Quad i czołg w jednym

Zima zbliża się wielkimi krokami, a więc czas przypomnieć, jak przerobić quada na pojazd gąsienicowy. Zobacz, jak testowaliśmy możliwości takiego pojazdu w górach i… bawiliśmy się lepiej, niż wyluzowana załoga czołgu Rudy 102!

Screen Shot 2016-12-02 at 16.58.36.png

Długa bezsenna noc w okolicach Wisły, Beskid Śląski. W tajnej zimowej kwaterze CKM zespół naszych mechaników pochłania kolejne litry napojów i kawy, „dłubiąc” przy quadzie Arctic Cat. Cel: stworzenie pojazdu, którego nie powstrzyma ani żadna pogoda, ani żadna nawierzchnia. Metoda osiągnięcia celu: ogołocenie seryjnego wszędołaza z kół i zastąpienie ich systemem specjalnych gąsienic. Obiektem działań jest podstawowy quad w ofercie amerykańskiego Arctic Cata, czyli TRV 550i; przeprawowy model o wadze ok. 360 kg, napędzany silnikiem o pojemności 545 cm3. To dwuosobowa wersja z przedłużonym podwoziem – umożliwia zabranie większej ilości niezbędnego w dziczy bagażu lub seksownej góralskiej „quadostopowiczki”, jeśli trafi się okazja. Ten sprzęt nie postawi ci włosów na plecach z powodu oszałamiającej mocy (36 KM), głównymi atutami TRV 550i są terenowa dzielność, ekstremalna niezawodność, niska masa i nowoczesna, choć stosunkowo prosta konstrukcja. Ten quad to pół wieku doświadczenia amerykańskiego producenta w pigułce. W ciężkim terenie docenisz blokadę przedniego dyferencjału i dobrą wyciągarkę WARN RT30. Wszystko to za ok. 34 tys. zł, czyli równowartość ok. 680 litrów górskiej okowity (litr kupiliśmy za 50 zł, przyda się po teście...). Za kolejne 18 500 zł kupisz kanadyjskie gąsienice TJD XGen III UTILITY, wyposażone w zaawansowany system amortyzacji. Ponoć potrafią one zamienić quada w potwora, który może „pożreć” każdą nawierzchnię – od asfaltu, poprzez piasek, kamienie i błoto, po śnieg. Zamierzamy to sprawdzić.

Screen Shot 2016-12-02 at 16.58.04.png


Bocianie gniazdo
Jest, udało się! Montaż gąsienic zakończony, pozostaje mi wskoczyć na naszego quada–transformera. Choć bardziej adekwatne byłoby określenie „wdrapać się”, bo obuty w gąsienice pojazd góruje nad otoczeniem, a kierowca obserwuje świat z wysokości niemal dwóch metrów. Teraz wystarczy przekręcić kluczyk w stacyjce, musnąć przycisk startu, przerzucić dźwignię automatycznej skrzyni biegów na pozycję do jazdy w przód i prawym kciukiem przesunąć małą „wajchę” przyspieszenia, umieszczoną pod manetką. Nasz czarny potwór dziarsko rusza przed siebie, nawet przez nanosekundę nie zamierzając buksować w miejscu. Choć podłożem jest ubity, zlodowaciały, bardzo śliski śnieg, wszystkie cztery gąsienice wgryzają się w niego z zaciętością wygłodniałego amerykańskiego grubasa, rzucającego się w smażonego kurczaka. Wysokość zmodyfikowanego pojazdu początkowo wzbudza moje poważne obawy odnośnie jego wywrotności na zakrętach lub stromych zboczach. Jednak już po chwili jazdy orientuję się, że w przeciwieństwie do quadów na kołach ta maszyna jest stabilna jak gotycka katedra. Dlaczego? Ważące w sumie ok. 100 kg gąsienice obniżają środek ciężkości, a dodatkowo poszerzają pojazd do ponad 160 cm, czyli 
o całe 40 cm więcej, niż mierzy TRV 550i na kołach. Jeśli kiedykolwiek jeździłeś na standardowym quadzie, doskonale znasz zastrzyk adrenaliny, gdy na zakrętach jedno lub dwa zewnętrzne koła co rusz odrywają się od podłoża. A jeśli ociupinę przekroczyłeś granice zdrowego rozsądku, adrenalina najpewniej zamieniła się w dziki strach, a ty skończyłeś przygnieciony przez pojazd i połamany. W wypadku quada gąsienicowego sprawa ma się zupełnie inaczej – pomimo podejmowanych przeze mnie wręcz desperackich prób wywrócenia mego „czołgu”, żadna z gąsienic nie chciała utracić kontaktu z podłożem. Równie mocno zaskoczyły mnie wjazdy, zjazdy i trawersowanie bokami po stromych zboczach czy wielkich zaspach śniegu – nawet gdy nachylenie stoku dochodziło do 60 stopni, mój Arctic Cat wciąż nie zamierzał wywracać się w jakąkolwiek stronę. W miarę jazdy nabierałem do tej zabawki szacunku.

