Piekielna emerytura

Wrobiono go w przemyt. Osadzono w najcięższym więzieniu świata. Skazano na śmierć. Teraz, kiedy jest już wolny opowiada nam o swoim piekle!
Michał Pauli


CKM.pl: Jesteś naiwny?

Michał Pauli: Tak czuję, że jestem. Zawsze byłem. Jest cienka granica, między naiwnością a zaufaniem.  Zwłaszcza, gdy się podróżuje, przenosi w nowe realia, bez zaufania człowiek pozostaje jedynie z własnymi fobiami.  

CKM.pl: Kim chciałeś zostać w młodości?
Michał Pauli:
Kiedy byłem dzieckiem. Chciałem zostać emerytem. Ideałem był dla mnie dziadek, który na emeryturze, zajmował się astronomią, fizyką, rysowaniem, uczeniem kolejnych języków. Tak atrakcyjny nie był żaden inny „zawód”.

CKM.pl: Na emeryturze to już byłeś.
Michał Pauli: To jest specyficzny rodzaj emerytury. Ludzie sobie myślą, że kiedy człowiek siedzi w pierdlu to się nudzi. Może w polskim pierdlu tak jest - nie wiem. Tam te sześć lat to był czas, który z jednej strony był oczywiście wegetacją a z drugiej był o wiele bardziej intensywny niż dla człowieka, który żyje na zewnątrz. Walka o przetrwanie na różnych płaszczyznach. Od zdobywaniu podstawowych rzeczy jak woda, po walkę z własną psychiką.

CKM.pl: Tuż przed zatrzymaniem rozwiodłeś się. Czy to miało jakiś wpływ, na to, że tak dałeś się zakręcić Tajce, która cię w to wszystko wrobiła?
Michał Pauli: hmm... z pewnością. Mam słabość do kobiet. Pim nie była moja kochanką. Choć tak by było lepiej dla opisanej w książce historii. Zdobyła moje zaufanie. Często była moją tłumaczką, pomagała ogarnąć azjatyckie zwyczaje. Wyszukiwała dla mnie ciekawą biżuterię i rękodzieło, które mogłem sprowadzać do Polski.

CKM.pl: Atrakcyjna?
Michał Pauli: Nie była zła. Ale, znałem tam wiele lepsze od niej.

CKM.pl: Jak długo cię omamiała?
Michał Pauli: Poznałem ją rok wcześniej przed moim aresztowaniem.

CKM.pl: W jakich okolicznościach?
Michał Pauli: Wynająłem mieszkanie. Na parterze była kafejka internetowa. Ona tym zarządzała. Pomogła mi kilka razy tłumacząc tajskie strony. Tak zaczęła się nasza znajomość, rozwinęła do tego stopnia, że nawet paliliśmy blanty na dachu tego budynku. Jak się później okazało miała w tym swój interes… Gdy zacząłem mieć problemy z wypłacalnością. Padła z jej strony ta propozycja. A ja dałem się namówić …

CKM.pl: Nic nie podejrzewałeś?
Michał Pauli: Może byłem głupi, za bardzo naiwny, może zbyt zahipnotyzowany Azją. Mój problem polegał również na tym, ze myśląc jak Polak, uznawałem nasz system wartości i szeroko pojmowany „ honor”. Nie przewidziałem tego, że w Azji tak nie jest. Donosicielstwo nie jest napiętnowane. Większość ludzi aresztuje się, gdy ktoś na nich doniósł. W samym wiezieniu wsypywanie wzajem kumpli, było rutyną. Dowiedziałem się o tym za późno! Chciałem być z powrotem w moim raju i to było jak klapki na oczach!

CKM.pl: Oprócz blantów na dachu miałeś wcześniej doświadczenia z narkotykami?
Michał Pauli: Powiem ci szczerze, że miałem. Jednak nigdy nie byłem uzależniony. Uważam, że niektóre powinny być zakazane.

