CKM do czytania: 10 nieznanych polskich żołnierzy, którym należą się pomniki

Uważasz, że w CKM to zawsze tylko śmichy-chichy? Nieprawda. Dziś dla odmiany coś innego, i do tego jeszcze poważnego. Ostatnio mówi się dużo o żołnierzach wyklętych. My chcemy pokazać innych polskich żołnierzy – nie tych, co wytrwali w lasach wiele lat po wojnie, ale takich, co napisali własny rozdział historii XX wieku.
zolnierze-niepokonani-ckm-a23dd112ca3b77b87158e56a4bf0c111_9bdbb1.jpg

Walczyli z komunistami na kilku frontach i kontynentach, tworzyli siły powietrzne w różnych krajach, rozwijali programy lotnicze, i rakietowe, dołożyli nawet cegiełkę do tego, by Neil Armstrong mógł zrobić krok na Księżycu. Oto dziesięciu polskich żołnierzy, z których powinniśmy być dumni!

Jan Zumbach
Od historii jego życia powinna zaczynać się każda opowieść o powojennych losach polskich żołnierzy. Zumbach, o korzeniach polskich i szwajcarskich, kształcił się przed wojną w szkole pilotażu w Dęblinie, ale we wrześniu 1939 roku nie walczył (miał nogę w gipsie). Podczas Bitwy o Anglię błysnął talentem: jako pilot Dywizjonu 303 zestrzelił osiem maszyn i został asem lotnictwa. Wojnę zakończył w stopniu majora, z Virtuti Militari, czterema Krzyżami Walecznych i pięcioma brytyjskimi odznaczeniami Distinguished Flying Cross.

Po wojnie osiadł we Francji, ale zwykłe życie nie było w jego stylu. Zajął się lotniczym przemytem wszystkiego, na czym dało się zarobić. W latach 60. wojna wróciła do niego – najpierw, w 1962 roku, został lotniczym najemnikiem w służbie Katangi, bogatej w surowce zbuntowanej prowincji Konga. Rewolta padła w 1963 roku ale Zumbach, mimo pięćdziesiątki na karku, wciąż nie miał dość wojenki – w 1967 roku zaciągnął się na służbę do armii Biafry, prowincji Nigerii, która ogłosiła niepodległość. Powierzono mu stworzenie biafrańskich sił lotniczych. Nazwa piękna, a tak naprawdę Zumbach przeszmuglował do Afryki kilka starych samolotów, przeszkolił miejscowych pilotów, a potem, pilotując te graty, atakował nimi wojska nigeryjskie za pomocą tworzonych chałupniczo bomb. Udało mu się zabić m.in. szefa sztabu nigeryjskiej armii, ale biafrańska secesja upadła w 1970 r. Zumbach wrócił do Francji – i do szmuglu. Zmarł w 1986 roku w niewyjaśnionych okolicznościach.

Kazimierz Szrajer
Przed wojną, na żądanie rodziców, przerwał naukę latania po śmiertelnym wypadku brata–pilota. W Anglii był mechanikiem Dywizjonu 303, później przeszedł do bombowców jako pilot. Latał ze zrzutami dla polskiego Państwa Podziemnego, był też drugim pilotem Dakoty w barwach RAF–u, która w 1944 roku w brawurowej akcji zabrała z okupowanej Polski części niemieckiej rakiety V–2. Niezły życiorys, prawda? Można przechodzić na emeryturę i karmić wnuki karmelkami oraz wojennymi wspomnieniami... Nic z tych rzeczy.

Po wojnie Szrajer zatrudnił się u przewoźnika, który organizował loty do odciętego przez Sowietów Berlina. Wykonał ok. 150 lotów z zaopatrzeniem. Mało? No to idźmy dalej. W latach 50. pan Kazimierz, dla Anglosasów „Paddy”, został zatrudniony przez Amerykanów. Oficjalnie jako pilot doświadczalny, a tak naprawdę jako uczestnik tajnych misji lotniczych organizowanych przez CIA, z których wiele najprawdopodobniej wiodło do Europy Wschodniej. Resztę zawodowego życia spędził jako pilot samolotów pasażerskich w Kanadzie. Ostatni raz za sterami Boeinga 737 linii Nordair zasiadł w 1981 roku, mając 62 lata.

