Liroy: swoją wartość znam

Jak na niego wołali, wiedzą wszyscy – teraz również wszyscy mogą przeczytać, jak to wszystko wyglądało naprawdę. Z Liroy’em spotkaliśmy się, aby porozmawiać o jego książce, jego muzyce i jego podejściu do życia

liroy książka

CKM.PL: Po czterdziestce znowu „uciekłeś” do Warszawy, ale tym razem, żeby promować swoją książkę.
Liroy: Ja ciągle uciekam, jestem w drodze przez te wszystkie lata. Na nowej płycie mam taki kawałek „Na zrywce”, i tak właśnie ze mną jest. Cały czas jestem w drodze i trudne jest do ustalenia, gdzie ja naprawdę mieszkam. W Kielcach jestem zameldowany i tam wracam zawsze, ale głównie mieszkam w Gdańsku, bo rodzinka tam jest i Asia (kobieta Liroya – przyp. red.) też jest stamtąd. Ale tak naprawdę żyję na walizkach

CKM.PL: Dlaczego zdecydowałeś się na napisanie książki, a nie na audiobooka, którego sam byś czytał całej Polsce?
Liroy: Chciałem „AutobiogRAPie” wydać również w formie audiobooka i aplikacji, które też w swojejLiroy_book.jpg firmie robimy, ale na taki start zadecydował się wydawca. Książka opisuje pierwsze 24 lata mojego życia, aby ludzie wiedzieli, co ze mną się działo, zanim usłyszeli o Liroyu i żeby ludzie w Internecie pierdół nie pisali, bo piszą różne niestworzone rzeczy. W tym różne encyklopedie muzyczne, które piszą bzdury na mój temat.

CKM.PL: Z książki wynika, że wszystkie Twoje inicjacje miały miejsce na kieleckim blokowisku. Jak oceniasz taki start z perspektywy czasu?

Liroy:
Zajebiście. Jak mogę mówić, że było złe? Podwórko i Kielce ukształtowały mnie jako osobę taką a nie inną. W innych warunkach wyglądałoby to inaczej i inaczej pewnie potoczyłyby się moje losy. Osiedle nauczyło mnie wielu rzeczy. Wychowując się w robotniczych osiedlach w latach 70. dosyć szybko dowiadywałeś się, co jest białe, co jest czarne, a co jest szare. Nikt tam nie cukrował, zagapiłeś się, to i przyjaciele cię skroili – takie były realia. Ulica nauczyła mnie zaradności. Muzyka jest moją największą pasją, a zarabiam na życie też w inny sposób. Dlatego muzykę, która jest dla mnie największą świętością, mogę robić wtedy, kiedy chce to robić, a nie dlatego, żeby z niej żyć. Wydaje rzadko, bo wydaję wtedy kiedy uważam, że przyszedł czas na wydanie płyty, a nie kiedy brakuje mi pieniędzy.

CKM.PL: Wciąż jesteś kibicem Korony Kielce?
Liroy:Całe dzieciństwo było z Koroną, bo i grałem dla Korony, kibicem byłem.... Do dziś jestem wiernym kibicem Korony, zresztą wszyscy moi przyjaciele z Kielc też. Jak jestem w Kielcach i jest mecz, to jestem na trybunach.

CKM.PL: A co Twoim zdaniem zaważyło na tym, że udało Ci się w tamtym momencie zaistnieć poza Kielcami – determinacja, talent, świadomość tego, co chcesz robić, czy szczęście?
Liroy: Nie wiem, trudno powiedzieć. Niektórym się wydawało, że pojawiłem się znikąd na scenie i mi się udało. W książce przeczytacie o tym, jak całe lata osiemdziesiąte wysyłałem swoje demówki i próbowałem przekonać te komunistyczne firmy do czegoś takiego jak rap i że może byłoby warto nad tym tematem się pochylić.

