Syn Martyniuka uciekł z kwarantanny. "Ma to gdzieś"
Tak jak sławny ojciec ma talent do zarabiania ogromnych pieniędzy, tak 31-letni Daniel M. posiada niezwykłą zdolność do pakowania się w tarapaty. Byłoby zatem dziwne, gdyby nie skorzystał z okazji, jaką daje koronawirus.
Podobnie jak wielu Polaków, syn gwiazdora disco polo po powrocie do kraju musiał poddać się obowiązkowej kwarantannie podlegającej policyjnej kontroli. Daniel M. nie przejął się zbytnio obowiązkiem izolacji i regularnie opuszczał miejsce zamieszkania, co nie umknęło uwadze jego czujnych sąsiadów na jednym z białostockich osiedli.
Niezależnie od obywatelskich donosów mundurowi byli zobowiązani do złożenia wizyty pod wskazanym adresem pobytu celem sprawdzenia przebiegu kwarantanny. Taka kontrola polega na pokazaniu się w oknie na żądanie funkcjonariuszy. Kiedy zatelefonowali do Daniela M., usłyszeli, że bierze on prysznic i oddzwoni za 15 minut. Jak należało się spodziewać, mężczyzna nie przebywał w łazience tylko poza domem.
Z jakiegoś tajemniczego powodu uznał, że policjanci nie zauważą, jak wchodzi do budynku i jak gdyby nigdy nic, spróbował się przemknąć do mieszkania. I już był w ogródku, już witał się z gąską, kiedy na jego drodze stanęli funkcjonariusze.
Z doniesień podlaskiej policji wynika, że zatrzymany Daniel M. nie wykazał się szczególną skruchą w kontakcie ze stróżami prawa, których poinformował, że pojechał odwiedzić rodziców. Dodał również, że zasady "kwarantanny ma gdzieś". Sprawa została skierowana do sądu.
To nie pierwsze starcie Daniela M. z policją. Był już skazany za jadę pod wpływem alkoholu, znieważanie policjantów, posiadanie narkotyków i domowe awantury. Za złamanie obowiązku kwarantanny grozi mu grzywna w wysokości 5 tys. złotych.
Cytując Zenka: "Jak do tego doszło, nie wiem...".
Cytując Zenka: "Jak do tego doszło, nie wiem...".