Sarius: 'Negatywne komentarze w sieci nie mogą mnie ruszyć. W końcu jestem Antihype'- rozmowa

Ciężko znaleźć słuchacza rapu, który nie miałby styczności z twórczością Sariusa. Mariusz już kilka lat temu z sukcesem ruszył na podbój mainstreamu i od tamtego czasu możemy obserwować, jak się w nim zadomawia. Ostatnie miesiące były dla niego niezwykle pracochłonne, więc postanowiliśmy go namówić na chwilę rozmowy, by sprawdzić, co u niego słychać.
Zrzut ekranu 2022-09-26 o 18.11.16.png

Konrad Klimkiewicz (CKM.PL): Naprawdę musiałem się nieźle nagimnastykować, by znaleźć dogodny dla Ciebie termin na tę rozmowę. Należysz chyba do tych osób, które nie lubią bezczynności i szybko muszą znaleźć sobie kolejne zajęcie, prawda?

Sarius: Trafiłeś na bardzo intensywny okres. Jeszcze tak naprawdę nie odpocząłem po walce (Fame MMA 15), niedługo po niej zagrałem zresztą kilka koncertów, w tym w jeden w Bułgarii i dwa w Anglii. Wcześniej też łączyłem przygotowania z pracą nad płytą i dawno nie miałem urlopu z prawdziwego zdarzenia. Na szczęście teraz sobie na to pozwoliłem...

Po wakacjach zamierzasz wrócić i w pełni poświęcić się muzyce, czy jednak na horyzoncie są inne plany?

Na ten moment potrzeba walki została we mnie w pełni zaspokojona, za to znów poczułem głód muzyki. Obecnie pracuję nad płytą (red. najświeższy singiel "Adam Sławny" dostępny jest pod tą wypowiedzią) i na tym staram się skupić. Podczas treningów do Fame MMA również coś nagrywałem, ale z racji tego, że zawsze muzyka wyraża mój aktualny stan, to nie skupiałem się na refleksyjnych numerach, tylko bardziej tworzyłem nuty o ferworze walki i motywacji. 



Za tymi refleksyjnymi tematami fani z pewnością tęsknią. 

Wcale im się nie dziwię i szczerze mówiąc, mam obecnie na to przeogromną zajawę. Tak, jak w ostatnim okresie nie mogłem sobie pozwolić na spokojniejsze, gitarowe rytmy, bo całkowicie poświęciłem się treningom i innym rzeczom, tak teraz do tego wrócę.

Czyli sport odstawiasz na plan dalszy i skupiasz się na muzyce? 

Wiadomo, odpoczynek jest ważny, ale niezupełnie. Teraz praktycznie nie trenuję, ale chciałbym ponownie poczuć tę magię pójścia na siłownie i ograniczenia się do przerzucania żelastwa. Trening wydolnościowy był dla mnie wyjątkowo nieprzyjemny, więc takie rzeczy na pewno sobie teraz odpuszczę. Poza takimi wynalazkami, jak jakieś skoki, gumy oporowe, ćwiczenia interwałowe i inne chore sekwencje, chcę sobie zwyczajnie poświęcić trening na machanie hantlami i robienie klaty w spokoju.

Odnoszę wrażenie, że teraz jeszcze więcej bierzesz na siebie, więc nieco wątpię, że tygodniowy wyjazd do Chorwacji to wystarczający odpoczynek.

Fakt, poza tym chce dać organizmowi bardziej odpocząć i odetchnąć. Wybieram się niedługo w góry na głodówkę, by go oczyścić. Podczas takiego wyjazdu wprowadzam się w stan autofagii (red. proces oczyszczania komórek poprzez naturalny mechanizm samo–trawienia), który dodatkowo wspomagam przez zioła, ćwiczenia oddechowe i szereg różnych zabiegów. Jest to dość kontrowersyjna metoda, więc zazwyczaj jak o tym wspominam, to pojawia się wianuszek negatywnych komentarzy, ale mi osobiście to już niejednokrotnie pomogło, zdołałem się wyleczyć z poważnych problemów zdrowotnych, więc chętnie to stosuje. Odsyłam zresztą do badań prof. Yoshinoriego Ohsumi z Japonii, który za wyjaśnienie tego mechanizmu otrzymał nagrodę Nobla.

Jedno mi w tym wszystkim nie pasuje. Czy przypadkiem gale freakfightowe nie starają się zatrzymać głośniejszych nazwisk na dłużej? Patrząc na to, że masz szerokie grono fanów, a dodatkowo przyjąłeś wyzwanie od profesjonalnego sportowca wnioskuję, że Fame MMA walczy o to, by nie był to jednorazowy incydent. Nie masz w kontrakcie większej liczby pojedynków? 

