Szkocka robota

Lubisz dobrą whisky i kubańskie cygara? Poznaj Jerzego Mazgaja, człowieka, któremu zawdzięczasz te rozkosze
 cygara

CKM: Jestem pod wrażeniem pańskiego przewodnika po świecie whisky single malt. Czy pan próbował wszystkich single malt w Szkocji?
Jerzy Mazgaj: Większości. Whisky od dawna jest moją pasją. Teraz łatwiej mi ją degustować, producenci zapraszają mnie do Szkocji, bo wiedzą, że mogę sprzedawać ich produkty. Często przysyłają mi też whisky do degustacji. Ostatnio otrzymałem próbki Glenmorangie z nowej beczki z prośbą o opinię.

CKM: Życie jest piękne...
J.M.: To prawda, ale to nie bierze się znikąd. Moja firma, Delikatesy Alma, ma ponad 20 sklepów w całej Polsce i największy w kraju wybór whisky single malt.

CKM: Czego nie może zabraknąć w barku Jerzego Mazgaja?  
J.M.: Bardzo lubię whisky z Islay, czyli ciężkie, torfowe i fenoliczne.

CKM: Czy w Polsce można produkować single malta?
J.M.: Teoretycznie tak. Tylko pojawia się kwestia jakości produktu finalnego.

CKM: Jakiej rady udzieliłby pan, gdybym zamierzał otworzyć gorzelnię i produkować whisky single malt w Mazowieckiem?
J.M.: Przede wszystkim powiedziałbym: opamiętaj się, człowieku!

CKM: Wieszczy mi pan klęskę?
J.M.: Mamy inne warunki klimatyczne, brakuje dobrej wody i dobrego słodu.

CKM: Nie zachęcił mnie pan...
J.M.: Nie. Ale gdyby chciał pan otworzyć w Polsce whisky bar, tobym panu doradził, co trzeba zrobić. Podejrzewam, że ten, kto ten temat ruszy, zarobi na tym.  

CKM: Jak to się stało, że germanista został biznesmenem?
J.M.: Zaczęło się w PRL–u. Chciałem zarobić pieniądze, zrobiłem licencję pilota wycieczek. Pierwszy raz pojechałem do Wiednia z wiedzą o wszystkich zabytkach. Uczestnicy wycieczki bardziej jednak byli zainteresowani bazarem na Mexicoplatz niż zwiedzaniem. Potem zająłem się poważniejszymi rzeczami, takimi jak import elektroniki. W ten sposób zarobiłem pierwsze duże pieniądze. Następnie chciałem otworzyć butik Hugo Bossa w Krakowie. W centrali koncernu ludzie pukali się w głowę, słysząc, co chcę zrobić. Przekonało ich to, że byłem gotów zainwestować duże pieniądze. Poza tym mój niemiecki był bardzo dobry, potrafiłem w oryginale zacytować Manna czy Heinego – dzięki temu zrozumieli, że w Polsce nie żyją białe niedźwiedzie.

CKM: Który to był rok?
J.M.: 1988. W Peweksie Fiat 126p kosztował 1600 dolarów, a marynarka Bossa u mnie – 800 dolarów. Pół samochodu!

CKM: Moda to drogi biznes...
J.M.: Pamiętam otwarcie pierwszego monoshopu Bossa w Warszawie. Urządzenie sklepu wiązało się z ogromnymi inwestycjami, około 600 tysięcy marek. Całe wyposażenie trzeba było kupić od Niemców. Wszyscy mówili, że w Kalwarii Zebrzydowskiej takie meble można zrobić pięć razy taniej! Nikt nie rozumiał,  że razem z ekskluzywnymi ubraniami kupuje się pewien styl życia. Potem, po Bossie, pojawiały się kolejne monoshopy – Zegna, Burberry czy Armani.

CKM: Jak wyglądają negocjacje z Giorgio Armanim?
J.M.: Z nim się nie negocjuje. On tylko poklepuje po plecach i zabiera kontrahenta na sushi do restauracji Nobu. Od negocjacji są inni w jego imperium. Natomiast Giorgio znany jest z tego, że wtrąca się we wszystko. Na kilka tygodni przed otwarciem zmienił nam plany urządzenia całego butiku Emporio Armani w Warszawie. Nie było dyskusji.

CKM: Czy interesy przy alkoholu to dobra kombinacja?
J.M.: Wszystkim się wydaje, że interesy to sytuacja, gdy spotyka się kilku mężczyzn po Oxfordzie, wszyscy mają dyplomy MBA i przerzucają się mądrymi myślami. Nic z tych rzeczy! Interesy to emocje. W dziewięćdziesięciu procentach przypadków alkohol pomaga przy negocjacjach.

CKM: Czy whisky potrafi kosztować tyle, że nawet pan, człowiek majętny, rezygnuje z zakupu?
J.M.: Oczywiście, butelka może kosztować nawet kilkadziesiąt tysięcy funtów!

CKM: Ale zdarza się panu, że podczas jednego spotkania idzie kilka drogich butelek?
J.M.:  Jeśli urządzam spotkanie, wcześniej zapowiadam, że np.: będzie Balvenieze Speyside, z destylarni należącej do rodziny Grant. Zaczynamy od butelki dwunastoletniej, jedziemy przez 18–, 25–letnią i taką, która leżakowała w beczce po porto lub z beczki leżakującej na Islay. Tą drogą mamy przegląd zarówno jakości, jak i ceny. Czasami wieczór wieńczymy kroplami z butelki mającej 30 lat.

CKM: A jest pan skłonny po męsku upić się whisky, która kosztuje tyle, co dobry garnitur od Zegny?
J.M.: Czasami tak. Powiem więcej: po single malcie ma się znacznie mniejszego kaca niż po innych alkoholach!

CKM: Do czego ma pan słabość?  
J.M.: Do dobrego jedzenia. Jadąc samochodem, potrafię nadłożyć dwieście kilometrów, żeby zjeść w konkretnej restauracji.

CKM: Ostatnie pieniądze wydałby pan na dobre jedzenie czy na alkohol?
J.M.: Zdecydowanie na jedzenie. Umierać trzeba sytym, a nie pijanym.

DOSSIER
Jerzy Mazgaj – rocznik 1959, germanista, biznesmen, jeden z najbogatszych Polaków. Jest Prezesem Zarządu Alma Market S.A. (sieć luksusowych delikatesów) i głównym akcjonariuszem. Przewodniczący Rady Nadzorczej Vistula & Wólczanka SA i członek Rady Nadzorczej W.Kruk S.A. Założyciel Paradise Group (butiki m.in. Emporio Armani, Burberry, Weston i Zegny) i główny udziałowiec Premium Cigars (wyłączny dystrybutor kubańskich cygar w Polsce). Posiada największą kolekcję single maltów w Polsce. Jego humidor mieści blisko tysiąc cygar, a Jerzy Mazgaj najchętniej pali marki Cohiba i Montechristo. Autor dwóch albumów – „Whisky” oraz „Cygara” – niezbędniki męskiej biblioteki.

Dodał(a): Andrzej Chojnowski Piątek 09.09.2011