CKM.PL: Ale coś zaiskrzyło i to Ty jesteś kojarzony z początkiem polskiego hiphopu a nie kto inny?
Liroy: Nie udając fałszywie skromnego, to płyta „Alboom” dała duży kredyt zaufania do tego stylu muzycznego. Nagle ludzie odkryli, że rap istnieje i że są tacy artyści. Ale czemu to akurat wtedy wypaliło, to trudno powiedzieć. Swoje materiały wydawałem przecież i wcześniej – do 1993 roku w Polsce wszyscy byli na nie. Dopiero 93' to był dziwny rok, zresztą uważam też trochę za sprawą MTV i kawałków, które tam zaczęły się pokazywać, polskie osiedla zaczęły zauważać i iść w stronę rapu. Wprawdzie powoli, bo jak zrobiłem w 1993 roku Rapmanie, to tam nas pewnie z 1000 osób było z całej Polski, więc nas nie było wielu wtedy.



CKM.PL: Początki musiały być trudne, bo przeczytaniu, w jaki sposób montowałeś swoją muzykę wtedy, wydało nam się to niemożliwe
Liroy: Robienie bitów było dość śmieszne, czasami całymi dniami siedziałem próbując w odpowiednim momencie wcisnąć pause, a jedno złe omsknięcie i chuj – całe nagranie poszło się jebać. Taśm trzeba było specjalnych szukać, bo niektóre taśmy zostawiały ślady. A wejdź na koncert z kasetą, która przebija, więc zrobienie czegoś w tej muzyce wymagało czasu. A jak w końcu podłączyłem mikser, to był przełom.

CKM.PL: Kiedyś więc było mniej raperów i słabszy sprzęt, teraz jest po kilku na osiedlu z beatboxami, które łatwiej ogarnąć. Jak oceniasz poziom trudności w przebiciu się ze swoją, porównując te dwie epoki?
Liroy: Myślę że to nie ma znaczenia – jak jesteś dobry, to się przebijesz. Ja w to wierzę. Wiesz, załóżmy, że dobrych jest artystów stu z tych stu zawsze jednemu się uda i wierzę, że to temu najlepszemu. Nie zawsze, ale jednak w to wierzę. Ale co zdecydowało, że mi się wtedy udało i nagle w 95’ roku tak zapierdoliło, tego do końca nie wiem. Pewnie nałożyło się wiele elementów, ale i kawałek był nośny, widziałem co się działo na koncertach, jak grałem „Scyzoryka”. Przez parę lat grałem go na koncertach i widziałem jego potencjał, nawet na punków działał. Wiedziałem, że kawałek ma pierdolnięcie i czekałem na ten moment. Trzeba więc robić swoje i nie poddawać się, bo wcześniej czy później trafisz ten moment. Ale nie każdy wytrzymuje w tych swoich obietnicach, nie każdy jest w stanie

CKM.PL: Każdy teraz próbuje swoich sił w talent show. Ty byś, gdybyś miał taką możliwość kiedyś wystąpić, wziął udział w takim projekcie?

Liroy: Mnie nigdy nie jarały takie konkursy, swoją wartość znam…

CKM.PL: Swego czasu chciałeś się wziąć za inne talenty z zamiarem wyprodukowania filmu porno. Chciałeś przełamać stereotyp i dać aktorom porno wysokopoubudzające intelektualnie dialogi, zanim zacznie się akcja?
Liroy: Nie, wszystko to była duża prowokacja, na którą wpadliśmy podczas dobrze zakrapianej imprezy, w trakcie której zrodził się pomysł na Porno-Polo. Zrodził się pomysł na dokument, w którym pokazano by, jak to w latach 70. i 80. takie filmy w PRL funkcjonowały. A później zacząłem prowokacje w postaci przygotowań do takiej produkcji. Temat mnie interesował bardzo, i tego pornosa nawet prawie całego zrobiliśmy. Zaprosiłem gwiazdy branży… ale tak naprawdę ja Liroy_pion.jpgnigdy tego nie chciałem wydawać, chciałem zobaczyć dokąd zabrniemy. Temat mnie znudził, bo porno od strony produkcyjnej jest nudne – wolę oglądać (śmiech)