CKM.pl: Które?
Michał Pauli: Amfetamina i heroina. Przed nimi trzeba ludzi przestrzegać. Z tymże samo zabranianie naprawdę gówno daje. Często działa odwrotnie. Młodzież sięga po zakazany owoc.

CKM.pl: Zalegalizowałbyś?

Michał Pauli: Miękkie tak. Zalegalizowanie miękkich spowodowałoby, że spadło by używanie twardych.  Specjaliści mówią, że od trawki sięga się po ciężkie. Nie zgadzam się z tym. Jest cała masa ludzi, którzy jak ja spróbowali amfetaminy czy ekstazy, ale zostali tam, gdzie stwierdzili, że to zło nie jest takie straszne. To, co się dzieje w tej chwili to jest błędne koło. Ganianie dzieciaków po parkach, tylko napędza kasę policji do niczego nie prowadząc. Gdyby te pieniądze zostały przeniesione na ośrodki dla osób uzależnionych oraz przestrzeganie przed skutkami. Efekty byłyby o wiele większe. To widać w Portugalii, Czechach, Hiszpanii, Holandii, Szwajcarii...

CKM.pl: Gdy przemycałeś nie myślałeś, że twoja córka może stracić ojca?
Michał Pauli: To ciężki temat.  Byłem w trudnej sytuacji, jeśli chodzi o moją ex małżonkę. Czułem się odsunięty od roli ojca. Z drugiej strony to głupota, która drzemała we mnie, że nic się nie stanie. Co innego gdybym wsadził sobie w kieszeń paczkę heroiny i tam poleciał. Wysłałem to nawet z nie swoim adresem.  Robiąc coś, co jest ryzykowne próbujemy sobie wmówić, że nic się nie stanie. Dałem się zaangażować w coś nie mając pojęcia jak ten system działa. Dlatego moja książkę to również przestroga, zwłaszcza dla młodych spragnionych świata ludzi.

CKM.pl: Co myślałeś, gdy trafiłeś do więzienia?
Michał Pauli: To był szok! Długo nie wiedziałem, o co chodzi. Czy to jest kurwa porwanie? - myślałem, gdy napadła mnie banda Tajów. Wrzucono do furgonetki i wywieziono do jakiegoś domu na przedmieściach. Pokazywali legitymacje, ale mało z tego rozumiałem. Dopiero, gdy zobaczyłem dowody rzeczowe, ugięły się pode mną nogi. Później okazało się, ze Pim jest głównym oskarżycielem. To brzmiało jak, najgorszy z możliwych horrorów. Mała klatka rządząca się dzikimi prawami stała się moja nową rzeczywistością.

CKM.pl: Jak wygląda dzień w najcięższym więzieniu świata. Budzisz się i …?
Michał Pauli:

CKM.pl: O ile śpisz.
Michał Pauli: Dokładnie o ile śpisz. Czasami było tak gorąco, ze ciężko oddychać. Czasem nie było miejsca, aby zasnąć. Siedzisz w kuckach pod ścianą. Co godzinę stukają kołatki. Strażnicy są tak leniwi, że nic chce im się wejść na górę. Więźniowie są zobowiązani, co godzinę wystukać w bambus swój numer klatki. Stukanie oznacza, ze wszystko jest ok. Tak wygląda noc. Dzień to walka o przetrwanie na spalonym słońcem betonowym placu. 

CKM.pl: Budzą strażnicy, upał, huk?
Michał Pauli: Budzą więźniowie, którzy jak nie wstaniesz to cię podepczą, no i ten szum łańcuchów. A to jest specyficzny rodzaj dźwięku, który nieodzownie kojarzy mi się z tym miejscem. Nie ma możliwości żeby nie wstać. Strażnicy tylko otwierają drzwi. Potem towarzystwo się pcha, aby jak najszybciej wydostać się na „świeże” powietrze.