Rafał Gan-Ganowicz
Polski kondotier, najemnik, który w polskiej armii nie spędził nawet dnia, ale za to na kilku frontach w Afryce walczył z komunistycznymi rewoltami. Gan–Ganowicz uciekł z Polski w 1950 roku jako nastolatek. Najpierw trafił do amerykańskich służb wartowniczych w Niemczech, potem przeprowadził się do Francji, przeszedł kurs wojskowy i w randze porucznika, z nominacją podpisaną przez generała Andersa, zaciągnął się jako najemnik na wojnę w Kongu, dołączając do wojsk walczących z siłami wspieranymi przez ZSRR. Trafił tam w połowie lat 60., gdy dogasało brutalne i krwawe powstanie Simba. Walki wkrótce ustały, najemnicy wyjechali, ale w Gan–Ganowiczu chęć walki pozostała.

Dwa lata później znalazł się w Jemenie – Sowieci próbowali objąć swoimi wpływami ten kraj, trwała wojna domowa. Polak walczył głównie z wojskami republikańskimi, ale zdarzało mu się ostrzelać radzieckie obiekty wojskowe. Do historii przeszło dokonane przez niego zestrzelenie samolotu z radzieckim pułkownikiem na pokładzie. Oficer miał przy sobie dokumenty, które pozwoliły udowodnić w ONZ, że wojska sowieckie, wbrew gorącym zapewnieniom Moskwy, są w Jemenie...

Władysław Turowicz
Jeden z największych polskich autorytetów w dziedzinie lotnictwa, którym zapewne nigdy nie słyszałeś. Syn budowniczego kolei transsyberyjskiej, urodzony na Syberii i wykształcony na Politechnice Warszawskiej, chciał być pilotem, ale na przeszkodzie stanęła wada wzroku. Został więc inżynierem.

W czasie II wojny światowej pracował w RAF–ie jako inspektor, specjalista od wypadków lotniczych i lotów doświadczalnych. Po wojnie z grupą kilkudziesięciu polskich pilotów i techników przyjął ofertę wyjazdu do Pakistanu. Cel: tworzenie sił powietrznych rodzącego się państwa. Turowicz zaczął od trzyletniego kontraktu i prowadzenia szkoleń dla pilotów pakistańskich, ostatecznie jednak pozostał w tym kraju osiemnaście lat, pełniąc w trakcie służby funkcje m.in. dowódcy baz lotniczych, by skończyć jako generał i zastępca dowódcy szefa sztabu pakistańskich sił powietrznych. Swej pracy nie ograniczał tylko do lotnictwa, był zaangażowany w pakistański program rakietowy i nuklearny, stworzył też szkołę kształcącą inżynierów astronautyki. W Polsce pozostaje niemal nieznany, w Pakistanie stawiają mu pomniki.

Ksawery Wyrożemski
Żołnierz o tak niesłychanie barwnym życiorysie, że trudno uwierzyć, że dzieci nie uczą się o nim w szkołach. Wyrożemski, wykształcony w międzywojennej Polsce pilot, podczas wojny walczył w Dywizjonie 315. Wojnę zakończył z Krzyżem Walecznych, choć bez strąceń samolotów Luftwaffe.