Nie chcę zdradzać szczegółów kontraktu. Jeśli zdecyduję się na kolejną walkę, moi fani z pewnością szybko się o tym dowiedzą. Teraz nie jest to istotny temat, bo zamierzam w pełni poświęcić się muzyce, przynajmniej na dłuższy czas. 
W tej kwestii niedawno pojawiły się kontrowersje. Oberwało ci się za kawałek "Quattro" nagrany z Kubańczykiem. Przytoczę jeden komentarz, który chyba idealnie obrazuje podejście  hejterów: "Yeah, popowy kawałek z popową gwiazdeczką, do tego flex na auta. To niezły Sarius i Antihype". Rzeczywiście wielu z definicji może odebrać Antihype jako coś, co trzyma się daleko od rzeczy popularnych, a ten numer mocno temu przeczy. 

Dla mnie zawsze ideologia Antihype znaczyła wyrażanie siebie i kierowanie się wyłącznie tym, co się czuje wewnątrz. Chodzi o to, że po stworzeniu Antihype ludzie zaczęli ode mnie oczekiwać pewnych zachowań, a dla mnie jest to przejawianie wolności, czyli m.in. nagrywanie z tym, z kim chcę. Kubańczyka poznałem osobiście, złapaliśmy świetny kontakt, ugościł mnie w swoim studio, spędziliśmy fajne chwile i stwierdziłem, że fajnym zwieńczeniem tego wszystkiego będzie stworzenie numeru. Bez żadnych etykietek czy ram, w jakich muszę się znajdować. Cały czas stawiam życie realne ponad wirtualnym, więc wszelkie  nieprzychylne opinie w internecie nie mogą mnie ruszyć. W końcu jestem Antihype

Ale kawałek Quattro fani mają traktować jako coś w rodzaju eksperymentu, jednorazowego numeru, czy jednak będziesz chciał dalej tworzyć w tym stylu?

Nie, nie będę szedł w tym kierunku, ale jest to spięte pewną klamrą. Numer Quattro rzeczywiście narobił szumu i wzbudził wiele kontrowersji, ale również dzięki temu cieszył się dużą popularnością. Zanim ktoś ponownie rzuci "to niezły Antihype", to powiem, że mówiono mi tak chociażby już przy pierwszym milionie wyświetleń, pierwszej złotej płycie i przy ogłoszeniu walki na Fame MMA, a ja stale powtarzałem całą genezę powstania tej ideologii. Zresztą ludzie, którzy są moimi fanami i mnie wspierają to doskonale ją znają. Właśnie to, że ponad 300 osób ma tatuaż Antihype i wierzy we mnie sprawia, że nie ma teraz miejsca na moją nieśmiałość, niezdecydowanie i nieprzemyślane kroki. Stale staram się rozwijać, poszerzać swoje horyzonty i nie czuję, bym kogokolwiek zawodził, a to jest najważniejsze. 



A trzeba przyznać, że Twoja kariera raczej nie szła typową dla rapera ścieżką. Nie było tego niesamowitego wystrzału i walki o utrzymanie popularności, tylko prędzej szła torem sinusoidalnym. Pierwszy wzlot i upadek zaliczyłeś w Asfalcie.

Pewnie, ja podpisując umowę z wielką wytwórnią i wyjeżdżając na podbój Warszawy byłem przekonany, że razem z tym mam w kieszeni koncerty, specjalistów od wizerunku i generalnie szereg prac sprawiających, że teraz już jestem raperem i nim będę. Postawiłem wszystko na jedną kartę bo nigdy nie brałem pod uwagę innej ścieżki. Gdy pojawiły się poważniejsze problemy i okazało się, że to wcale tak nie wygląda, zaliczyłem sporą lekcję. Mam już za sobą te 5 czy 6 lat, kiedy rzeczywiście myślałem, że tylko ja wierzę w swoją wizję. Nawet wtedy, kiedy ten kontrakt wygasł, nie mając żadnych pieniędzy, starałem się przez znajomości koncertować za benzynę i trzysta złotych. Dużo zawdzięczam Adamowi (O.S.T.R.), który pozwalał mi przed sobą grać kawałki i starał się mi jak najbardziej pomóc, ale gdzieś tam trzymałem się tego, że mam tylko siebie i muszę iść tą obraną przez siebie drogą. To właśnie był pierwszy Antihype i wtedy to się zrodziło. Niektórzy słuchacze do tego tęsknią, ale ja wtedy byłem strasznie nieszczęśliwym, pogrążonym w używkach człowiekiem. Czy byłem lepszym artystą? Zdecydowanie tak, w końcu miałem tylko muzykę. Nie byłem jednak w ogóle szczęśliwy. Z kolei teraz uważam się za najszczęśliwszego człowieka na świecie. Z pewnością jestem innym muzykiem, który zrezygnował z tego rock and rollowego życia i odnalazł spokój.