Screen Shot 2016-12-02 at 16.58.44.png


Żółw i zając
Powoli, lecz konsekwentnie – oto motto mojego potworka. Gąsienice gwarantują, że nieważne, czy widzisz przed sobą głębokie błoto, piasek czy potężne zaspy kopnego śniegu, masz pewność, że przedrzesz przez przeszkody z uśmiechem na ustach, bez chociażby krótkiej chwili buksowania w miejscu czy zsuwania się bokiem. Jedyne, co udało mi się zauważyć w trakcie testu, to (delikatne i łatwe w skorygowaniu) uślizgi pojawiające się na szybko pokonywanych zakrętach pokrytych czystym lodem. 
Natomiast jeśli jesteś maniakiem prędkości, to nie mam dobrych wieści: gąsienicowy pojazd z 545–centymetrowym silnikiem po prostu nie może powalać na łopatki szybkością, a próby osiągnięcia na jego fotelu chociażby 50 km/h okazują się marzeniem ściętej głowy. Tutaj jednak znacznie istotniejszy jest fakt, iż Arktyczny Kot konsekwentnie prze do przodu bez żadnej zadyszki i nie zwalnia bez względu na okoliczności. Zgoda, dosiadając zimą skuter śnieżny, popędzisz ponad dwukrotnie szybciej, jednak tylko do momentu, gdy na swej drodze nie napotkasz np. zwalonego pnia drzewa. Wtedy koniec jazdy! Za to przerobiony quad, wykorzystując zestaw gąsienic 

z imponującym prześwitem, pokona taką przeszkodę bez zająknięcia. Podobnie wygląda sytuacja w głębokim błocie lub piasku, gdzie nawet szybki i przystosowany do takich nawierzchni samochód terenowy lub buggy będą musiały w pewnym momentcie skapitulować. I obserwować, jak mija je ślimak na gąsienicach. Nic więc dziwnego, że na takie właśnie niezawodne gąsienicowe pojazdy coraz częściej przesiada się m.in. GOPR.

Screen Shot 2016-12-02 at 16.58.25.png


Trening bicepsów

Czy mam jakieś zastrzeżenia do gąsienicowego Arctic Cata? Może takie, że prócz szybkości brak mu też zwinności. Gdyby porównać go do psa, to byłby bardziej muskularnym, dostojnym mastifem, niż błyskawicznie zmieniającym kierunki, dziarsko machającym ogonem terierem. Brak zwinności to po części wina wydłużonego nadwozia, ale głównie faktu, iż kierując się męską ambicją, z premedytacją wybrałem do jazdy wersję pozbawioną opcjonalnego wspomagania kierownicy. To był wielki, bolesny błąd – każda zmiana kierunku jazdy wymagała ode mnie włożenia w skręt gąsienic siły, która zaskoczyłaby nawet Mariusza Pudzianowskiego w czasach strongmańskiej kariery. Ból ramion nie ustępował jeszcze długo po tym, jak zszedłem z quada i analizowałem jego możliwości przy kominku, z kolegami, z kubkiem herbaty po góralsku w dłoni. Jednak nie mam pretensji – twoje zdrowie, dzielna gąsienico! 

Powyższy materiał pochodzi z miesięcznika CKM. 


Dodał(a): Michał Jośko/ fot. Łukasz Marciniak Piątek 02.12.2016