CKM.pl: A śniadanie, które mówisz, że smakuje jak gówno.
Michał Pauli:
Śniadanie jest przed hymnem, odliczaniem i tzw. apelem, który zaczyna się o ósmej. Koło siódmej na plac wjeżdżają kotły z żarciem. Przed wjazdem masz czas, aby dopchać się z miską do wodopoju. W kotłach jest i ryż jakieś ostre pomyje najczęściej kurze szczątki w carry, czasem warzywa. Na jedzenie rzuca się sfora hien. Potem są te cholerne apele. O dziewiątej zaczynają się sutry( buddyjskie modlitwy), stoi się na betonowym placu, a z nieba leje się skwar. Później przemówienia... Jako farang (obcokrajowiec), na szczęście nie wiele rozumiem, ale muszę stać i słuchać. Po tym Tajowie pracują, a my możemy poświecić czas na załatwienie jedzenie, wody.... Bo to, co możesz dostać za darmo nie tylko smakuje, ale jest gównem! Tajowie dają radę, mogą pić wodę z brudnej rzeki i zjeść liście z drzewa. Zjadłbyś?

CKM.pl:Nie!
Michał Pauli: Przeczyściłoby cię tak, że następny tydzień nie wychodziłbyś z kibla. Oni to żrą i żyją. Przeciętny europejczyk nie zje tego śniadania, oni są przyzwyczajeni od pokoleń.

CKM.pl: W jaki sposób zdobywałeś pożywienie, o którym mówisz?
Michał Pauli: Najczęściej przez strażników, do czego potrzebne były pieniądze.

CKM.pl: Tacy przekupni?
Michał Pauli: Bardzo! U nich nie istnieje takie słowo jak łapówka. Jest tylko darowizna.

CKM.pl: Skąd brałeś pieniądze?
Michał Pauli: Na początku ich nie miałem. Potem pomagała mi rodzina. Często było tak, że wpłacone na konto MSZ przez rodzinę pieniądze nie docierały do mnie miesiącami. Ambasada nie za bardzo sobie z tym radziła.

CKM.pl: A higiena?
Michał Pauli: W Bang Kwang mieliśmy wodę z rzeki. Więzienie dostawało na to pieniądze, jednak były one natychmiast defraudowane przez strażników. Kto się postawi? Tajowie na pewno nie. Nikt o tym nie wie, nikt o tym nie napisze.

CKM.pl: To przez tę brudną wodę zagnieździły się w tobie larwy?

Michał Pauli: To akurat nie. To na skutek pobytu w karcerze. To są muchy, które występują też u nas tzw. końskie muchy. U nas są inne gatunkowo i nie składają larw w ludzkim ciele! W tym karcerze była wilgoć, gryzła mnie masa robactwa. Nic nie czułem. Normalnie jak cię taka mucha upierdoli to wiesz, że cię upierdoliła. Tam tego nie czułem.

CKM.pl: A gangi, która nacja była najgroźniejsza?
Michał Pauli: Najwięcej było Tajów i mimo tego, że wydają się łagodni to są nieprzewidywalni. Uwielbiają Muay-Thai i nie mają poczucia honoru. Jeżeli dochodzi do awantury to zaatakują cię chmarą, jak osy.  Skończysz z nożem w plecach.

CKM.pl: Często widziałeś nielegalne walki?
Michał Pauli: Bardzo często, jako forma rozrywki i hazardu. Strażnicy dostawali pieniądze by przymykać na nie oczy.

CKM.pl: Były przypadki śmiertelne?
Michał Pauli: Bywały. Widziałem kilka, które skończyły się śmiertelnie. Jak byłem w szpitalu to często przywozili ludzi z rozwaloną głową. Czasami to strażnicy katowali skazańców, zwłaszcza Birmańczyków, których nienawidzą. Tak było najczęściej w Bambacie. Najczęściej katowali ich, bo o nich nikt się nie upominał. 

