Wojownicy ulicy
W ich żyłach zamiast krwi krąży benzyna, zamiast ścięgien mają przewody hamulcowe. Nie mają tylko jednego: genu strachu
Motocykle stają dęba na przejściu dla pieszych i, rycząc na najwyższych obrotach, kręcą się wokół własnej osi. Ich kierowcy klękają na siedzeniach, stają na stelażach lub przerzucają nogi nad kierownicą. Czekający na zmianę świateł kierowcy wyciągają komórki i filmują całą akcję. - Pojedziesz z „Ostrym” – klepie mnie w ramię „Kikac”. - Współczuję ci, stary. On ma zjebany ten zwój w mózgu, który odpowiada za ostrożną jazdę. - Dzięki... ja wrócę autobusem – mówię.
NUMER JEDEN
Gdy mija was motocyklista, od razu możecie poznać, z kim macie do czynienia. Facet na chromowanej maszynie? To harlejowiec. Koleś w kombinezonie wyścigowym na ścigaczu (tzw. szlifierce)? Tego kręcą tylko cyfry na szybkościomierzu. Elegancik w białych butach? Lanser, któremu zależy na wyrywaniu lasek. A kim jest facet, który jeździ na jednym kole, robi dużo hałasu i pali gumę? To stunter – zawodnik używający motocykla do jazdy ekstremalnej. Ten styl to teraz numer jeden na świecie.
MOTOCYKLE JAK KOBIETY
Polskich stunterów zobaczyłem, gdy wracałem ze swoją fotografką z pokazu sportów ekstremalnych. „Kikac”, „Ostry”, „Snopek”, „Maciek Dop”, „Beku” i „Moku” stali obok swych motocykli. Ich tuningowane, orurowane maszyny wyraźnie różniły się od japońskich seryjnych ścigaczy zaparkowanych nieopodal. Rozmawiali o handbrejkach, stopalach, hajczerach i tym podobnej czarnej magii z takim zapałem, jakby mówili o kobietach. Co jakiś czas wsiadali na swe maszyny i wyczyniali takie wygibasy, że robiło mi się słabo. Zapytaliśmy, co robią. - Jeźdźcie z nami, to zobaczycie – rzucił któryś. Ruszyliśmy więc.
GRANATY W KIESZENIACH
- Ale to nie będzie artykuł o tym, że jesteśmy pierdolnięci, dobra? – „Snopek”, czyli blondyn na niebiesko–białym Suzuki GSX–R 600, zagląda do auta i nieufnie patrzy na towarzyszącą mi panią fotograf. - Nie napiszecie, że jeździmy jak wariaci i zabijamy siebie i innych? - Jak ktoś zginie, będą lepsze zdjęcia. Ale jeszcze nikogo nie zabiliście, mięczaki – cedzi fotografka zwana Czarną Anką, bo ma talent do fotografowania tragicznych wypadków drogowych.
- No co ty – wzdraga się stojący przy drugim oknie „Maciek Dop”. - Znamy swoje możliwości i wiemy, na ile możemy sobie pozwolić. Ale jakiś koleś zażartował kiedyś w wywiadzie, że mamy na szyjach metalowe linki, aby w razie wypadku łeb urwało, byśmy nie skończyli jako warzywka. I to poszło w mediach. - To teraz dla jaj wmawiamy ludziom, że jeździmy z granatami w kieszeni – śmieje się „Snopek”. – By przy okazji wypadku zabrać kilka osób ze sobą. - Naprawdę? – wyraźnie ożywia się Czarna Anka. – Macie granaty?
KOZAKI ROBIĄ JEZUSKA
Jadąc przez centrum Warszawy, chłopaki zdążyli już kolejno m.in: palić gumę, jechać na przednim kole, a potem okręcać się w miejscu na kole tylnym. Czasami dwóch blokowało skrzyżowanie, a reszta bawiła się w najlepsze, kręcąc bączki na środku jezdni. Zafascynowani kierowcy osobówek filmowali ich wyczyny komórkami. - Ja wszystko rozumiem, ale żeby stawać na siedzeniach podczas jazdy?! – wrzeszczę, gdy zjeżdżamy na zamknięty odcinek trasy ekspresowej. - To był „jezusek” – kiwa głową „Moku”. - Taki trik w stuncie. Trudny, ale chłopaki z Extreme Show to kozaki...
I tak dowiaduję się, że „Kikac” (specjalista w korporacji) z „Ostrym” (pracuje w salonie motocyklowym) tworzą stołeczny skład Extreme Show. „Maciek Dop” (handluje częściami do motocykli) reprezentuje Płock, zaś „Moku” i „Beku” (mechanik motocyklowy z właścicielem hurtowni) to grupa Wheelieholix – jeżdżą w okolicach Olsztyna. - A ja nie jestem w żadnej grupie, ale za to zapłaciłem najwyższy mandat z nich wszystkich! – śmieje się „Snopek”.- Ile? – pytam. - 1000 złotych. Za szybkość, brak tablicy rejestracyjnej i stwarzanie zagrożenia w ruchu – wylicza „Snopek”. - Mogłeś stracić prawo jazdy – mówię. - Prawo jazdy – mruczy stunter – to ja straciłem kilka lat temu.