jest zwiększona liczba rozwodów” – wyjaśnia adwokat Karolina Marszałek.

SPRAWDŹ: Rząd radzi: single niech znajdą sobie partnerów do łóżka

W trakcie pandemii do sądów zaczęło napływać coraz więcej pozwów rozwodowych. Pary jednak prędko nie doczekają się zerwania więzi, bo działalność urzędów jest przez koronawirusa mocno utrudniona. “Przez epidemię i ograniczenia we wszystkich instytucjach, nawet sądach, sprawy rozwodowe będą trwały o wiele dłużej niż dotychczas, a pierwsze rozprawy zaczną się dopiero jesienią lub zimą” – dodaje adwokat.

Jak podaje GUS w samym pierwszym kwartale tego roku liczba rozwodów i separacji w Polsce wynosiła 16,1 tys. Problem w tym, że dane pokazują stan tylko do marca, a kwarantanna została ogłoszona właśnie tego miesiąca. Na więcej danych trzeba będzie poczekać, ale jak wynika z opinii ekspertów, liczba ta może być spora.

Podobną sytuację zarejestrowano w Hiszpanii. Tam liczba separacji i rozwodów zatrzymała przewidywany spadek cen mieszkań. Zainteresowanie ich wynajęciem zwiększyło się o 20 proc. Małżonkowie po prostu nie mogli wytrzymać ze sobą w domach, dlatego podejmowali decyzję o przeprowadzce. Kto by pomyślał, że za stabilizacją na rynku nieruchomości mogą stać rodzinne tragedie.



Dodał(a): Konrad Siwik / fot. istock Wtorek 02.06.2020