Chcą walczyć z narkotykami w nietypowy sposób. Zobacz, co postanowili

Choć w tym państwie zażywanie i kupowanie narkotyków jest nielegalne, mieszkańcy mają możliwość sprawdzenia, co posiadają. Zakładając, że już są po nabyciu takich substancji, mogą dowiedzieć się, czy jest ona 'czysta', czy nie posiada w sobie o wiele bardziej niebezpiecznych dodatków wzmacniających efekt.
iStock-1221032250.jpg

Nowa Zelandia jest drugim krajem, który formalnie zalegalizował kontrole narkotyków. Pierwszym z nich była Holandia, w której opcja ta funkcjonuje już 22 lata. Osoby zgłaszające się do testu mają mieć zapewnione bezpieczeństwo i policjanci mają ich za to nie karać. Rządzący chcą wyeliminować w ten sposób mieszanki narkotyków zawierających najbardziej niebezpieczne związki chemiczne, by pozostał jedynie "czysty towar". To ma być pierwszy etap wojny z narkomanią w kraju.

Kraj ten od lat zmaga się z nadużywaniem metamfetaminy przez młodzież. Dodatkowo niedawno ludzie zaczęli tam zażywać substancje psychoaktywne. W 2019 roku policja skonfiskowała ponad dwa miliony tabletek ecstasy i im podobnych. W porównaniu do wcześniejszego roku, liczba ta wzrosła o 540 proc.

Środki te zaczęły być bardzo łatwo dostępne. W klubach dilerzy sami podchodzili do młodych osób i proponowali im narkotyki. Sprawiło to, że wiele osób zaczęło kombinować i modyfikować skład substancji, by sprzedać więcej działek. To zaczęło się odbijać na zdrowiu mieszkańców Nowej Zelandii. 

W zeszłym roku rządzący postanowili zorganizować akcję KnowYourStuff, która była poprzedzeniem tej decyzji. Otrzymali wtedy prawie 1000 zgłoszeń, które napłynęły głównie od uczestników festiwali muzycznych. Skarżyli się oni na nietypowe reakcje po zakupionych narkotykach z nieznanego źródła. 

Powszechnie wiadomo, nawet jeśli nie ma się styczności z narkotykami, że często nielegalne substancje są "rozcieńczane" czymś, co jest o wiele tańsze i ogólnodostępne, a jednocześnie może spotęgować działanie lub chociaż go nie zakłócić. Oczywiście dilerzy nie zastanawiają się nad poważniejszymi efektami ubocznymi. 

Taki program powinien zostać wprowadzony w każdym kraju. W Polsce jednak ledwo staramy się wywalczyć choćby 5 gramów marihuany na własny użytek, a co dopiero mówić o wejściu z narkotykami na komisariat i wyjściu. Szczególnie znając brutalność polskiej policji i ich problemy z agresją, takie rozwiązanie nie mogłoby się skończyć inaczej, niż pałowaniem. 


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz Czwartek 29.04.2021