Ciekawsze jest to, co robił potem – w latach 50. przeprowadził się z rodziną do USA, ale jego miejsce zamieszkania nie było przypadkowe. Zamieszkał w Fort Walton Beach na Florydzie, niedaleko bazy lotniczej Eglin i zarazem niedaleko zlokalizowanego w mieście Shalimar biura CIA, które nadzorowało projekt budowy i wykorzystania samolotu szpiegowskiego Lockheed U–2. Polak, prawdopodobnie współpracujący z CIA, został zatrudniony przez Lockheeda przy tym superważnym dla USA projekcie. To nie koniec – wiele wskazuje na to, że Wyrożemski był jednym z pilotów wynajętych do wsparcia powietrznego inwazji w kubańskiej Zatoce Świń, czyli desantu sił mających położyć kres rządom Fidela Castro.

Myślisz, że to już wszystko? Absolutnie nie! Praca dla amerykańskich służb specjalnych zawiodła Ksawerego Wyrożemskiego do Afryki. Z wiekiem jego wzrok pogarszał się, więc praca pilota nie wchodziła już w grę. Amerykanie wysłali go więc do Konga, by szkolił tam pilotów. Z Afryki już nie wrócił – zginął w wypadku drogowym, gdy na jego dżipa najechała ciężarówka pędząca pod prąd.

Przemysław Szudek
Chcesz weterana walki z komunistyczną partyzantką? Proszę, oto on. Ale zanim o powojennych dokonaniach pana pułkownika, najpierw kilka słów o tym, co przeszedł podczas II wojny światowej. Przemysław Szudek nie wyjechał z Polski we wrześniu 1939 roku, został w kraju i już w październiku 1939 roku zaangażował się w działalność konspiracyjną. Zapłacił za to bardzo wysoką cenę – Gestapo aresztowało go w 1942 roku osadzając najpierw w owianym złą sławą więzieniu na zamku w Lublinie, a potem przenosząc do obozów koncentracyjnych: Majdanka i Auschwitz.

W obozach Szudek siedział do 1945 r., potem przedostał się do Londynu, skąd jeszcze w tym samym roku wrócił do Polski z tajną misją wywiezienia z kraju oficerów Polskich Sił Zbrojnych zagrożonych aresztowaniem. Misja się powiodła. Taki z niego był kozak! W 1946 roku Szudka przyjęto do służby w armii brytyjskiej. Jego przeznaczeniem nie była jednak praca za biurkiem. Wyjechał do Azji, w latach 50. dowodził oddziałem Gurkhów i brał udział w tajnych misjach na Półwyspie Malajskim skierowanych przeciw – tak, zgadłeś – rodzącej się partyzantce komunistycznej.

Władysław Potocki
Jeśli chcesz opowieść o Polaku, bez którego trudno wyobrazić sobie historię współczesnego lotnictwa wojskowego, to bardzo proszę: oto Władysław „Spud” Potocki. Pochodzący z Krakowa niedoszły absolwent szkoły w Dęblinie (na przeszkodzie promocji stanął wybuch wojny) w czasie II wojny światowej najpierw dołączył do Dywizjonu 306, a potem do Dywizjonu 315 zwanego „Dęblińskim”. Po wojnie ukończył Brytyjską Imperialną Szkołę dla Pilotów Doświadczalnych i od tej chwili rozpoczęło się jego drugie życie jako pilota.

W 1950 roku Potocki wyemigrował do Kanady i dołączył do grupy pilotów pracujących w znanej wówczas firmie Avro Aircraft. Był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu – w latach 50. Avro rozpoczęło pracę nad naddźwiękowym myśliwcem CF–105 Arrow, wówczas najnowocześniejszą tego typu maszyną na świecie. Spośród czwórki pilotów zatrudnionych przy projekcie Potocki wylatał na CF–105 najwięcej godzin. Niestety, z niejasnych powodów projekt został „odstrzelony” przez rząd Kanady, ale doświadczony Polak szybko znalazł zatrudnienie – w 1959 roku upomniał się o niego amerykański koncern Rockwell.

W USA „Spud” pracował jako pilot doświadczalny, miał także swój wkład w rozwój projektu Apollo, dzięki któremu w 1969 roku człowiek stanął na Księżycu – firma Rockwell zbudowała dla NASA moduł dowodzenia, w którym amerykańscy astronauci dolecieli na orbitę okołoksiężycową.