Jak już rozmawiamy o popularności, to widzę, że odpaliłeś się na TikToku. Czyżby to był kolejny kanał do promocji? Chociaż z tego co zauważyłem, raczej dominują tam zabawne nagrania, które niekoniecznie są związane z kwestią muzyczną.

Trochę się odpaliłem, to prawda. Zacząłem publikować tam filmy za namową mojej ukochanej i bliskich znajomych. Często w prywatnych konwersacjach wysyłałem im przeróżne nagrania chociażby z trasy czy backstage koncertów, ale nigdy nic nie wychodziło na światło dzienne. Stwierdziliśmy w końcu, że może czas uzewnętrznić ten humor i pokazać się fanom z tej strony, z której raczej mnie nie znają. Wybrałem do tego TikToka, ale nie sądzę, bym miał osiągnąć tam szczególny sukces. Ograniczam się do publikacji nagrań, a poza tym nie korzystam z tej aplikacji, nie mam funu z przeglądania TikToka i tworzenia tej społeczności.
Wiem, że nie chcesz mówić o płycie, by przypadkiem nie zdradzić szczegółów, ale spróbuję to chociaż delikatnie ugryźć. Czy myślisz, że krążek nad którym właśnie pracujesz, może być tym szczytowym, najlepszym w karierze, czy jednak taką twórczość masz już za sobą i teraz śrubujesz sobie pozycję na scenie, bez parcia na osiąganie najwyższych celów?

Każdy artysta u schyłku swojej kariery rozmyśla nad tym, kiedy było jego pięć minut, ale ja żyję w przekonaniu, że to jeszcze przede mną. Pewne jest to, że diametralnie zmieniła się moja sytuacja materialna i wątpię, by na horyzoncie były aż tak drastyczne zmiany pod względem właśnie popularności czy sytuacji życiowej. Raczej nie zaliczę gigantycznego wzrostu lub spadku, bo nie muszę już walczyć i się przepychać z nowymi graczami o pozycję w rapie, ale cicho liczę na to, że najlepsze przede mną. 

Etap sprawdzania, czy numer wyłapał tysiąc czy dziesięć tysięcy wyświetleń już masz za sobą, ale do wypalenia chyba Ci jeszcze daleko.

Kiedyś rzeczywiście sprawdzałem każdy numer, monitorowałem gdzieś na bieżąco te wyświetlenia. Teraz jednak szczęśliwie nie muszę się tym przejmować, mam dużą swobodę i z niej korzystam. Nie uważam się jednak za skończonego typa, który powiedział już wszystko, co miał do powiedzenia, tylko jeszcze mam duży głód twórczy. Ja mam dopiero trzydzieści lat, jeszcze trochę w tym rapie posiedzę.
Fakt, w tym roku stuknęła Ci trzydziestka. Trójka z przodu często wiąże się albo z depresyjnymi nastrojami, albo z hucznym świętowaniem. Jak było w Twoim przypadku?

Nie świętowałem trzydziestki, zresztą urodziny przeszły zupełnie bez echa. Przygotowywałem się do walki i najlepszym prezentem było dla mnie to, że zrobiłem formę życia, co wiązało się z szeregiem wyrzeczeń. Nie mam zmarszczek, dbam o siebie, więc też nie widzę w swoim wyglądzie wielkich zmian. Czasem nawet, kiedy nie ogarnę włosów i pójdę szybko do sklepu, kasjerka potrafi mnie zapytać o dowód. Problem "trzydziestki" mnie w ogóle nie dotyczy, zobaczymy co z "czterdziestką".

Mnie też lubią zapytać o dowód, a w przypadku szybkich wyjść do sklepu raczej rzadko mam go przy sobie. Zawsze staram się bronić pokazywaniem tatuaży, w końcu raczej nie zrobiłbym sobie czegoś takiego, mając -naście lat.

Też długo myślałem, że tatuaże jednak wiążą się z przekroczeniem pełnoletności i podejmowaniem samodzielnych decyzji, ale ostatnio rozkminiałem, że te czasy się tak zmieniły, że z pewnością spotkałbyś szesnastolatka bardziej podziabanego od nas.

Czuję, że więcej od Ciebie nie wyciągnę.

Jestem na takim etapie, że mało mogę mówić, ale muszę liczyć się z tym, że przede mną bardzo dużo pracy. Z pewnością niedługo zobaczysz, że warto poczekać i pozostać w niepewności.

***


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz / fot.: embed instagram Sarius Niedziela 03.03.2024