Ręczne robótki

Nie kombinuj samotnie pod kołderką! W towarzystwie jest nie tylko raźniej, ale i bardziej trendowo

masturbator

Jeeest! Proszę państwa, co za akcja! Ale już następny zawodnik składa się do strzału! Przymierza, zaciska pięści, taaaaaaaaak! I jeszcze jeden, i jeszcze! Teraz dochodzi pierwsza zawodniczka! Doskonały czas, świetny wynik!!! Przypominam, że oglądamy transmisję z charytatywnej imprezy w Londynie. Ćwierć tysiąca mężczyzn i kobiet postanowiło, grupowo onanizując się, zbierać pieniądze na walkę z AIDS. Czy to nie piękne? Taaaaaaaak, i dokładnie w tej chwili kolejny zawodnik wystrzelił w świetnym stylu!!!

RAZEM, ALE OSOBNO


Relacje telewizyjne, czołówki gazet, tłum ochotników, duże pieniądze. Nie da się ukryć, że zorganizowany w sierpniu 2006 roku londyński masturbate-a-thon (połączenie angielskich słów „masturbate” i „marathon”) zapisał się w historii ludzkości złotymi zgłoskami.

Pierwszy w Europie maraton masturbacyjny, podczas którego 250 dorosłych osób obu płci onanizowało się bez przerwy przez kilka godzin, nie tylko przyniósł dochód w wysokości ponad 13 tys. funtów (75 tys. zł) na cele dobroczynne, ale też ujawnił modę na najbezpieczniejszy ze wszystkich rodzajów seksu grupowego - każdy z samym sobą. - Codziennie widzimy tragiczne konsekwencje kontaktów płciowych: nieplanowane ciąże, choroby weneryczne, HIV... Onanizm może temu wszystkiemu zapobiec - zachęca Tony Kerridge, organizatorka londyńskiego masturbatonu.

Choć w Europie są nowością, charytatywne masturbate-a-thony od lat zdobywają popularność w USA. W zeszłorocznej imprezie w San Francisco liczba uczestników przekroczyła 1700 osób! A przecież oprócz medialnych maratonów coraz więcej miłośników zbiorowej masturbacji przy każdej okazji uczestniczy w prywatnych zabawach, z dala od telewizyjnych kamer i narwanych komentatorów...

REWOLUCJA LISTOPADOWA


- Zdecydowana większość dorosłych mężczyzn masturbuje się. Reszta kłamie - wali prosto z mostu dr Robert Lawrence, znany seksuolog i inicjator amerykańskich masturbate-a-thonów. Choć onaniści wolą zacisze własnego domu, rośnie gwałtowanie grupa preferująca zbiorowe sesje. Jako pierwsze obyczaj wspólnej masturbacji (tylko kobiet) wprowadziły wyzwolone feministki w latach 60. XX wieku. Jednak prawdziwy wysyp takich imprez nastąpił w latach 80., gdy zaczął się problem AIDS i onanizm stał się jedyną bezpieczną formą seksu.

- Początkowo zbiorowe zabawy, tzw. Jack Off Party, odbywały się w środowiskach gejowskich. Ale szybko zainteresowali się nimi także heterycy - mówi David Steinberg, amerykański pisarz, fan zbiorowej masturbacji.

Dzień, w którym w USA odbyło się pierwsze Jack and Jill Off Party, przeszedł do historii. Ponad sto kobiet i mężczyzn masturbowało się w luksusowej willi nad Zatoką San Francisco. Był 7 listopada 1987 roku, 70. rocznica Rewolucji Październikowej. - My zrobiliśmy własną - nie kryje zadowolenia Steinberg.

8 GODZIN 32 MINUTY

W maju 1995 roku, pod hasłem „Jeśli chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam”, po raz pierwszy obchodzono w USA Narodowy Miesiąc Masturbacji. Tysiące entuzjastów świętowało go w samotności lub w większych grupach. Wkrótce, na wniosek pionierki publicznego onanizmu Betty Dodson, 7 maja każdego roku ogłoszono Narodowym Dniem Masturbacji. Miłośnicy ręcznej robótki nabrali odwagi do wyznań. - Moim najlepszym przyjacielem jest mój kieszonkowy wibrator - ogłosił Howard Stern, najsłynniejszy amerykański prezenter radiowy. - Jedna ręka ma na imię Monique, druga Judy. Dziewczynki są zawsze przy mnie - nie kryje Dennis Rodman, legendarny koszykarz NBA.

Stąd do masturbate-a-thonu był już tylko jeden krok. W 1998 roku w San Francisco ponad setka mężczyzn i kobiet własnymi rękami osiągnęła nowy poziom zbiorowego zadowolenia. Oprócz fizycznej przyjemności zebrali tysiąc dolarów na walkę z AIDS. Wkrótce na maratonie pojawiła się nowa konkurencja: kto będzie w stanie masturbować się najdłużej. Kobiecy rekord z 2004 roku to ponad 6 godzin. Męski, tegoroczny, to 8 godzin i 32 minuty onanizowania się bez przerwy...