Józef Jeka
Ta historia zaczyna się w 1937 r., gdy dwudziestolatek z podwejherowskiej miejscowości Tupadły zgłasza się na ochotnika do wojska. 1 września 1939 roku jest już kapralem i walczy jako pilot myśliwca PZL P.11c. Po ucieczce do Anglii trafia do Polskich Sił Powietrznych i szybko pokazuje nieprzeciętny talent – na jego koncie jest siedem niemieckich samolotów oraz pocisk V–1.

Służbę w Polskich Siłach Powietrznych Jeka kończy w 1949 roku w randze majora. Wtedy z propozycją współpracy zwraca się do niego CIA i tak zaczyna się kolejny epizod w życiu polskiego asa. Jako specjalista od tajnych misji Jeka pilotował m.in. samolot szpiegowski U–2 wykonując misje szpiegowskie nad wschodnią Europą. Był też typowany do wykradzenia Rosjanom myśliwca MiG–15, ale akcję odwołano gdy w 1953 roku do Danii takim samolotem uciekł porucznik Franciszek Jarecki.

Jeka ruszył więc na kolejny front walki z komunizmem, do Indonezji. Tam lewicujący prezydent Sukarno zmagał się z buntem wojskowych wspieranych przez USA. Polski pilot znalazł się w gronie najemników wynajętych przez Jankesów do pomocy antykomunistycznej rebelii. Na drodze stanęła katastrofa – w 1958 roku samolot Martin B-26 Marauder pilotowany przez Józefa Jekę uległ awarii w powietrzu i runął na ziemię z wysokości kilkuset metrów.

Kazimierz Topór–Staszak
Postać na poły legendarna. Polski oficer, przeszedł długą drogę od bycia żołnierzem Andersa do walki z wspieraną przez ZSRR partyzantką w Afryce. Topór–Staszak, rocznik 1916, w czasie wojny m.in. był podchorążym w pułku strzelców konnych. Jego powojenne losy nie są do końca jasne, ale wiadomo, że był jednym z ważniejszych najemnych oficerów walczących w konflikcie w Katandze na początku lat 60. W południowoafrykańskich dokumentach pojawia się informacja, że Polak tytułowany był szefem doradczego komitetu wojskowego przy prezydencie Kongo, Kasavubu. Z opowieści Rafała Gan–Ganowicza wiadomo, że Topór–Staszak dowodził oddziałami najemników walczących w Katandze i miał wśród podkomendnych niezwykły posłuch. Jego dalsze losy są nieznane... Mówi się że w latach 70. wrócił do Polski i tu zmarł.

Marian Jankiewicz

Najpierw był Korpus Kadetów w Rawiczu, potem 1939 rok, pojmanie przez Armię Czerwoną, sąd (wyrok: 16 lat łagru), ucieczka z obozu i podróż do Anglii przez Iran i Indie. Po dotarciu na Wyspy Jankiewicz trafił do Dywizjonu 315, a służbę w polskiej armii zakończył w 1947 roku jako sierżant.

Pozostał na emigracji, zgłosił się do RAF–u i przez ponad 20 lat pracował w Wielkiej Brytanii jako pilot. W 1969 roku, mając 46 lat, rozpoczął służbę w... siłach powietrznych Abu Zabi, a potem Zjednoczonych Emiratach Arabskich. To jedyny Polak w historii, który bronił nieba nad Dubajem! Łącznie jako pilot wojskowy Jankiewicz był aktywny nieprzerwanie przez 44 lata, karierę w siłach zbrojnych zakończył w Emiratach w 1987 roku, mając 64 lata. Dziś mieszka w Anglii, a jego syn, Luke, jest... pilotem.

Artykuł ukazał się w magazynie CKM nr 11/2016


Dodał(a): CKM/ fot. CKM Sobota 10.11.2018