CKM.pl: Często dochodzi do przemocy seksualnej?
Michał Pauli: Nie spotkałem się z gwałtami i myślę, że nie ma takiej sytuacji. Jest bardzo dużo hermafrodyt – ladyboi - facetów, którym się wydaje, że są kobietami. Dużo z nich miało zrobione piersi, niektórzy mieli uciętego fiuta przerobionego na cipkę! Wpierdalają straszne ilości hormonów. U nich to normalne. Strażnicy traktowali ich lepiej niż innych więźniów. Inna sprawa, że za konkretne usługi. Nie było potrzeby przemocy,, skoro byli chętni. W Bang Kwang, czyli ostatnim więzieniu, gdzie przebywałem, niektórzy bogaci Tajowie, mieli nawet swoje „żony”. Utrzymywali sobie takich, „Transformersów”. Inni płacili za sex paczkami fajek.

CKM.pl: Można w więzieniu znaleźć przyjaciela?
Michał Pauli: Tak, ale to ciężka sprawa. Nikt nie jest tam z wyboru. Sfrustrowani ludzie, depcząc po sobie nieustanie, skaczą sobie do gardeł. Miałem tam masę wrogów, ale znaleźli się też przyjaciele. Wśród nich Pakistańczyk - płatny zabójca. Stał się moim ziomem w dziwnych okolicznościach. Miał jazdy na punkcie religii. Był fanatykiem. Rozmowa z nim o Sikhach, to jak rozmowa z ruskim o polityce, czy Cejrowskim o buddyzmie.

CKM.pl: Utrzymujcie kontakt?
Michał Pauli: Tak, ale dużo z nich jeszcze siedzi. Dzięki internetowi jakiś tam pobieżny kontakt z kilkoma utrzymuję. Jednym z nich jest Kanadyjczyk, któremu też udało się stamtąd wydostać. Mam kontakt także z dwoma Holendrami.

CKM.pl: Modliłeś się?
Michał Pauli: Raczej medytowałem. Gdy za rogiem stoi śmierć, człowiek uwierzy we wszystko, co daje mu sile uciec od rzeczywistości. 

CKM.pl: W więzieniu spotkały cię także przyjemne rzeczy…

Michał Pauli: Każdy ma swój raj w piekle. Dla większości Tajów to ladyboye. Mnie też spotkała miłość, niestety przez kraty. Cudem poznałem dziewczynę z polski. Zaczęliśmy pisać. Przerodziła się w miłość. 

CKM.pl: Miłość czy zapotrzebowanie na kogoś?
Michał Pauli: To było specyficzne. Miłość inna niż wszystkie, bardziej dojrzała. Ona poświeciła mi swój czas, a nawet dla mnie została w Tajlandii. Sam pragnąłem jej  z wielu powodów, również seksualnie. Ale pozostały nam, listy, widzenia przez kraty. Długo ją przeżywałem, bo jak to kobieta, pewnego dnia, jej się odmieniło i jak chorągiewka na wietrze poleciała w całkowicie innym kierunku.

CKM.pl: Masz z nią jakiś kontakt?

Michał Pauli: Nie mam. Obraziła się za mnie za to, że opisałem historię w książce. Po powrocie spotkałem się z nią kilka razy.

CKM.pl: Aby cię wyciągnąć twoja mama sprzedała dom. Jak to wszystko wyglądało?
Michał Pauli: Początki były trudne. Tajski adwokat był dwulicowy i myślał tylko o wyciągnięciu kasy. Okradał nas wiedząc o tym. Ale to był pomysł nieżyjącego już konsula, który nas w to wpuścił.

CKM.pl: Dlaczego?
Michał Pauli: Moja rodzina desperacko szukała sposobu, aby mnie wydostać. Dla niego był to najłatwiejsza droga, by pozbyć się problemu.

CKM.pl: Nie czułeś wsparcia z jego strony?

Michał Pauli: Początkowo nie. Ono zaczęło się w momencie, gdy okazało się, że cudem dostałem poparcie polskich prezydentów.