ŚWIAT TO ZA MAŁO

19 lat po pierwszej onanistycznej orgii kluby miłośników zbiorowej masturbacji mają się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Oficjalne, dobrze zorganizowane grupy działają m.in. w Chicago, Nowym Jorku, Auckland, Helsinkach, Paryżu i Sankt Petersburgu. Niektóre dorobiły się własnych lokali i stron internetowych (Club Relate z Florydy umieścił w sieci nawet szczegółowy grafik spotkań aż do końca stycznia 2007 roku). Podczas masturbacyjnych imprez standardem są miękkie łóżka i leżanki, filmy i czasopisma porno, wibratory, lubrykanty i dużo papierowych ręczników.

W wersji lux do wysiłku zachęca wynajęta striptizerka. Istnieje też niepisany kodeks zbiorowej masturbacji. Nie wolno palić ani pić alkoholu (zdarzają się wyjątki). Nie można wymieniać między sobą erotycznych zabawek. Nie wolno dotykać innych osób (tu wyjątki są często, ale wtedy zawsze z bezwzględnym zakazem penetracji). I w żadnym wypadku nie można udawać orgazmów! Zgodnie z zasadą absolutnej tolerancji nikt nie pyta uczestników o ich preferencje seksualne. Dlatego przenikanie środowisk homo i hetero jest naturalne i nie budzi kontrowersji.

NA WŁASNĄ RĘKĘ


Myślisz, że między Odrą i Bugiem takie rzeczy się nie zdarzają? Wręcz przeciwnie! Choć oczywiście na nieco mniejszą skalę. Polskie kluby onanistów nie działają tak oficjalnie, jak ich zachodnie odpowiedniki. Nie mają stron www, stałych siedzib, ani tym bardziej nie występują w telewizji. Ale, nie da się ukryć, też prężnie się rozwijają. - Spotykamy się średnio raz w miesiącu, zazwyczaj w hotelach. Uczestniczyć mogą pary albo samotne kobiety. Pojedynczy faceci są bez szans. Wszyscy od razu muszą się rozebrać. Główna zasada to „white sex”(biały seks), czyli nigdy nie uprawiamy seksu między sobą. No, ale patrzeć można i trzeba - opowiada Marek (imię zmienione), 27-letni informatyk w Krakowa.

Obowiązuje pełna anonimowość. Członkowie tego klubu nie znają nawet swoich imion, umawiają się przez internet, posługując się tylko pseudonimami. Jedyny warunek to pełnoletność. W każdym spotkaniu uczestniczy po kilkanaście osób, prawie za każdym razem pojawia się ktoś nowy. - U nas akurat alkohol czy inne używki są surowo zabronione. Ale wibratory czy inne zabawki jak najbardziej i to nie tylko u pań - opisuje Marek.

ŚWIETLANA PRZYSZŁOŚĆ


Gruźlica, epilepsja, obłąkanie, światłowstręt, suchy kaszel, problemy trawienne. Uszkodzenie mózgu i zezwierzęcenie. Pryszcze, ślepota, włosy na dłoniach. Nerwice. Impotencja, a czasem nawet śmierć. Jeszcze na początku XX wieku powszechnie uważano, że właśnie takie są skutki masturbacji. Z czasem naukowcy obalili wszystkie te mity, a pod koniec stulecia onanizm z choroby stał się lekarstwem na różnorakie problemy seksualne. Teraz opinia o nim znów się zmienia. - W XXI wieku zbiorowa masturbacja będzie modą i powszechnym trendem - prorokuje Betty Dodson, matka publicznego onanizmu. - I bardzo dobrze. Bo w końcu jest to seks z osobą, którą przecież kochasz najbardziej.

GŁOŚNE PODGLĄDACTWO

Prof. Zbigniew Lew–Starowicz, psychiatra i seksuolog, komentuje specjalnie dla CKM: Masturbacja jest normalnym zachowaniem fizjologicznym. Nie stanowi zagrożenia dla zdrowia i nie powoduje żadnych zaburzeń. Najczęściej onanizują się osoby samotne, ale też takie, które nie znajdują spełnienia w swoich związkach. A zbiorowa masturbacja wielu osób? No cóż, to zubożona forma współżycia płciowego. Najczęstszym motywem jest podglądactwo. Obserwowanie onanizujących się partnerów może być dla niektórych bardzo podniecającym bodźcem seksualnym. Wydarzenia takie jak masturbate–a–thon kuszą ludzi tym samym, czym np. Księga Rekordów Guinnessa: chęcią rozgłosu i możliwością zaistnienia.
Poznaj ich opinię.



Dodał(a): Sebastian Dembiński Poniedziałek 25.07.2011