CKM.PL: Z chęcią byśmy zobaczyli materiał w celach poznawczych, bo to być może kamień milowy w polskiej branży, mógł być…

Liroy:
To był dość szalony projekt, robiliśmy castingi min. w Czechach… duża branża i duży pieniądz, ale ja bym się w niej nie odnalazł. Wyprodukowanie pornosa to nie jest wcale duży koszt, a pieniądze z dystrybucji z całego świata mogłyby być duże. Z tego co pamiętam, to CKM jako jeden z pierwszych zaczął o tej produkcji pisać. Zaczęto o tym mówić, wiele dziewczyn które wzięły udział w akcji ochłonęło i zaczęło prosić o skasowanie materiału, co zresztą zrobiłem – jak mógłbym to zrobić swoim koleżankom? W każdym razie miałem dużo propozycji na dystrybucję tej produkcji, ale to nie moje życie, a branża nie jest tak fajna jak niektórym się wydaje. Dla mnie był to przede wszystkim eksperyment, jak na to ludzie zareagują.

CKM.PL: A gdybyś miał zająć się produkcją sesji dla nas, czyli temat o wiele mniej hardcorowy, to komu chciałbyś zaproponować okładkę, która poruszyłaby Polskę?
Liroy: Moja kobieta! Aśka wygląda zajebiście. A oprócz niej, sesja do CKM, którą każdy chciałby zobaczyć… Trudno jest wybrać jedną laskę… Ale ostatnio chyba nie ma u nas takich ikon. Kiedyś była Kasia Figura, która dla mnie całe życie będzie seksbombą. A dziś nie ma chyba takich „przełomowych” kobiet. No bo kto? Bo ja tych nowych, to nie kojarzę, zresztą większość dla mnie to takie pizdy bez charakteru, jak patrzę na nie, to się zastanawiam, dla kogo one mogą być sexy. Także nie wiem kogo.

CKM.PL: Wciąż dla wielu jesteś kontrowersyjny w swoich wypowiedziach o marihuanie. Skąd bierze się u Ciebie takie a nie inne podejście do tego tematu.
Liroy: Wkurwia mnie to, że mając 42 lata, chcąc sobie zapalić, muszę się ukrywać w jakiejś bramie i liczyć na to, że mnie ktoś nie złapie i mnie nie wpierdoli na ileś lat, bo ja chce sobie zajarać szluga, za przeproszeniem. Jest to szok! Niby się te czasy zmieniły, ale w którą stronę? I nie chodzi o zioło tylko. Zawsze walczymy o wielkie rzeczy, bo one są niby ważniejsze. Te mniejsze sprawy są ponoć mniej istotne. Jak wszyscy będą mówili, że walczą o ogromne rzeczy, to kto się zajmie tymi najmniejszymi, które rozpierdalają nasze życie? Dom bez fundamentów jest słaby i się rozpadnie prędzej czy później. Te mały sprawy to fundament naszego życia. To nie chodzi już tylko o zioło w tej chwili, tylko o proste rzeczy zwykłych ludzi takich jak ja. Poza tym konopie są niesamowitym lekiem i posiadają ponad 40 000 zastosowań.

CKM.PL: Muzycznie planujesz natomiast reedycję Alboomu i nową płytę
Liroy: Alboom ponownie nagrany, zmiksowany i zmasterowany czeka na wydanie. A „Przerwa” (nowa płyta) była już skończona rok temu albo grubiej, to taki twór, który już ludziom dałem za darmo, przez Internet. Większość kawałków już ludzie znają, ale co mnie dziwi, słuchacze chcą, aby ta płyta fizycznie wyszła, więc kombinuję, jak ją wydać, a póki co płyta leży w szufladzie

CKM.PL: Od ostatniej płyty minęło już kilka lat, długo pracujesz nad swoją muzyką?
Liroy: Nigdy nie miałem ciśnienia, aby się ścigać z czasem – po za tym, jak już robisz tę muzykę ponad 30 lat, to inaczej do tego podchodzisz.  Pracuję nad swoją muzyką na różnych płaszczyznach poza tym: komponuję muzykę do filmu, przedstawień teatralnych, robię każdego tygodnia dziesiątki beatów, pokazuję się na płytach innych wykonawców – w tej chwili pojawiłem się na około 12 rapowych płytach jako gość. Wychodzę z założenia, że nie muszę codziennie informować we wszystkich mediach słuchaczy, co robię. Kto chce, może wejść na mój portal bądź profil FB i sprawdzić, co się u mnie dzieje.