CKM.pl: Wierzyłeś w swoje ułaskawienie?
Michał Pauli: Od początku do końca. To dawało mi siłę. Nie przyjmowałem do wiadomości, że ja tu kurwa muszę zostać!

CKM.pl: Miałeś myśli samobójcze?
Michał Pauli: Miałem. Były takie momenty. Wszystko się odmieniło po liście mojego dziecka. Napisała mi o koledze, który stracił ojca. Uświadomiłem sobie, że nie mogę jej chronić i pomagać, ale ciągle żyję, mogę do niej pisać, służyć radą.

CKM.pl: Co zrobiłeś jak dowiedziałeś się o ułaskawieniu?

Michał Pauli: Dużo rzeczy (śmiech). Rozlała się we mnie euforia. Uczucie jak wymarzony prezent dla dziecka pod choinką. Dowiedziałem się o tym niespodziewanie tego dnia przenieśli mnie na Policją a potem IDC.

CKM.pl:W którym momencie poczułeś, się wolny?
Michał Pauli: Po odprawie celnej.

CKM.pl: Jakie to uczucie po odsiadce w najcięższych więzieniach świata stanąć ponownie na polskiej ziemi?
Michał Pauli: Zastanawiałem się czy mnie zaraz nie aresztują. Z jednej strony czułem wolność z drugiej Polska mnie przytłoczyła. Nie wiedziałem jak obsługiwać niektóre rzeczy. W końcu tyle lat w epoce kamienia łupanego. Zagubiłem się w technologii (śmiech). Jakbym wrócił z buszu (śmiech).

CKM.pl: Jesteś jeszcze wrażliwy na ból, ludzkie cierpienie?
Michał Pauli: Wiesz, po takim miejscu jest znieczulica. Wiele rzeczy mnie nie rusza. Czuję to. Z drugiej strony po takim piekle, czuje się współczucie dla wielu istnień. Nawet zwierząt hodowlanych. W końcu sam tak byłem traktowany, jak zwierze idące na ubój.

CKM.pl: Które?
Michał Pauli: Przemoc, wiesz widziałem to dzień w dzień. 

CKM.pl: Kiedy zamawiałem ci obiad zauważyłem, że nie możesz jeść frytek, sałatek. Jak chłopie funkcjonujesz?
Michał Pauli: Mam problem z układem pokarmowym. Rozwaliłem go sobie tam. Też trochę nerwy. Na zewnątrz tego nie widać, ale w środku mnie rozpierdala. Frytki za tłuste, surowych owoców i warzyw nie jem w ogóle. Zycie można powiedzieć na sucharach.

CKM.pl: Z czego żyjesz?
Michał Pauli: Tantiemy z książki, spotkania na których opowiadam i malarstwo. Trochę z filmu, bo dostaje pieniądze za prawa. Pisze też drugą książkę.

CKM.pl: Masz żal do Pim, która cię w to wszystko wrobiła?
Michał Pauli: Mam.

CKM.pl: Jakbyś ją nazwał?
Michał Pauli: Nie nazwałbym jej w ogóle, bo dla mnie nie istnieje! Wymazałem ją z pamięci. Mam ją normalnie w dupie. Mam za dużo ważnych, pozytywnych spraw do zrobienia, by koncentrować się na nienawiści do kogoś.

Michał Pauli
- niezwykle utalentowany artysta spędził w tajskich więzieniach w sumie 6 lat. Wrobiony przez podstawioną agentkę siedział min. w Bang Kwang uznawanym za najcięższe wiezienie świata. Został skazany na śmierć. O pobycie w piekle napisał książkę " 12 razy śmierć czyli opowieść z Krainy Uśmiechu"  o której pisaliśmy tutaj. Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej. W tej chwili trwają prace nad filmem a sam Michał pisze drugą książkę. Więcej na www.michalpauli.pl.

Dodał(a): Sebastian Żurawski Piątek 10.08.2012