CKM.PL: Masz też swoją własną wytwórnie muzyczną, serwis dla muzyków, którzy chcą dystrybuować swoja muzykę - musicextremer.pl
Dla młodych twórców jesteś wydawcą, mentorem? Interesujesz się tym, co teraz dzieje w polskim hiphopie?
Liroy: Jest wielu interesujących artystów – na moim kieleckim rynku: Rover, Medium, Borixon, Wojtasa – cała nowa płyta rozpierdala. Ze sceny trójmiejskiej jest D.O.D, JodSen – zajebisty zawodnik, Mielzky, Brahu … jest dużo zawodników, którzy są dość ciekawi i fajnie kombinują. Rap musi się rozwijać, musi się łączyć z różnymi stylami. I nie ma czegoś takiego, że ktoś robi coś „źle dla naszej branży”, bo robisz albo dobrze, albo źle ale dla siebie. MusicExtremer natomiast  jest narzędziem które pozwala artystom niezależnym zaistnieć na półkach sklepowych największych światowych serwisów. Nie potrzeba do tego wytwórni, pośredników, a jedynie kilka kliknięć w klawisze.

CKM.PL:
A stare znajomości – utrzymujesz jeszcze kontakt z Ice-T i ekipą Body Count?

Liroy: Cały czas mam kontakt z chłopakami. Nie powiem, że codziennie rozmawiam z Ernie-C, ale nie ma tygodnia, kiedy byśmy nie gadali. Z Ice’em też w miarę często, bo to są moi koledzy. Teraz Body Count pracują nad nową płytą, grubo się u nich dzieje i szykuje się naprawdę zajebisty materiał. To samo tyczy się mojej znajomości z Lordz of Brooklyn czy innymi artystami, staramy się rozmawiać w miarę regularnie.



CKM.PL: A miałeś okazję zapytania chłopaków z Lady Pank, czy pamiętają chłopaka z autobusu (historia opisana w książce)?
Liroy: No my znamy się już dość dobrze (śmiech) I to jest właśnie piękna rzecz, że będąc tym biednym chłopakiem z Kielc, który wpakował się do ich autobusu, teraz mogę powiedzieć do Jana B. – robimy razem płytę? A Janek: No pewnie młody, róbmy wreszcie! (śmiech).

Spotkałem też Malcolma McLarena. Nie ma tego w książce, bo ponad 100 stron dodatkowych się w niej nie zmieściło. Byłem na jego konferencji prasowej, zrobiłem sobie z nim zdjęcie i dałem mu swoją demówkę. Po jakimś czasie, jak wrócił do Polski, zaproponował mi współpracę. Gadałem w między czasie z nim dwa razy przez telefon i nagle się pojawia i mówi, że musimy coś razem zrobić pytając  jak ja wpadłem na pomysł przeróbki nokturnów Chopina (śmiech) Powiedziałem mu, że jestem Polakiem jak Chopin i że w nokturnach odkryłem duże pokłady soulu, no i dostaję propozycję wyprodukowania płyty dla McLarena. Ląduję z dnia na dzień w studio w Londynie z największymi producentami na świecie (typu The Chemical Brothers).

To są takie dziwne sytuacje, do których się przyzwyczaiłem, ale nigdy bym ich nie przewidział, bo raczej nie byłem chłopaczyną skazanym na sukces (śmiech). Nikt mnie nie brał na poważnie. Tak samo jak rapu – „jakieś gadanie”, mówili na rap. Nikt w to nie wierzył. A teraz książkę o moim życiu wydaję (śmiech) Co za jaja.

Liroy_book1.jpg


Dodał(a): CKM.PL Czwartek 02.01.2014